Prawda

347 11 1
                                    

O siódmej rano poszłam na śniadanie. Kiedy przechodziłam obok pokoju bruneta usłyszałam głośny krzyk. Weszłam do środka i spojrzałam na jego przerażone oblicze. Wychyliłam się za drzwi i zawołałam Kai'a. Zdjęłam maskotkę i usiadłam obok Jay'a.
-Podobno się nie boisz krakena.
-Ale ten dowcip miał spotkać ciebie.
Akurat w tym momencie do pokoju wszedł szatyn i zwrócił się do niego.
-Jay debilu! Po to puszczaliśmy ten film, żeby jej pomóc. A ty jeszcze wieszasz tą zabawkę nad jej łóżkiem.
Stanęłam między nimi, żeby nie zaczęli się bić i powiedziałam.
-Nic się nie stało. Przecież nie krzyczałam, gdy wstałam. A ten żart tylko udowodnił mi, że ten film naprawdę mi pomógł.
Czekałam aż mój znajomy się uspokoi i ruszy w kierunku drzwi.
-Masz szczęście Jay. Gdyby pisnęła na całe gardło, to byłoby po tobie.
Niebieski ninja tylko podrapał się z tyłu głowy i powiedział.
-Przepraszam cię za to.
-Nie masz za co. Mówiłam, że mi to pomogło. A teraz wstawaj. Chyba, że chcesz być cały mokry.
-Już wstaję i idę.
-Widzimy się niedługo.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do jadalni. Coraz bardziej zaczynam wierzyć w to co usłyszałam w czyiś myślach. Uśmiechnęłam się i wyszłam na plac. Chciałam złapać trochę świeżego powietrza i poukładać sobie wszystko w głowie. Przy okazji wysłałam mojej mamie SMS'a z moim planem. Wszystko powinno pójść z górki. Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Że co zrobiłeś!!!
Pewnie ktoś się przyznał do tej maskotki i teraz będzie mieć kłopoty. Złapałam się za głowę i teleportowałam się do moich przyjaciół. Na początku mnie nie zauważyli, ale gdy chrząknęłam, natychmiast się odwrócili.
-O co znowu poszło?
-O to.
Blondyn trzymał w ręce przedmiot, o którym myślałam. Zaczęłam się cicho śmiać. Wyjaśniał, że nic się nie stało i gdybym się tego wystraszyła, to bym krzyknęła. Ostatecznie mu odpuścili.

Po śniadaniu poszłam przed bramę i czekałam na moją mamę, która miała mi pomóc w treningu. Oparłam się o ścianę i patrzyłam przed siebie. Od dawna nie wychodziłam na miasto. Ciekawe czy coś się zmieniło. Ostatni raz byłam poza klasztorem, gdy Hana wyjeżdżała. Nie żeby było mi tutaj źle, ale chciałabym się przejść do tamtej szkoły. Może czegoś bym się dowiedziała. Wyjęłam swoją katanę i przyjrzałam się jej jeszcze raz. Nie zauważyłam, gdy ktoś stanął obok mnie i mi się przyglądał.
-Jak na razie poćwiczymy bez prawdziwych broni. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
-Hej mamo.
Normalnie rzuciłabym się jej na szyję, ale wciąż jestem na nią zdenerwowana. Odłożyłam swoje narzędzie i czekałam na trening. Rzuciła mi drewniany miecz i kazała mi się ustawić w pozycji obronnej. Nie wiem czy dobrze stanęłam, ale miałam taką nadzieję. Parę razy dostałam po głowie. Parę to chyba mało powiedziane. Będę mieć po tym siniaka na łbie. A trzeba było się uczyć, a nie olewać. Jednak nie mogę narzekać, bo w końcu bycie ninja to chyba także nauka, ale inna. Bardziej brutalna. 
-Musisz być skupiona i nie obawiać się swego ruchu. Nie możesz cały czas być w obronie. Musisz atakować.
-Dziękuję za tak cenną radę.
Odpowiedziałam jej z lekką nutką sarkazmu. Chciałam już skończyć te męczarnie i pójść zobaczyć mój nowy nabytek. Moja nauczycielka wyczuła co czuję i powiedziała.
-Nadal się gniewasz co?
-Może.
-To było dla twego dobra. Ehh...
Widziałam jak biła się z myślami. Coś jeszcze przede mną ukrywała i nie chciał mi o tym wspominać. 
-Prędzej czy później dowiem się o tej rzeczy o której myślisz.
-Intuicję to ty masz po mnie, ale nie ja powinnam ci o tym mówić tylko twój mistrz.
Serio! Czy każdy musi coś zatajać przede mną. To się robi irytujące i to bardzo. Powoli mam dość tego wszystkiego.

