Pełnia możliwości

272 10 0
                                    

Tia nie ma to jak mała gra w paintball, ale nie z ninja. A w szczególności nie było mi łatwo, ponieważ uwzięłam się na jednego niż na Hanę. Teraz tego żałuję. Albo chwila. Może jak przyłożę rękę do ziemi, to będę w stanie wyczuć jej małe wibracje i zlokalizować dzięki temu mój cel. Uklękłam i położyłam swoją lewą dłoń na glebie. Zamknęłam oczy i wychwyciłam jej drgania. Na całe szczęście mieliśmy krótkofalówki, więc podałam moim sojusznikom pozycje naszych wrogów. Udało mi się tylko znaleźć Hanę, Cola i Zane'a, ale nie jego. Albo jest gdzieś na drzewie, albo mnie śledzi. Musiałam się mieć na baczności. W końcu nikt nie zabronił używania mocy, więc mogłam zaraz dostać jakąś kulą ognia. Jeny muszę się uspokoić. Co ja jeszcze niby wymyślę. Kai by czegoś takiego mi nie zrobił. Chyba. No właśnie chyba. Emocje jak na polowaniu, tylko jedno pytanie. Kto tu jest myśliwym, a kto zwierzyną. Nagle usłyszałam w słuchawce.
-Cole zdjęty.
-Hana także.
-Zane też.
-No to macie szczęście. Ja cały czas muszę być w pogotowiu.
-Nie wyczułaś go?
-Nie Jay. Tak jakby nie chodził po ziemi tylko nad nią.
L-Gdzie jesteś?
-Z dala od jakiś drzew. Jeśli go zauważę od razu go zdejmuję.
-Chyba, że ja pierwszy cię dopadnę.
Jasny gwint. Dobra nie panikuj. Zaczęłam uciekać z krzykiem. Trudno było uniknąć tych małych kulek z farbą jeśli jest się z tyłu. Pobiegłam nad jezioro i szybko skręciłam w jakąś stronę. Wskoczyłam w krzaki i naszykowałam swoją broń. 
-Czy ta sytuacja ci czegoś nie przypomina Kasumi. Jak uciekłaś nam wtedy, ale i tak potem udało nam się ciebie złapać i w tym przypadku nie będzie inaczej.
Strzelił w krzak, który był naprzeciwko mnie. Poczułam szybsze picie swego serca. Miałam go już na celowniku, ale coś mi nie umożliwiało strzału. Moje ciało znowu odmówiło posłuszeństwa. Strzel. Strzel. Strzel. No strzel do jasne.
-Teraz!!
Wydarłam się na całe gardło i jakoś udało mi się strzelić. 
-Kai zdjęty.
Ledwo co to powiedziałam, bo nie mogłam złapać oddechu. Padłam na twarz i czekałam na rozwój zdarzeń. 
J-1:0 dla nas.
Nie wiadomo skąd, ale wszyscy się tu nagle znaleźli. Tak Hana także. Wstałam o własnych siłach i otworzyłam oczy. Przede mną stał mój przeciwnik. Nasze twarze dzieliły tylko centymetry. 
-Nieźle mnie zaskoczyłaś, ale coś mnie zastanawia. Czemu nie strzeliłaś wcześniej.
L-To dobre pytanie.
-Czasami mój organizm odmawia mi posłuszeństwa, a niektóre moce robią sobie przerwę.
Czarnowłosy parsknął śmiechem, a w jego ślady poszedł Jay. Jeden na pewno przypomniał sobie co się ostatnio stało, a drugiemu nie do końca wiedziałam o co chodzi. Szatyn najwyraźniej się zarumienił, bo szybko odwrócił głowę w inną stronę. Chyba to właśnie z jego powodu, moje ciało czasami nie reaguje na polecenia mojego mózgu. 

