Spinjitzu

437 18 0
                                    


Dni w klasztorze miały mi dość spokojnie. Oczywiście nie licząc niektórych dowcipów Jay'a. Nie zostawałam mu dłużna. Przy okazji ćwiczyłam swoje umiejętności. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy się znali od urodzenia. W końcu pewnego dnia wezwał nas Wu. Był lekko poirytowany naszym zachowaniem, ale nie był do końca zły.
-Powiedzie mi kiedy się wasza wojna na żarty skończy?
-Ale to on zaczął.
Dostałam laską w głowę i spojrzałam się na niebieskiego ninje. Był zadowolony, że to nie on oberwał, ale po chwili jemu też się dostało.
-Macie ze sobą współpracować, a nie walczyć. Rozumiem, że uwielbiacie robić kawały, ale musicie trochę zwolnić. Kasumi możesz już wyjść, Jay zostajesz tu jeszcze.
Wstałam dumna i ruszyłam w kierunku drzwi. Poszłam do swojego pokoju i włożyłam słuchawki do uszu. Postanowiła poczekać, aż mój "trener" znowu zabierze mnie na trening. Włączyłam jedną z swoich ulubionych piosenek i się na niej skupiłam. Nawet nie zauważyłam, gdy do mego pokoju wszedł Kai. Szybko wyłączyłam muzykę i zapytałam.
-Długo już tu jesteś.
-Tak długo, żeby usłyszeć jak sobie nucisz.
Zarumieniałam się i spojrzałam w inną stronę.
-Dziś ja z tobą ćwiczę. Jay za swoje dowcipy musi wyszorować kuchnie, a ty w karę musisz się czegoś nauczyć. Ale nie wiem czy to kara czy nagroda.
Podniosłam pytająco jedną brew, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Wyszłam razem z nim z pomieszczenia i skierowaliśmy się na zewnątrz. Naszykowany był już dla mnie tor przeszkód. Przeszły mnie lekkie czarki na widok maczug i innych broni. Czy on chciał mnie zabić. Uśmiechnął się w moją stronę i powiedział.
-Musisz przejść ten tor przeszkód jak najszybciej. Bez teleportacji.
-No weź
-Nie, bo inaczej się tego nie nauczysz.
Przewróciłam oczami i stanęłam na start. Początki były dla mnie dość trudne. Kilka razy oberwałam w brzuch i wypadałam z trasy. Udało mi się przejść dopiero bo dwudziestej piątej próbie. Nie należę do osób, które łatwo się poddają. Przeszłam tą karykaturę jeszcze kilka razy i mogłam poćwiczyć walkę wręcz.

Nie wiem w czym miał mi pomóc ten morderczy tor, ale czułam się trochę silniejsza. Gdy złapałam oddech, zaczęłam trening walki. Wszystko obserwował Lloyd, który miał podobno pilnować Jay'a. Czyżby mój niebieski kolega skończył już sprzątać. Walka z Kai'em nie należała do łatwiejszych. Nawet nie wiedziała kiedy, a już leżałam na ziemi. Gdy dochodził koniec tych ćwiczeń, zaczęłam się kręcić i wytworzyłam dwu-kolorowe tornado. Pokonałam dzięki temu mojego przeciwnika i upadłam na cztery litery. Szatyn wyciągnął w moją stronę rękę i pomógł wstać.
-Gratuluję opanowania Spinjitzu.
-Nieźle ci poszło. Nigdy nie widziałem takiego tornada.
Nie mogłam nic z siebie wykrztusić, bo byłam nieźle zaskoczona.
-Kai możemy chwile porozmawiać. Kasumi odpocznij tutaj, zaraz wrócimy.
Pokiwałam tylko twierdząco głową i odprowadziłam chłopaków wzrokiem.

Kai

Nieźle Kasumi poszło opanowanie Spinjitzu. Myślałem, że później się go nauczy, a tu miłe zaskoczenie. Po wszystkim Lloyd poprosił mnie na rozmowę. Poszliśmy do salonu, gdzie wszyscy czekali. Byłem lekko zaskoczony. Co on chciał nam powiedzieć.
-Chodzi o Kasumi.
-Co z nią?
-Nie martw się Kai to nic poważnego. Dowiedziałem się, że niedługo a dokładnie jutro wypadają jej urodziny.
C-Skąd?
W sumie to nie wiedziałem, kiedy ona ma urodziny, ale też nie miałem za bardzo okazji się jej zapytać, więc od kogo to wiedział.
-Jej mama mi powiedziała. Poszedłem do szkoły, gdzie uczy i się zapytałem.
Powoli już wybuchałem złością. Nie pozwolę mu zabrać Kasumi. Chwila co ja gadam. Chyba znowu się zakochałem, ale to akurat nie jest złe.
-Mogę wiedzieć po co się jej pytałeś.
-Bo to ja podrzucałem tą książkę do jej domu. Zauważyłem, że gdy brała ją do rąk, patrzyła się w kalendarz.
Lloyd jest moim przyjacielem, ale nie oddam mu jej. Trochę się uspokoiłem, gdy wypowiadał ostatnie słowa, ale nadal byłem lekko zdenerwowany. Teraz pozostało mi tylko znaleźć odpowiedni prezent dla niej. Spojrzałem na moją siostrę, która się śmiała.
-No co?
-Nic nic.
Wyszedłem z tego pomieszczenia i poszedłem do Kasumi. Siedziała i patrzyła się w niebo. Coś ją męczyło.
-Co się stało?
Usiadłem obok niej i spojrzałem w jej twarz.
-Heh nic takiego tylko ostatnio czuję się nie swoja. Czuję, że mam jeszcze jedną moc, ale nie wiem jaką. Nawet nie mogę sobie przypomnieć czy coś się kiedyś działo.
-Razem ją odkryjemy. Chodź, bo już czas na obiad. Jestem ciekaw co Jay zrobił.
-To on miał dziś gotować?
-Mniej więcej.
Starałem się ją na razie odciągnąć ją od tego problemu i dowiedzieć się sam co jeszcze potrafi. Nasz dowcipniś przygotował nam dziś lazanie. Nawet nie wiedziałem, że gotuje. Nawet nie wyszła mu zła. Nie licząc, że była lekko przypalona

Strażniczka żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz