Szesnaście

604 68 1
                                    

Camila

Do jadalni wprowadził mnie Zayn, a Shawn szedł tuż za nami. Na ścianach w świecznikach płonęły świece, zalewające salę łagodnym blaskiem. Na oknach zaciągnięto czerwone kotary, a na środku jadalni stał bardzo długi stół, przykryty szkarłatnym obrusem i niezwykle wykwintnie zastawiony. Każdy porcelanowy talerz musiał kosztować fortunę.

Zayn poprowadził mnie w kierunku środka stołu i odsunął dla mnie krzesło. Usiadłam. W mgnieniu oka znalazł się naprzeciw mnie i stanął przy swoim krześle. Do jadalni wchodzili pozostali goście i zajmowali miejsca. Po mojej lewej stronie usiadła czarnoskóra Amerykanka, a po prawej Shawn.

Gdy wszyscy byli na miejscu, jadalnię wypełnił szmer przyciszonych rozmów. Pochyliłam się w kierunku Shawna.

– Dlaczego mnie zaproszono? – zapytałam najcichszym szeptem.

– Jutro rano rada ma podjąć decyzję, co z tobą zrobić. Członkowie rady chcieli cię poznać.

– Jaką decyzję? – zapytałam zaniepokojona.

– Wydarzyły się... różne rzeczy... – Bawił się jednym z wielu noży, a ujrzawszy w lśniącym ostrzu moje lekko przerażone oczy, odłożył go. – Nie martw się, Camila. Nie zostaniesz pozbawiona mego towarzystwa.

Tym martwiłam się najmniej. Niepokoiły mnie natomiast te „różne rzeczy", które się wydarzyły.

– Co się wydarzyło?

– Nie mogę ci powiedzieć. A poza tym... – zerknął ku drzwiom, po czym ujął mnie pod łokieć i pociągnął do góry – ...rozpoczyna się część oficjalna.

Otwarto drzwi, w których ukazał się król. Wszyscy umilkli i wstali. Odsunięto krzesło u szczytu stołu i przysunięto je odrobinę, gdy król już usiadł. Dopiero wtedy pozostali, w tym królewskie potomstwo, usiedli ponownie.

Pochyliłam się i utkwiłam wzrok w Jego Królewskiej Wysokości. Zauważyłam, że król i Lauren mieli podobne stroje, aczkolwiek Lauren miała suknię. Stroje były ozdobione herbem. Lauren zachowywała się niezbyt dostojnie. Uśmiechając się arogancko, puściła oko do Lucy, która zachichotała, a potem bawiąc się kosmykiem włosów, odwzajemniła jego zaczepkę. Poczuła moje spojrzenie i zerknęła na mnie. Uśmiechała się szeroko, ale przestała, gdy podczaszy nalał jej puchar krwi.

Obok mnie pojawił się kelner, proponując wino. Kiwnęłam głową, więc zniknął i wrócił po kilku sekundach. Po minucie czy dwóch służba napełniła wszystkie puchary i przyniosła olbrzymie patery z jedzeniem. Posiłek nie był zbyt obfity, składała się na niego zupa i przekąski. Poprosiłam o zupę. Przede mną leżały rozmaite sztućce, patrzyłam na nie i zastanawiałam się, w jakiej kolejności ich użyć. Zerknęłam na mych towarzyszy, szukając pomocy, ale Shawn i Zayn prowadzili rozmowy z sąsiadami.

– Zacznij od tych, które leżą na zewnątrz – szepnęła cicho Amerykanka, siedząca z mojej lewej strony. Dziwne, że wampir, którego nie znam, ośmielił się udzielać mi rad.

– Dzięki – syknęłam, podnosząc leżącą z brzegu łyżkę. Amerykanka zagłębiła łyżkę w zupie, nabierając od siebie. Poszłam w jej ślady, przyglądając się uważnie, jak je. Skrzywiłam się, podniósłszy łyżkę do ust. Szparagi! Obrzydlistwo!

Uśmiechnęła się rozbawiona.

– Mam na imię Normani – przedstawiła się.

– Camila – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.

– Och, już wiem. – Zachichotała.

Uniosłam brwi, niezbyt zadowolona z tego, że wszyscy mnie tu znają, ale ona tylko się uśmiechnęła.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now