Wróciliśmy do klasztoru pod wieczór. Przegrana drużyna musiała dzisiaj zmywać i sprzątać po kolacji, ale ja czekałam tylko na jedno. Wygrałam zakład i czekam na swoją odpowiedź. Usiadłam w siadzie skrzyżnym i zamknęłam oczy. 
-Serio będziesz teraz medytować? 
L-Daj jej spokój Jay. 
Próbowałam się połączyć myślowo z Kai'em, który pewnie już powoli kończył. Kilka razy powiedziałam halo, ale nic z tego nie wyszło. Przy dziesiątym mi się udało.
"-Halo.
-Tak zaczynasz rozmowę jakbyś dzwoniła na telefon.
-Wierz mi to nie jest jak dzwonienie do kogoś.
-Co się stało.
-Zapomniałeś o naszym zakładzie?
-Nie.
-To o co chodziło.
-Ciężko to tak w dwóch słowach.
-Chyba się domyślam co chcesz powiedzieć.
-Tak?
-Słyszałam to kiedyś w myślach Jay'a i...ja chyba też."
Straciłam kontakt. Może chciał mi teraz coś ważnego powiedzieć, a ja tego jak na razie nie usłyszę. Natychmiast otworzyłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Złapałam się za głowę i patrzyłam w podłogę. Złapał mnie Lloyd i zapytał.
-Wszystko w porządku?
-Tak nic mi nie jest. Za chwile powinno mi przejść.
-Oprzyj się i oddychaj głęboko.
Zrobiłam tak jak powiedział i faktycznie czułam się lepiej.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.
Po pięciu minutach do salonu weszła reszta. Obok mnie usiadł Kai i mnie objął.
-Co się stało?
-Znowu głowa, ale Lloyd mi pomógł.
Poczułam jak jego mięśnie się napięły. Oznaczało to, że się nieco wkurzył na te słowa. Gdy się uspokoił, podziękował blondynowi, ale bo jego twarzy można było wnioskować, że czymś się martwi. Wtuliłam się jego tors, żeby go do końca uspokoić. Byłam szczęśliwa. Nawet nie chciałam myśleć o moich problemach z mocami. Tak jak wcześniej tego nie akceptował to teraz było to najprawdziwszą cząstką mnie. 

Po chwili westchnęłam i powoli podnosząc się do pozycji siedzącej, powiedziałam.

-Kiedyś jeszcze nie akceptowałam tych wszystkich zdolności. Byłam wściekła na rodziców, że nic mi nie mówili, ale teraz dzięki wam wszystkim czuję się szczęśliwa. Dzięki wam zaakceptował swoje moce i to, że ukrywano przede mną prawdę.
W tym właśnie zaczęłam się unosić, a wokoło mnie mnie pojawiło się dwu-kolorowe światło. Poczułam przypływ nie znanej mi dotąd energii. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Gdy wylądowałam, dość dziwnie się czułam. Rozejrzałam się dookoła. Tylko Hana była nieźle zdziwiona.
-Co się właśnie stało.
Z-Osiągnęłaś pełnie możliwości. To że nie akceptowałaś siebie, było twoją przeszkodą. 
Chwila co on powiedział. Czy ja... SUPER! Nie mogłam w to uwierzyć.
C-A tak z innej beczki, dlaczego nie akceptowałaś siebie.
Westchnęłam i spojrzałam na moją brązowowłosą przyjaciółką. Oczekiwałam, że mi pomoże.
-Lepiej jak odpowiem za nią. Mnie samej byłoby ciężko wrócić to tych czasów.
Usiadłam obok szatyna, który ponownie mnie objął ręką i zbliżył do siebie.
-Wszystko zaczęło się tak w trzeciej klasie podstawówki. Kasumi już wtedy interesowała się sztukami walki i żywiołami. Co dzień obserwowała każdy z nich, a na lekcjach w-f'u ćwiczyła. Czasami jej nie wychodziło i lądowała u pielęgniarki. Przez to nazywali ją niezdara i tym podobne. Potem zamknęła się w sobie i utrzymywała kontakt z kilkoma osobami. W gimnazjum ponownie się otworzyła, bo...
"-Ani się waż im o mówić dlaczego."
-...Szczerze nie pamiętam.
Odetchnęłam w myślach z ulgą. Dobrze wiedziała dlaczego, ale nie chciałam im o tym mówić. Widziałam ich w telewizji i poczułam, że nie jestem jedyna. Wznowiłam wtedy swoje treningi. Mój charakter, moje moce zawdzięczam właśnie im. Niestety zapomniałam o tym, kiedy przyszłam do nowej szkoły, ponieważ byłam zdenerwowana. Tak mnie to zaślepiło, że ich wtedy nie poznałam. 
-Gdyby tam był.
-To przeszłość Kai.
-Pamiętasz może co wtedy się stało, kiedy poszłaś do gimnazjum.
-Niestety nie.
Jestem kiepskim kłamcą, ale nie ja jedyna. W końcu nikt nie jest doskonały. Mam nadzieję, że nikt się nie domyślił, że kłamałam.
-Nadal pamiętam jak byłaś nie do zniesienia w pierwszej klasie.
-Oj tam. Byłaś razem ze mną nie do zniesienia. Szczególnie dla mojego kuzyna.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Rozeszliśmy się do pokoi, ale tym razem Hana nie spała u mnie. Przecież trzeba jakoś to Cona trzymać ze sobą, a nie rozdzielać.

Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz