Kasumi
Nie łatwo jest mi zapomnieć wczorajszą noc. Popisy Kai'a dały mi się nieźle we znaki. Gdy się obudziłam, kręciło mi się w głowie. Myślałam, że zaraz mi eksploduje. Zbierało mi się na wymioty, więc szybko pobiegłam do toalety. Puściłam pawia. Opóźniona reakcja mojego organizmu na jego szybką jazdę. Jeśli też będę mieć smoka to po pierwsze, będę szybko latać tylko wtedy, kiedy będzie to konieczne, a po drugie muszę do tego przywyknąć, lub przed jazdą brać jakieś tabletki na chorobę lokomocyjną. Postanowiłam się doprowadzić do ładu, zanim się pokażę w jadalni. Chwila. Zasnęłam, kiedy jeszcze lecieliśmy, a obudziłam się u siebie w łóżku. Kai musiał mnie tutaj przynieść. To miłe z jego strony. Gdy wyszłam, było już po ósmej. Czyli wszyscy pewnie już ćwiczą. Zjem jedno jabłko i się do nich dołączę. Powinnam zdążyć. Jeśli mi się nie uda to ktoś chyba będzie na mnie wściekły i lepiej będzie jak będę przed nim uciekać, gdzie pieprz rośnie. No bo mojej mamie wpadł wprost idealny pomysł do głowy (sarkazm). Dziś mam ćwiczyć walkę bronią z...Kai'em. Jak się z nią spotkam, to muszę jej bardzo podziękować. Gdy weszłam do odpowiedniego pomieszczenia, nikogo nie było. Chyba w końcu mam szczęście. Usłyszałam czyjeś kroki, a po moim ciele przeszedł nie przyjemny dreszcz. Szlag nie mam gdzie się ukryć. Ta schowam się pod stołem to na pewno mnie nie znajdzie. O czym ja myślę. Zmierz się z tym ogniem a nie uciekasz do jasnej. Postanowiłam poczekać na nieuniknione. Jednak do pokoju wszedł Cole. Odetchnęłam z ulgą.
-Jeszcze nie na treningu?
-Miałam przez kogoś małe problemy i gdy się z nimi uporałam było już po ósmej.
-Domyślam się przez kogo, bo cie szuka.
Zakrztusiłam się kawałkiem owocu i zaczęłam się walić o klatkę piersiową.
-Mam kłopoty.
-Ale chyba nie duże.
-Gdzie mogę się przed nim schować?
Czarnowłosy akurat wyjrzał na korytarz i powiedział.
-Nie zdążysz.
-Chyba że...
Mocno ścisnęłam powieki i się skupiłam. Chciałam stać się niewidzialna. Postanowiłam ich na razie nie otwierać, ponieważ nie chciałam być w stu procentach czy mi się udało. Usłyszałam czyjąś rozmowę.
-Cole do kogo mówiłeś?
-A do nikogo.
-Gdzie ona jest?
-Nie wiem o kim mówisz Kai.
-Ty dobrze wiesz. Ma ze mną trening, a jej nie ma.
W jego głosie dało się wyczuć, że jest lekko zdenerwowany. Obym tylko wytrzymała w tej pozycji. Ta chciałoby się. Jak zawsze w nieodpowiednim momencie moja moc ducha zrobiła sobie przerwę.
-Kasumi uciekaj!
Żeby wybiec z pokoju najpierw okrążyłam stół i gdy w drzwiach był już tylko czarny ninja, ruszyłam w ich stronę.
-I tak nie uciekniesz!
-Czemu zawsze kiedy coś idzie dobrze to moja moc musi się buntować.
Chwila jak pobiegnę na plac, to będę mogła jakoś go uniknąć, ale nie lataniem. Już chyba wolę latać na smok niż korzystać z tej umiejętności. Nie przyzwyczaiłam się do niej, a po dzisiejszym dam sobie z nią na razie spokój.Gdy byłam już na zewnątrz, szybko schowałam się za jakimś słupem i wzięłam głęboki oddech. Wtedy co przed nimi uciekałam, to nie musiałam biegać. W ogóle ostatnio nie biegałam i nie pamiętałam jak to jest.
-Gdzie ona jest?
-Nie wiem. Widziałeś ją może Lloyd?
-Nie Jay.
-Nie kłamcie.
Chyba ktoś wygadał moją kryjówkę, po zaraz po tym usłyszałam czyjeś kroki w moją stronę. Błagam oszczędź mnie, bo to przez ciebie się spóźniłam. Gdybyś tak szybko nie leciał to bym nie musiała siedzieć godzinę w łazience. Poczułam, że coś łapie mnie za nadgarstek i wyciąga z ukrycia. Po chwili byłam przed nim.
-Mówiłem, że nie uciekniesz, a w szczególności mnie.
Ktoś się zaśmiał na te słowa, ale nie mogłam zobaczyć kto. Nawet ruszyć się nie mogłam. Poszliśmy na bok i oparł się ręką o ścianę. Ja zaś byłam wolna i mogłam gdzieś zniknąć, ale i tak by mi się nie udało, więc po co próbować.
-Stało się coś, że się spóźniłaś.
-Musiałam po wczorajszym spędzić dobrą godzinę w łazience, ponieważ odezwała mi się choroba lokomocyjna. Zadowolony?
Zaśmiał się głośno i złapał za jeden drewniany miecz.
-W takim razie nasz trening będzie dłuższy. Nawet dobrze ci to zrobi.
