Hana powraca

276 9 1
                                    

Moja mama chyba przekazała swoje zadanie mojemu przyjacielowi, bo jak dziś czekałam na trening, to znowu musiałam walczyć z Kai'em. Tak nie zaspałam po wczorajszym. Byłam nawet najwcześniej ze wszystkich. Słyszałam od Hany, że zbliża się u niej koniec roku szkolnego i chce do nas na jakiś czas przyjechać. Co to będzie. Lepiej, żebym ostrzegła Jay'a przed nią, bo będzie źle. Zaraz po skończonych ćwiczeniach, pobiegłam do bruneta i go zaczepiłam.
-Jay słyszałeś nowiny?
-Jakie?
-Czyli ci nie mówili. Hana do mnie dzwoniła i powiedziała, że przyjedzie do nas na jakiś czas.
-No i?
-No i oto chodzi, żebyś uważał jak będziesz robić jej jakieś kawały.
-Zawsze jestem ostrożny.
-Ostatnim razem jak nie złapałam się na galaretkę w łapciu, to chciała się dowiedzieć, dzięki komu jestem bardziej ostrożna.
-Mogłaś powiedzieć.
-Przez to prawie straciłam przytomność, bo miałam te dwie wizje! Zapomniałeś?! Widziałam co ona chciał zrobić, a wiesz mi nie chciałbyś tego z nią sprzątać.
-Dobrze będę uważał.
Przewróciłam oczami i weszłam z nim do środka. Pytał mnie co dokładnie miała w planach. Gdy opowiedział mu wszystko, przeszły go ciarki. Ona chyba się nieźle uwzięła na niego. Hmm... Chwila. Przecież kiedy była u nas tego dnia to Jay coś zrobił czarnowłosemu i ona razem z Cole'm rzuciła się na niego. Mam w głowie świetny pomysł. Skoro moja koleżanka próbowała mnie zeswatać z kimś, to czemu ja nie mogę. W sumie to nawet trochę do siebie pasują. Zostawiłam mego znajomego samego i poszłam szukać Nyi. Była u siebie w pokoju, więc gdy usłyszałam "proszę" weszłam i zaczęłam przedstawiać swój plan.
-Nya co sądzisz o Hanie i Colu?
-Po tym co stało się ostatnio to mają wspólne pasje a co?
Spojrzała na mój chytry wyraz twarzy.
-Myślisz o tym samym co ja?
-Jeśli chcesz ich jakoś zeswatać to mogę ci pomóc. 
Po chwili dotarło do niej co mówiłam, bo wcześniej była zaczytana. Szybko podniosła się do pozycji siedzącej i wykrzyknęła.
-To jest super pomysł...
W tej właśnie chwili zasłoniłam jej usta ręką, bo usłyszałam, że ktoś zatrzymał się przed drzwiami. To mógłby być każdy, ale teraz tylko jedna osoba przychodziła mi na myśl. Dla pewności zerknęłam przez dziurkę od klucza i żeby pokazać kto tam stoi, wyciągnęłam lewą dłoń i skupiłam się na odpowiednim żywiole. Po chwili w ręce miałam już mały kamyk, który wskazywał kto tam stoi. Mam nadzieję, że niczego nie słyszał. Stanęłam w rogu pokoju i stałam się niewidzialna. Zanim jednak co powiedziałam jej po cichu, żeby jak zapuka go wpuściła. Gdy czarny ninja wszedł do pokoju, zapytał ją.
-Masz może numer do tej znajomej Kasumi?
-Do Hany tak.
O mały włos oby dwie nie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Nasz plan stawał się coraz bardziej prawdopodobny. Dziewczyna podała mu numer, a potem wróciła do czytania. Ja czekałam na odpowiedni moment, żeby wyjść z ukrycia. Stałam się znowu widzialna i podeszłam do niej.
-No to nasze Hale lub Cona jest coraz bardziej realne.
-Cona chyba lepiej pasuje.
-To ja lecę. Jak coś mnie nie ma.
-Chodzi o mego brata?
Pokiwałam twierdząco głową.
-Coś się stało.
-Znowu przegrałam zakład i nie wiem co wymyślił.
-No dobrze. Nic mu nie powiem.
Ufam Nyi, ale coś czułam, że jednak się wygada swemu bratu. Nie zdenerwuję się na nią za to, ale mam nadzieję, że nic nie powie.

Zaraz po rozmowie z Nyą, pobiegłam do swego pokoju i schowałam się do szafy. Wiem to nie był najlepszy pomysł, z tego względu, że nie miałam za dużo ciuchów. Liczyłam teraz tylko na moją moc ducha, ponieważ moce żywiołów mi nic nie pomogą, a teleportacja ostatnio postanowiła, że zrobi sobie małą przerwę. Niedługo a cały mój organizm się zbuntuje i będę skazana na szatyna. Już wczoraj pokazywał, że się buntuje i pracuje wbrew mojej woli. Czy na serio, żebym miała nad nim pełną kontrolę to muszę osiągnąć tą pełnie możliwości. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka. Szybko zacisnęłam dłonie w pięści stałam się niewidzialna. Mimo, że korzystam z tych umiejętności, to nie jestem do nich przyzwyczajona. Fakt jedna z tych umiejętności jest pożyteczna, latać to sorry ale wolę na smoku. Tak przestałam się ich bać.
-Wyłaź. Wiem, że tu jesteś.
Kurna. Czyli jednak wygadała. Dobra spokojnie, tylko spokój mi teraz pomoże. Jeśli go zachowam to nie stanie się to samo co wczoraj, gdy jadłam jabłko. Gdy tak mocno się skupiałam udała mi się jedna rzecz.
"-Na sto procent siedzi w szafie.
-Nie ma mnie tam.
-A więc jesteś.
-Chwila jak?!"
Pogadałam z Kai'em przez myśli. Wow to jest super, ale nie teraz, ponieważ już wie, gdzie jestem. Drzwi się otworzyły, a ja zamarłam w bezruchu. Na jego twarzy widniał chytry uśmieszek. Powiedzcie mi, że jestem jeszcze niewidzialna. Ale chyba nie, bo poczułam jak mnie coś łapie i podnosząc mnie, gdzieś niesie. Ta moc jest do bani. Kiedy jest mi naprawdę potrzebna, to znika. Wierciłam się ile mogłam, ale nie dało mi to żadnego efektu. Gdybym mogła stać się teraz niematerialna i uciec. Albo nie, bo ojciec coś wspominał, że w ten sposób można przejąć nad kimś kontrolę. Nie to zły pomysł.
-Puszczaj!
Odstawił mnie dopiero, gdy doszliśmy do jakiegoś parku czy coś. Jednak nie był chyba zwyczajny. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam tabliczkę z napisem "Paintball". Więc to jest jego pomysł. Usłyszałam jego głośny śmiech i się na niego wściekle spojrzałam.
-Musimy poczekać na resztę. 
Udawałam, że jestem na niego obrażona.
-Oj nie gniewaj się. Słyszałem od kogoś, że lubisz takie sporty.
Nadal siedziałam cicho. Plus jest taki, że będę mogła się na nim zemścić.

Gdy przyszła reszta, podzieliliśmy się na grupy. Jedna drużyna miała o jedną osobę więcej, bo była nie parzysta lista. Nagle przed oczami przeleciała mi jakaś sylwetka człowieka. Chyba nie wyhamował i na mnie wpadł. Tylko jedna osoba tak robi.
-HANA!!
-No siema larwo. Zakończenie był tydzień temu, więc jestem.
-O czym ja jeszcze nie wiem!
Spojrzałam się na szatyna, który zaczął gwizdać.
"-Odpowiesz mi.
-Nie
-Proszę.
-Nie
-Dobra jak wygram to gadasz.
-Zgoda, ale jak ja wygram to robimy u ciebie w pokoju imprez i nocowanie.
-Wytrzymam. Zgadzam się."
Byłam razem w drużynie z Nyą, Lloydem i Jayem. Nie mogłam rozdzielać naszego Cona. Gdy weszliśmy na plac, powiedziałam.
-Wygrajmy to!
L-Damy radę. Ale trzeba ustalić kto na kogo.
-Ja na Kai'a. Proszę cię. Nie daruję mu za dziś.
Usłyszałam cichy śmieszek dwóch osób. Wiedziałam o co im chodzi.
-Dobrze. Kasumi na Kai'a, Jay na Cola, Nya na Hane i mi zostaje Zane.
-Ja się zgadzam.
-A to nie ja powinnam na mego brata.
Zrobiłam szczenięce oczy i dziecięcym głosem odpowiedziałam.
-Plosę, daj się dziecku pobawić.
-No dobrze. Czasami czuję się jakbyś była kuzynką Jay'a
Zanim zaczęliśmy, wyjaśniałam mojej przyjaciółce, co najlepiej robić. Hana miała parę wad, które można wykorzystać i zdobyć parę punktów. Mam nadzieję, że wygramy z resztą i dowiem się czegoś od szatyna.

Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz