Nowy członek drużyny

285 10 0
                                    

Kai

Leciałem tak już dobre dziesięć minut i nie mogłem znaleźć dziewczyn. W galerii ich nie było, ani w żadnym sklepie odzieżowym. Byłem pewien, że to właśnie tam poszły. Gdy dostrzegłem znaną mi postać Nyi, wylądowałem. Byłam chyba na mnie zdenerwowana. Zmieszany tą sytuacją, odwróciłem swoją głowę w inną stronę i zapytałem.
-Gdzie jest Kasumi. Myślałem, że jest z tobą.
-Bo jest, ale musiała się schować z...
-Z kim!?
Byłem już u granic spokoju. Czy Kasumi znalazła sobie innego. Nie to nie może być prawda. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie sylweta dziewczyna, która trzymała na rękach małego pieska.
K-Z nią. Smok by ją wystraszył, dlatego nie wzięłyśmy ciebie.
-Już się bałem.
Zauważyłem, że zaczęła coś marudzić pod nosem. Chyba nie potrzebnie się denerwowałem.
N- Skoro jesteś to weźmiesz rzeczy, które kupiłyśmy dla szczeniaczka.
Dobra zasłużyłem na karę, ale co one tam nakupowały. Kamieni!? Torba była strasznie ciężka, ale starałem się nie marudzić. 

Kasumi

Właśnie wychodziłyśmy ze schroniska, gdy nagle Nya zauważyła na niebie czerwonego smoka. Od razu się domyśliłam kto to jest. Albo mu się nudziło i poszedł nas szukać, albo coś chciał. Wiedziałyśmy, że jak nas dostrzeże to wyląduje. Schowałam się z pieskiem i torbą zakupów za drzewem. Tak jak myślałyśmy, szatyn od razu wylądował. Starałam się odwrócić uwagę zwierzęcia, aż do momentu, gdy usłyszała zdenerwowany głos Kai'a. Wyszłam z ukrycia i odpowiedziałam na jego pytanie.
-Z nią. Smok by ją wystraszył, dlatego nie wzięłyśmy ciebie. 
-Już się bałem.
Zaczęłam sobie marudzić cicho pod nosem. Przecież bym go nie zdradzała. Widząc moje zdenerwowanie Nya wykorzystała okazję i kazała swemu bratu, wziąć zakupy. Widać było po jego minie, że była dla niego ciężka. No ale cóż. Sam się pchał. 
-Co to za rasa?
-Hawańczyk. Nya nie przypomina ci kogoś.
-Z charakteru i wyglądy tak.
-Z wyglądu to tylko trochę, ale z charakterku to tak.
Zaczęłyśmy się śmiać, a widząc minę naszego "osiołka", coraz bardziej wybuchałyśmy śmiechem. Gdy w końcu oprzytomniał, zapytał się nas.
-Myślałyście już jak ją nazwać?
N-Co powiesz na Rena?
-To dobry pomysł. 
Dochodziłyśmy do klasztoru, więc puściłyśmy szatyna przodem. Chyba nie był za bardzo zadowolony tym faktem, ale to nie nasza wina, że nie chciało mu się na nas czekać w domu. Kara musi być.

Kiedy weszłyśmy na plac, puściłam małego czarno-biało-brązowego pieska, żeby się zapoznał z terenem. Mała biegała i obwąchiwała wszystko co się dało. Gdy skończyła, wpuściliśmy ją do środka. Od razu wbiegła przez drzwi i poleciała do najbliższego pokoju, którym był salon. Założyłabym się, że Jay właśnie grał na konsoli, bo po chwili usłyszeliśmy jego głos.
-A co to za mały słodziak mi przeszkadza.
-Uważaj Jay, bo będę zazdrosna.
-Ale piękniejsza jesteś ty.
-Kai połóż już torbę. 
-Uff. Co tam kupiłyście.
Podeszłam do szatyna i odpowiedziałam.
-Rzeczy dla Reny. A to prezent za pomoc.
Pocałowałam go w policzek, na co się zarumienił. Ja również polałam się rumieńcem i odwróciłam swój wzrok. Po tym osiągnięciu pełni możliwość, jestem bardziej pewna siebie. Teraz musieliśmy tylko poczekać na resztę, żeby przedstawić im nowego członka drużyny. Wystarczy ją tylko trochę wytrenować, ale i tak nie brałaby udziału w misjach. Jest za młoda. Każdy kto wchodził, był lekko zdziwiony na widok Reny, ale gdy mówiłam im, że jest zgoda, to się rozluźniali i witali z pieskiem. Żeby tylko nie przesadzili z czułościami, bo nie będziemy mieć z nią spokoju. Wystarczy, że mamy od tego Jay'a. 
C-Ma jakieś imię?
-Rena. 

Podeszłam do torby i wyjęłam z niej czerwony kojec dla pieska.
-Gdzie jej położymy.
-Musi być kojec? Równie dobrze może z kimś spać.
-Już widzę twoją minę, jak się obudzisz, a ona będzie ci leżeć na głowie Jay. 
-No co? To był dobry pomysł.
L-Może koło kanapy. No wiadomo, że nie zawsze będzie w nim spać, więc będzie do kogoś przychodzić. 
Brunet na tą wiadomość się nieco uszczęśliwił, ale tylko jedno powiem. Jak będzie się rano drzeć, to ja nie wstaje z łóżka. Nawet jak ktoś będzie próbować mnie z niego wyciągnąć. Wtedy to na pewno się teleportuję i mnie nie znajdzie. Zawołałam Renę i zaniosłam ją do mistrza, żeby mu ją pokazać. W końcu obiecałam. On chyba też ją pokochał. Prawie cały czas ją głaskał. Po wszystkim wyszłam z pokoju i skierowałam się na plac. Chciałam trochę poćwiczyć kontrolę nad wiatrem. To nie może być takie trudne jak się wydaje, albo może za dużo się na oglądałam tych anime. 

Próbuję i próbuję, ale nic z tego nie wychodzi. Jedynym plusem tego jest to, że mogę trochę pobyć sama i się nad wszystkim zastanowić. Nagle poczułam dziwny ból głowy, a całe moje ciało drżało. Obraz zaczynał mi się rozmazywać i powoli zaczynałam upadać na ziemię. Straciłam przytomność, ale jeszcze byłam w stanie usłyszeć czyjś diaboliczny śmiech.

Kai

Przez dobre pół godziny obserwuję w ukryciu trening Kasumi. Nie za dobrze jej szło. Chciałem jej pomóc w ćwiczeniach, ale trochę się obawiałem. Gdy zaczęła upadać, szybko do niej podbiegłem. Na nic nie reagowała. Zaniosłem ją do mistrza, ponieważ wiedziałem, że on może jej pomóc. Położyłem ją na łóżku i zacząłem opowiadać co się stało. 
-Nie dobrze. To może znaczyć tylko jedno.
-Co takiego?
K-Tu...rel.
-Właśnie o to chodzi. Jeśli jest w pobliżu i wie o niej, to trzeba będzie się mieć na baczności. Nie możemy dopuścić, żeby historia się powtórzyła. Szczególnie, że Kasumi to na razie jedyna strażniczka.
Nie mogę jej od dziś tracić z oczu. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Nie miałam za bardzo pomysłu. Na pewno na końcu chciałam umieścić coś o tym wrogu. Wiedzie, że już zaczyna się pojawiać. 


Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz