Za dużo wizji

386 11 0
                                    

Gdy się obudziłam była 6 rano, więc zapewne większość jeszcze spała. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po swoje kapcie. Dobrze, że od razu ich nie założyłam, ponieważ ktoś znowu chciał mi zrobić żart. Nie mógł to być Jay. W końcu ostatnim razem dostaliśmy opiernicz od Wu. Nie mógł się znowu narazić. Do głowy przychodziła mi tylko jedna postać. Hana. Wyjęłam galaretkę ze środka i schowałam ją do butów mojej koleżanki. Próbowałam sobie przypomnieć wczorajszy dzień, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Czułam się jakbym była na kacu. Gdy weszłam do toalety i spojrzałam na lustro, byłam lekko zaskoczona. Wisiałam na nim jakaś żółta karteczka. Był na niej napisane: "Aby w pełni kontrolować swoje umiejętności, musisz osiągnąć pełnie możliwości. To taka porada od twojej mamy. Zapomnieliśmy ci złożyć życzeń, więc wszystkiego najlepszego.". Chyba tam do nich zadzwonię i zapytam dokładnie o co chodziło. Pełnia możliwości. Co to w ogóle jest? No i niby jak mam ją osiągnąć. Zapytam moich przyjaciół o co w tym chodzi. Gdy umyła twarz i doprowadziłam swoje włosy do ładu, oparłam się o zlew. Znowu się to stało. Moja prawa ręka przeniknęła i się wywaliłam. Cicho jęknęłam z bólu i się podniosłam. Moja blizna znowu zaczęła mnie piec. Jak tak dalej pójdzie to nie wiem co się stanie. Cole opowiadał, że podczas pewnej misji stał się duchem, a dzięki Misaco znowu jest człowiekiem. Jednak nie sądzę, żeby mi pomogła. W końcu tą moc mam po ojcu. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni. O dziwo spotkałam tam Kaia.
-Hej. Co tak wcześnie wstałeś?
-Zawsze tak wstaję. Ktoś tu chyba wstał lewą nogą.
-Co nie. Hehh...Mogę cię o coś zapytać.
-Wal śmiało.
-Osiągnąłeś pełnię możliwość?
Chłopak był lekko zdziwiony, ale po chwili odpowiedział.
-Tak, a czemu pytasz.
-Rada mojej mamy. Nic innego nie pisali. Nawet mi nie wyjaśnili.
-Dzięki pełni możliwości masz pełną kontrolę nad swoimi mocami. Żeby ją osiągnąć musisz przełamać swoją przeszkodę. Każdy ma inną.
Oparłam się blad i spuściłam głowę w dół.
-Jak ty ją osiągnąłeś?
-Ocaliłem Lloyda. Miałem do wyboru albo on albo ostrze kłów. Wybrałem jego. Dzięki pełni możliwości wydostaliśmy się z wulkanu.
-Tam było to ostrze.
-No.
Jeszcze bardziej pogrążyłam się w swoich myślach. Zastanawiałam się co ja mam zrobić, żeby ją osiągnąć. Jednak moje rozmyślenia nie trwały długo, ponieważ do pokoju weszła moja przyjaciółka. 
-Trzeba przyznać, że ciężko już cię złapać na jakiś dowcip.
-Muszę komuś podziękować.
-Komu? Ja podziękuję za ciebie.
Znowu dostrzegłam w oczach Hany te płomyczki. Miała już jakiś plan. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz tego co się stanie jeśli jej odpowiem. Chciała powtórzyć ten żart, co kiedyś zrobiłyśmy mojemu kuzynowi. Szybko potrząsnęłam głowę i się za nią złapałam. 
-Tego ci nie powiem. Nie mam zamiaru po tobie sprzątać, a sama wiesz jak masło wtedy ciężko schodziło.
-Chwila skąd ty?
-Wizja przyszłości zgadłem?
-Tak.
-Nie to nie. Sama się dowiem.
-Błagam cie...
Nie dokończyła, bo znowu przed oczami przelatywały mi obrazy przyszłości. Czy to się kiedyś skończy. Tym razem prawie bym upadła na podłogę, gdyby nie złapał mnie Kai. 
-Nic ci nie jest?
-Raczej nie. Chyba muszę do tego przywyknąć.
-Zabiorę cię do Wu. On coś poradzi.
Nie mogłam nic powiedzieć, ponieważ szatyn włożył jedną ręką pod moje nogi, a drugą trzymał mnie za plecy. Zaniósł mnie prosto do pokoju mistrza. Położył mnie na łóżku i opowiedział co się stało. Sensei dał mi coś do picia i kazał chwilę poleżeć. 