Po tej męczarni poszłam do pokoju mistrza. Chciałam się dowiedzieć prawdy o mojej mamie i o swoich mocach. Jak to się mówi lepsza gorzka prawda niż stek kłamstw. Im szybciej się tego dowiem tym lepiej dla mnie. Będę mieć więcej czasu, żeby to przyswoić. Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Trzy razy zapukałam i gdy usłyszałam "proszę", weszłam do środka. Usiadłam naprzeciwko mistrza i zapytałam.
-Mistrzu chciałam się zapytać, czy wiesz może coś więcej o mojej mamie.
-Już ci mówiła?
-Nie. Powiedziała tylko, że powinnam usłyszeć prawdę od mistrza.
-Kiedyś kilka razy spotkałem ją, jak próbowała nam pomóc w walce. Ćwiczyła za nami i pomagała nam. Pewnego dnia zniknęła gdzieś. Znaleźliśmy ją już wtedy, kiedy nie miała już swoich mocy. Opowiedziała nam co się stało. Straciła je, ponieważ chciała uchronić nas od  Turel'a.
-Teraz już wszystko rozumiem, ale coś chyba musiało pójść nie tak.
-Tego nie wiem, ale jeśli tak, to lepiej żebyś szybko opanowała swoje moce.
-Tylko jak? Słyszałam o pełni możliwości, ale nie wiem jak ją osiągnąć.
-Na pewno ci się uda.
Wiem, że kiedyś mi się uda, ale przydałoby się, gdyby udało mi się wcześniej. Nie mogę dłużej czekać, jeśli ten jakoś tak jest żywy. Prędzej czy później po mnie przyjdzie, a ja nie będę w stanie ani go pokonać ani obronić tych na których mi naprawdę zależy.

W nocy postanowiłam wyjść tobie na dach. Nie mogłam zasnąć, ponieważ myślałam nad tym co się dowiedziałam. Niebo było bezchmurne, a księżyc oświetlał nasze miasto. Położyłam się na plecach i się patrzyłam w górę. Wszyscy raczej spali, więc nikt nie powinien mi teraz przeszkodzić. Jak na czerwiec temperatura była przyzwoita, ale myślałam, że będzie trochę zimniej. Lekki powiew wiatru poruszał moim włosami tak, że większość z nich miałam już na twarzy. Kim był ten Turel? Mam nadzieję, że nie jest członkiem mojej rodziny. A co jeśli jest? Ale nawet jeśli tak, to na czym panuje i co potrafi. Gdybym się dowiedziała o nim nieco więcej, to miałabym większe szanse z nim wygrać. Nagle usłyszałam jakiś ryk. Wychyliłam się i zauważyłam czerwonego smoka, którego dosiadał Kai. Chwila. Smoka?! O mały włos nie spadłam na ziemię. Upadek z takiej wysokości byłby niebezpieczny. Szatyn chyba usłyszał ten hałas i podleciał do mnie.
-A ty czemu nie śpisz?
-Mogłabym się ciebie o to samo zapytać.
-Mam patrol. No a teraz słucham.
-Nie mogłam zasnąć, a noc jest dziś taka piękna.
Zaśmiał się i wyciągnął do mnie rękę.
-Skoro nie chce ci się spać, to może wybierzesz się ze mną na ten patrol.
-Na serio mogę?
Podał mu swoją dłoń, a on pomógł mi wejść na jego smoka. Zanim się zorientowałam byliśmy już nad miastem. Trzymałam się kurczowo mego przyjaciela, który dość szybko leciał. Chyba zaraz się nabawię przez niego strachu przed jazdą na tym stworze. Chyba domyślił się o czym myślałam, ponieważ zwolnił tempo.
-Lepiej?
-Zawsze tak latasz?
-Zazwyczaj. Ale jeszcze nie widziałaś wszystkiego.
-Co ty masz na myśli.
Zaśmiał się złowieszczo i gwałtownie zwrócił swego wierzchowca na dół. Zacisnęłam uścisk, ale tak żebym mu żeber nie połamać. Gdy byliśmy już prawie przy ziemi smok znowu wzleciał w powietrze.
-Oszalałeś?!
Usłyszałam tylko jak się głośno śmieje. Nadal oczekiwałam jego odpowiedzi. 
-Gdybyś siebie widziała.
-Kai to nie było zabawne. No może trochę, ale mogłeś nas zabić!
-Nie sądzę. 
Teraz to się ewidentnie  popisywał. Gdy wracaliśmy, powieki zaczęły mi opadać. Nie chciałam zasnąć w takiej chwili, ale najwidoczniej mój organizm miał to gdzieś. Oparłam głowę o plecy Kai'a i zasnęłam.

Kai

Mój plan się udał. Na początku lekko zdenerwowałem Kasumi tym nurkowaniem, a kiedy wracaliśmy zasnęła. Chyba muszę częściej robić coś takiego. Gdy byliśmy już na placu, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Położyłem ją i przykryłem ją kołdrą. Zanim wyszedłem pocałowałem ją w czoło i powiedziałem.
-Dobranoc.
Na jej twarzy zagościł uśmiech. Uwielbiam patrzeć, kiedy jest szczęśliwa. A szczególnie dziś chciałem jej poprawić humor po rozmowie z Wu. Podsłuchałem część tej rozmowy i wiedziałem co ją męczy. Wróciłem do swego pokoju i również położyłem się spać. 

Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz