1984
- Baw się dobrze, kochanie! – Felicja Nieborak, ucałowała czoło syna, nim ten pobiegł do sali.
Niedawno przeprowadzili się do stolicy, aby zapewnić jedynemu dziecku, lepsze warunki rozwoju i start w dalsze życie. Do tej pory mieszkali na wsi, gdyż to było lepsze dla jego zdrowia, jednak Miłobor ma już pięć lat i wyrasta na mądrego, bystrego i zdrowego chłopca. Ponadto Felicja, na ten czas zawiesiła swoją karierę, jednak po pięciu latach i ona tęskniła już za swoim laboratorium. Nadzorowanie badań na odległość to nie to samo, co czynne w nich uczestnictwo. Nie wspominając już o tym, że w czasie, gdy ona zajmowała się synem, jej zespół doszedł do przełomowego momentu i albo ona wróci, albo badania zostaną przekazane pod nadzór kogoś innego, na co Felicja nie mogła się zgodzić. To była praca jej życia.
Publiczne przedszkole nie było wymarzonym miejscem do kształcenia jej oczka w głowie, jednak Felicja zgodziła się na nie z bardzo prozaicznego i wygodnego powodu. Znajdowało się pięć minut piechotą od ich domu. Felicja bardzo się starała nie zaniedbywać wychowania syna, nie godziła się na żadne opiekunki, stawiając sobie za cel pogodzenie kariery naukowej z macierzyństwem. Bardzo znaczącym był również wkład ojca. Roman Nieborak był profesorem historii, wykładającym obecnie na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Głównie to właśnie on odbierał syna z przedszkola i zajmował się nim do powrotu matki, po czym zagrzebywał się w swoim gabinecie.
Miłobor nie miał problemów w nawiązywaniu kontaktów. Choć przez większą część dotychczasowego życia był izolowany od rówieśników, teraz w końcu mógł bezkarnie nadrobić ten czas. I chociaż tęsknił za otwartą przestrzenią, zabawa z rówieśnikami wynagradzała brak łąk i lasów. Do grupy Muchomorków dołączył zaledwie parę dni temu, a czuł się jakby był z nimi od samego początku. Oczywiście nie uczestniczył we wszystkich gonitwach, gdyż nadal mama mu zabraniała zbyt intensywnych ćwiczeń, a pani Ania, ich wychowawczyni, bardzo go pilnowała, jednak to mu nie przeszkadzało. Przecież jest cała masa innych sposobów spędzania czasu niż tylko ganianie w berka.
Kiedy wyszli na plac zabaw, na huśtawce siedziała nowa dziewczynka. Już wcześniej ją zauważył, ale ciągle ktoś go zaczepiał, ona zaś, cały czas trzymała się na uboczu bez ustanku rysując w swoim bloku. Nawet teraz nie odrywała się od niego. Zaciekawiła go. Nie tylko jej wygląd zwracał uwagę, ale przede wszystkim, nie mógł pojąć, dlaczego inne dzieci trzymały się od niej z daleka, a kiedy próbował się czegoś o niej dowiedzieć, słyszał tylko "To wariatka. Trzymaj się od niej z daleka".
Miłobora rozsadzała ciekawość. Mama zawsze mu tłumaczyła, że nigdy nie należy oceniać ludzi po wyglądzie czy opinii innych. Trzeba samemu wyrobić sobie zdanie o interesującej nas osobie, dlatego idąc za dobrymi radami matki, którą kochał bezgranicznie, chciał sam się przekonać czy ta dziewczynka rzeczywiście jest wariatką.
- Jeśli chcesz, aby nadal cię lubili, to radzę ci odejść i nie odzywać się do mnie. - Jej głos był obojętny.
Miłobor stanął w pół kroku. Patrzył, na wciąż pochłoniętą rysowaniem dziewczynkę i nie mógł pojąć skąd ona wiedziała, że on się zbliża. Obserwował ją cały czas i wiedział, że nie podniosła wzroku nawet na ułamek sekundy. Jej ognisto rude włosy, które przypominały drobne sprężynki, raz po raz opadały na czoło a ona, co chwile zdmuchiwała je na bok.
- Jesteś nowa? – Przysiadł na huśtawce obok.
- To raczej ty jesteś nowy. – Parsknęła. – I naprawdę dobrze ci radzę. Oni już zaczynają gadać.
Miłobor spojrzał na grupkę dzieciaków, z którymi jeszcze parę minut temu się bawił i faktycznie byli przez nich bacznie obserwowani. Jeden z chłopców, jeśli dobrze zapamiętał to Adam, rozejrzał się czy pani Ania ich nie obserwuje, a następnie krzyknął.
- Edek! Zostaw tę wariatkę i choć do nas! Pobawimy się!
- Nazywam się Miłobor Edward Nieborak. A ty? – Wyciągnął rękę, ignorując pozostałe dzieci.
- Jesteś pewien? Oni przestaną się z tobą bawić. – Dopiero teraz spojrzała na niego lekko przechylając głowę.
W pierwszej chwili nie był pewien, co odpowiedzieć. Już włosy przyciągały wzrok i wyróżniały ją wśród innych dzieci, ale to nie była jedyna ciekawa u niej rzecz. Na nosie miała całe mnóstwo piegów, zaciśnięte usta, jednak dało się w nich dostrzec nieśmiały, pytający uśmiech, blada cera kontrastowała z rumieńcami na policzkach. Jednak najdziwniejsze były jej oczy. W pierwszej chwili myślał, że są złote albo żółte, ale jak się dłużej przyjrzał to jedno przybrało barwę miedzi a drugie zieleni. Te o barwie miedzi było jakby nieco zamglone. Oba patrzyły na niego z niepewnością i przestrachem, jakby się obawiała tego, co zaraz może nastąpić.
-WOW! – Wyrwało mu się, a twarz ozdobił szeroki uśmiech. – Na sto procent! – Jeszcze bardziej wyciągnął dłoń.
- Baśka Wiewiórska. – Odparła po chwili, nieco niepewnie ściskając jego rękę.
- Pokażesz, co rysujesz? – Usiadł okrakiem na huśtawce, aby mógł swobodnie rozmawiać.
- Nie! – Odrzekła trochę za ostro, nadal na niego nie patrząc.
Uśmiech na twarzy Miłobora przygasł, ale on nadal trwał w tej samej pozycji lekko bujając się na boki, jakby rozważał następny swój krok. Mógł odejść, pozostawiając ją samą, albo...
- Może później zechcesz. – Dodał po chwili pewnym siebie głosem. – Wiesz, ja też trochę rysuję i jak chcesz to możesz przyjść do mnie to ci pokażę. Mieszkam tam! - Wskazał ręką na prawo. - Widzisz ten zielony dach? To mój dom. Albo przyniosę je jutro do przedszkola, abyś mogła zobaczyć. – Rozciągnął usta w uśmiechu. Brakowało mu obu jedynek, przez co jego uśmiech wyglądał nieco komicznie, ale kto by się tym przejmował.
Basia uśmiechnęła się nieśmiało. Miłobor był pierwszym rówieśnikiem, który okazał jej zainteresowanie. Który chciał się z nią zaprzyjaźnić i coś jej podpowiadało, że tym razem może zaryzykować.
Jak się później okazało, to była jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęła w swoim życiu.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami
Mystery / Thriller"- A co tam będzie? - Tajemnica - odparła, nawet na niego nie patrząc. - Kobieta musi mieć swoje tajemnice. - Dodała po chwili, wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Edward przyglądał się jeszcze przez chwilę starym...