Dobrze mi zrobi?! Czy on sam siebie słyszy?! Przegram z nim z kretesem i to tego będę mieć więcej siniaków niż z moją mamą, bo ona się ograniczyła tylko do mojej głowy. Dobra chyba muszę się z tym pogodzić, bo inaczej będzie po mnie. Złapał za drugą broń i poszłam za nim. Ledwo co unikałam jego ruchów. Nawet moje wczorajsze ćwiczenia nic pomogły, ponieważ po pięciu sekundach byłam na ziemi.
-1:0. Gramy do pięciu. Kto wygra ten coś wymyśla. (Ta "zbuntowany anioł". Milagros to Kasumi, a Ivo to Kai.).
-A przegrany mu si to zaakceptować?
-Tak.
-Mogłabym się od razu poddać, bo wiem, że przegram, ale ninja nigdy się nie poddaje.
-I oto chodzi. Wstawaj.
Skończyliśmy, gdy już wszyscy wyszli. Ostatecznie to Kai wygrał. Było 5:1. Tak raz udało mi się go pokonać, ale dopiero pod koniec. Teraz muszę czekać na jego pomysł.Po obiedzie, zrealizowałam swój plan, o którym wspominałam mamie. Ciasto było już zrobione, gdy wszyscy wyszli z kuchni. Zauważyłam, jak czarnowłosemu już leciała ślinka na widok tego deseru. Podziękowałam im wszystkim za ich pomoc z moją dawną fobią. Ukradkiem spojrzałam na szatyna. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Gdy usiadłam obok niego zapytałam.
-Już wymyśliłeś?
-A to. Tak już mam pomysł.
-Już się boję.
J-O co chodzi?
-Lepiej nie pytaj.
Kai schylił się do mego ucha i po cichu powiedział.
-Na placu o 22.
Przełknęłam swoją ślinę, bo wiedziałam co to znaczy.
-Cole biorę dzisiaj twój patrol.
-Dzięki stary.
-Nie ma sprawy.
Nie no ratujcie mnie. Pewnie znowu będzie się popisywał. Nie wiem co gorsze. Zostać zmuszonym to czegoś takiego czy codziennie ćwiczyć swoje moce. Chyba to pierwsze.Byłam na umówionym miejscu dziesięć minut przed czasem. Mogłam chociaż popatrzeć sobie w gwiazdy. Rodzice zawsze mówili mi, że jeśli mam jakiś problem, to tam znajdę jakąś wskazówkę. Ale oprócz licznych gwiazdozbiorów i księżyca nie było tam nic, co by mi pomogło. Zauważyłam, że na środek placu wychodzi szatyn. Światło, które odpijało się od ciał niebieskich, nadawało mu takiego magicznego uroku. Mogłam się tak na to patrzeć godzinami. Odwrócił się w moją stronę i zapytał.
-Gotowa.
-Tylko proszę cię nie rób tego co wczoraj.
-Nie gwarantuję.
-Kai!
-No dobrze.
Miał skrzyżowane palce, czyli kłamał. Zaśmiałam się pod nosem i stanęłam przy nim. Nagle przed nami pojawił się czerwony smok.
-Ma na imię Flame. Wczoraj nie było okazji.
Bestia zbliżyła się do mnie.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobi.
Pogłaskałam go po pysku, po czym poczułam jak coś łapie mnie w tali i przenosi na grzbiet wierzchowca. Potem Kai usiał przede mną i złapał z lejce. Złapałam się go i czekałam na start.
-Wierz, że nie musiałeś. Sama bym weszła.
-Oj tam.
On potrafi czasami być wnerwiający, ale nawet to w nim lubię. Dziś leciał spokojniej. Dzięki czemu mogłam podziwiać widoki. Porównując je do tamtych, to te były o wiele lepsze. Czułam się tak jakby tu od zawsze była moja cząstka, którą odkryłam dopiero wtedy, kiedy tutaj przyjechałam i spotkałam ninja. Mama wspominała, że przeprowadziliśmy się do Forest rok po moim urodzeniu, czyli pewnie to w Ninjago musiałam przyjść na świat. Jestem ciekawa jakby to się wszystko potoczyło, gdybym mieszkała tutaj od zawsze. Może moja moc ujawniłaby się wcześniej. Zbliżała się powoli północ, więc postanowiliśmy zacząć już wracać do klasztoru. Gdy wylądowaliśmy, zeszłam ze smok i jeszcze raz go pogłaskałam. Nie bałam się go już tak jak wcześniej. Kiedy zniknął odwróciłam się w kierunku szatyn, który stał za mną.
-Dziękuje ci, że dzisiaj nie leciałeś tak szybko.
-Nie ma sprawy. Powinnaś już iść spać, bo jak jutro zaśpisz to obiecuję ci, że wyciągnę cię z tego łóżka.
-No dobrze.
W podziękowaniu pocałowałam go w policzek i poszłam w swoją stronę. Nie wiem co teraz mną kierowało. Chciałam to dawno zrobić, ale coś mnie blokowało, a teraz czułam się bardziej swobodna.>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hej, jest sprawa do was. Zapewne każdy słyszał o tej ustawie a pro po internetu. Możemy temu zapobiec. Wystarczy, że wejdziemy na stronę https://saveyourinternet.eu/pl/, wpiszemy swój email, potem w okienku napiszemy nazwę naszego kraju po angielsku i wyślemy do europosła. Potrzebne jest 1000000 głosów.
CZYTASZ
Strażniczka żywiołów
RandomKasumi jest początkowo zwyczajną dziewczyną, jednak po przeprowadzce do miasta Ninjago odkrywa swoje umiejętności. Dołącza się do mistrzów żywiołów i przy nich uczy się kontrolować swoje umiejętności. Podczas jej urodzin pojawiają się kolejne moce...