Mistrz wezwał Hanę do siebie, ponieważ chciał z nią porozmawiać. Tym razem nie miałam już żadnych wizji. Cieszyłam się z tego, że mogłam chwile od nich odpocząć, ale to co się stało, było łatwe do przewidzenia. Moja koleżanka dostał laską w łeb. Gdy efekt moje wycieńczenia minął, mogłam w spokoju pójść na śniadanie. Czułam się już lepiej, a moja umiejętność przewidywania przyszłości dała mi spokój. Więc jeśli chcę nad tym w pełni zapanować, muszę osiągnąć pełnię możliwości. Tylko ciekawe jak. Gdy weszłam do pomieszczenia, pierwszy rzucił się Kai.
-Już wszystko w porządku?
-Tak. Przy okazji mogłam zobaczyć jak Hana w końcu obrywa w głowę.
-To na serio bolało.
Pomasował się po czubku głowy i zerknęła na mnie.
-Co się dokładnie stało?
-Przez osobnika, który siedzi obok ciebie Lloyd, miałam dwie wizje przyszłości. Po drugiej prawie straciłam przytomność.
Popatrzyłam na szatyna, który stał obok mnie i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił ten gest. Nie zwróciliśmy uwagi na Jaya, który był bliski śmiechu. Usłyszałam jego myśli. "Kai się znowu zakochał. Skylor nie była dla niego."
-Kto to Skylor?
Mój przyjaciel lekko spochmurniał na ten dźwięk.
-To długa historia i raczej nie chcę do niej za bardzo wracać.
-Skylor to mistrzyni bursztynu. Jej moc polega na tym, że potrafi pochłonąć czyjeś zdolności poprzez dotyk. Poznaliśmy ją na turnieju żywiołów, gdy Zane został porwany. 
Nya chyba starała się coś ukryć, ale wiedziałam o co jej chodziło. Czy Kai naprawdę się we mnie zakochał. 

Po śniadaniu poszliśmy na plac. Moja przyjaciółka również musiała z nami ćwiczyć. To miała być dla niej kara. Dodatkowo ćwiczyła Jaya, a ja z kaiem. Walka wręcz szła mi już coraz lepiej, ale nie mogę to samo powiedzieć o moich mocach. Choćbym nie wiem co muszę osiągnąć tą pełnie możliwości. Gdy mój przeciwnik chciał mnie złapać za rękę i przygwoździć do ziemi, nie udało mu się, ponieważ moja ręką znów stała się niematerialna. Trzeba przyznać, że czasem jest to przydatne, ale nie zawsze. W odpowiedzi na atak szatyna złapałam go za prawą rękę i wzięłam ją za jego plecy.
-W końcu wygrałam.
-Nie byłbym tego taki pewien.
Wyrwał się z uścisku i dopną swego. Leżałam na ziemi.
-Ile to już? A pamiętam 3:0 dla mnie.
-Kiedyś uda mi się z tobą wygrać.
-Będę czekał na ten dzień.
Gdy zakończyliśmy nasze walki, poszliśmy zobaczyć, jak radzi sobie Hana. Jay nie dawał jej forów. Dziewczyna ledwo co unikała jego ciosów.
K-Stawiam dychę na Jay'a
-Wchodzę. Cole na kogo stawiasz?
-Definitywnie Jay.
Uwielbiałam w ten sposób dokuczać mojej koleżance. On nie zostawała mi dłużna. Kiedy tylko nie ćwiczyła na wf i siedziała obok kogoś, zakładała się kto wygra. Sama też obstawiałam Jaya. Wynik był bardzo łatwy do przewidzenia. Hana nie miała tak wielkiego doświadczenia co on. Po upływie dwóch minut było już po wszystkim. Gdyby tylko wiedziała, że to jemu muszę podziękować za te dowcipy to pewnie bardziej by się postarała. Ale nie chce mi się po niej sprzątać.  

Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz