Dwadzieścia Dziewięć

582 67 7
                                    

Camila

– Masz trzy sekundy, żeby zdjąć ze mnie łapę i odsunąć się na bezpieczną odległość! – wrzasnęłam, kiedy słońce wdarło się do sypialni przez dosyć żałosne firany.

– Ciebie również miło widzieć tego ranka. – Lauren zachichotała, wcale się nie spiesząc z uwalnianiem mnie ze swoich objęć.

Byłam nie tylko zesztywniała, ale i obolała, jak słusznie przewidział Galen. Jęknęłam, kiedy Lauren przewróciła mnie na plecy.

– Wstawaj. Musisz coś zjeść. Doktor kazał.

– Nie jestem głodna. – Przewróciłam się na bok, chowając twarz w poduszce. „Nigdzie się stąd nie ruszam", pomyślałam.

– Nie możesz nie jeść! – odrzekła, poprawiając mi poduszkę.

– Sprawdź mnie. A od kiedy pozwoliłam ci sypiać w moim łóżku?

Tym razem zamiast poduszki szturchnęła mnie.

– Zawsze wstajesz lewą nogą? Okay, jeśli chcesz zostać sama, idę do kuchni, bo bardzo chce mi się pić.

– Nie jestem głodna – powtórzyłam.

– Już to mówiłaś! – odkrzyknęła i trzasnęła drzwiami. Chciałam zostać w łóżku, ale każdy poszum wiatru na dworze brzmiał jak oddech za szybą, a pusty pokój działał mi na nerwy. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do umywalni. Umyłam twarz i zęby i sięgnęłam po płyn do ust. Przelałam trochę płynu do nakrętki, kiedy ta wysunęła mi się z palców, spadając prosto na wykładzinę. Widziałam, jak spada, jak na zwolnionym filmie. Pochyliłam się i chwyciłam ją, nie uroniwszy ani jednej kropli. Uniosłam brwi. „Kiedyś tak nie umiałam..."

Kiedy zeszłam na dół, w foyer nie było nikogo, za to wielkie marmurowe drzwi stały otworem. Przystanęłam, a potem szybko pobiegłam do salonu, bojąc się po drodze, że ktoś mnie goni. Zupełnie jak dziecko.

Kiedy wpadłam do kuchni, stwierdziłam, że Lauren znalazła sobie kolegę do picia: Shawna. Rozmawiali o czymś, ale przerwali raptownie, widząc mnie w drzwiach.

– Dzień dobry – przywitał mnie Shawn. Nie odpowiedziałam, oparłam się o blat i wbiłam w niego wzrok. Po blacie potoczyło się ku mnie jabłko, Lauren nalewała wodę z czajnika do kubka. Napiłam się ostrożnie gorącej herbaty. Przeżyłam coś w rodzaju déjà vu, bo przypomniałam sobie dzień, w którym po raz pierwszy miałam okazję spróbować wyszukanych śniadań w Varnley. Niepokojące było to, że dziś Lauren zajmowała się moimi ludzkimi potrzebami, a wtedy unikałam jej za wszelką cenę. A Shawn, który okazał się wtedy tak opiekuńczy, teraz wyraźnie mi przeszkadzał.

Przyglądał mi się, kiedy jadłam ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Lauren otworzyła lodówkę i wyjęła z niej paczkę szynki. Wepchnęła sobie do ust połowę zawartości, popijając krwią prosto z butelki.

– Dobrze się czujesz? – zapytał Shawn. Kiwnęłam głową, choć mój wyraz twarzy powiedział mu, że jest inaczej. – Na tyle dobrze, by rozmawiać?

– O czym? O czym chcesz ze mną rozmawiać? O serze, sałatce, salaterce?! Czy o tym, że o mało mnie nie zgwałcono? A może o tym, że jestem zakładniczką? I tkwię w gównie po uszy. Wybieraj! – odpowiedziałam mu zadziwiająco spokojnie.

– O tym, co czuję.

– Okay. Jak się dzisiaj miewasz? Jesteś wesół? Przygnębiony? Zapewniam cię, że czujesz się lepiej ode mnie.

– Mówię poważnie, Camila.

Lauren spojrzała na nas zza lodówki i uniosła brwi, ale się nie odezwała.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now