Dwadzieścia Osiem

558 74 18
                                    

Lauren

– Lauren!

– Lucy... – jęknęłam, widząc, jak opiera się o framugę drzwi w idiotycznej, krótkiej koktajlowej sukience.

– Co się z tobą dzieje, najdroższa? Całkiem się ode mnie odgrodziłaś! Zupełnie nie wiem, o czym myślisz! – marudziła, podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie. Poczułam, że oczy mi czerwienieją. Wzbierało we mnie pożądanie. „Zachowuj się, do jasnej cholery!"

Objęła mnie za szyję, dotknęła wargami mego ucha.

– Wymyśliłam dla nas coś wyjątkowego. – Położyła mi dłonie na klatce piersiowej. Przesunęła je niżej. – Coś absolutnie wyjątkowego.

– Jak bardzo? – mruknęłam, próbując się opanować. Jej dłonie sunęły po dżinsach, drażniła mnie, a ja zesztywniałam. „Przynajmniej spróbuj się zachować..." Wsunęła palec za pasek, wciągając mnie do pokoju.

– Powiem ci, jak mi powiesz, co robisz, kiedy cię nie ma – drażniła się ze mną, a ja chwyciłam ją w talii i przyciągnęłam bliżej. Spojrzałam na jej piersi – tak wielkie, że niemal wylewały się z dekoltu.

– Może mi pokażesz – warknęłam.

„A co z Camilą?", zapytał mój wewnętrzny głos. Zignorowałam go, jak zrobiłam to już tyle razy...

Wtoczyliśmy się do sypialni, pchnęłam ją na łóżko, a ona zdołała zdjąć ze mnie koszulkę. Położyła dłonie na napiętym brzuchu. Zadarłam jej sukienkę i chciałam ją rozebrać, ale odsunęła się.

– Najpierw powiedz, gdzie byłaś.

Przysuwałam się do niej powoli, chwytając ją zębami za ucho, westchnęłam poirytowana.

– Pilnowałam Camili. – Dotknęłam nosem jej szyi, nie przejmując się kwaśnym smrodem jej krwi, choć niewykluczone, że to nie krew, lecz sama Lucy była kwaśna.

Cofnęła się gwałtownie.

– Co? Byłaś z tym ludzkim śmieciem?

Wzruszyłam ramionami.

– Już nie jest człowiekiem, jest dhampirem. – Przyciągnęłam ją bliżej, ale się opierała.

– Co z nią, do cholery, robiłaś? Jak mogłaś?! – skrzeczała, uciekając ode mnie i posyłając mi mordercze spojrzenia, dowodzące, że mam poważne kłopoty.

– Niedawno o mało jej nie zgwałcono, Lucy! Co mam według ciebie zrobić? Powiedzieć jej, żeby się odpieprzyła? – gadałam skonsternowana jej zachowaniem.

– Więc byłaś z nią zamiast ze mną, swoją dziewczyną!

– Dziewczyną? – szepnęłam, odsuwając się od niej.

– Tak się mówi na kogoś, z kim się tworzy związek!

– Związek? – powtórzyłam, rozglądając się i szukając odpowiedzi na ścianach. – Nie przypominam sobie, żebyśmy byli zaręczeni.

Wrzasnęła gniewnie, ciągnąc się za przedłużone przez fryzjera włosy.

– Lauren, czy ty w ogóle nie zaglądasz na Facebooka? Zaznaczyłam tam, że jestem w związku! Z tobą!

– Korzystasz z Facebooka?

Oczy wyszły jej z orbit i poczerniały. Wyglądała tak, jakby chciała się na mnie rzucić. „Co mogłoby być zabawne..."

– Tak! Jestem jedną z twoich znajomych na Facebooku, o czym pewnie byś wiedziała, gdybyś sprawdzała swój profil! A teraz usiłujesz zaprzeczyć, że zdradzałaś mnie z tą ludzką zdzirą, którą podobno zgwałcono! Sama się o to prosiła! Nienawidzę cię!

Stałam nieruchomo przez dobrą minutę, czując, że oddalam się od własnego ciała. Po pierwsze dlatego, że nie wolno nam korzystać z portali społecznościowych – bo są bardzo niepewne, jeśli chodzi o ochronę danych – a po drugie dlatego, że nie mogłam znieść tego, co od niej usłyszałam.

– Cofnij to! – warknęłam, zbliżając się do niej.

– Co mam cofnąć? Że zdzira sama się o to prosiła czy że cię nienawidzę?

– To pierwsze! Mam gdzieś, czy mnie nienawidzisz, czy nie!

Poprawiła włosy.

– To już koniec, Lauren. Koniec! – Poprawiła sukienkę i wypadła z sypialni.

– Nigdy niczego nie zaczynaliśmy! – krzyknęłam za nią. Nie odpowiedziała.

Stałam nieruchomo, będąc pod wrażeniem tego, czego właśnie dokonałam. „Właśnie zerwałam z dziewczyną, która nie była nawet moją dziewczyną. Powinni przyznawać za coś takiego nagrody".

Kręciłam z niedowierzaniem głową, podnosząc koszulkę z podłogi. „Cóż, drobna niewygoda. Jeśli chcę się zabawić, muszę się za kimś rozejrzeć".

Wróciłam do pokoju Camili. Usnęła. Usiadłam w fotelu przy łóżku, marszcząc brwi na widok mokrej od potu piżamy. To początek przeziębienia – tyle o ludzkich schorzeniach wiedziałam ze szkoły. Chciałam poprawić jej kołdrę, ale poruszyła się przez sen. Wiedziałam, że śni o nim.

„Pieprzyć to, najwyżej później mnie za to znienawidzi".

Wsunęłam się do łóżka obok niej, pilnując się, żeby jej nie dotknąć. Jej twarz złagodniała, odprężyła się. Splotła stopy z moimi. Oddychała spokojniej, a na jej obliczu odmalowała się dziwna słodycz.

Pocałowałam ją w czoło.

„Słodkichsnów, Camilo".    

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now