Rozdział 2 - Ulica Pokątna & Pociąg

55 1 1
                                    

Na ulicy Pokątnej było bardzo tłoczno. Nie było miejsca na wejście gdziekolwiek. Zostałam popchnięta chyba z dziesięć razy. To działało mi na nerwy. Poszłam do księgarni i zebrałam wszystkie potrzebne książki. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś. Był niski i miał przylizane blond włosy. Za dużo żelu? Czym on jest? Smarownicą?
- Uch, uważaj - warknęłam i pozbierałam swoje książki. Chłopak przewrócił oczami.
- Patrz jak chodzisz.
Spiorunowałam go wzrokiem.

- A może sam popatrz.
Wtedy udałam się z rodzicami, żeby zapłacić za książki. W końcu okazało się, że zdobyliśmy wszystko oprócz naszych różdżek.

- Chodźcie obie, pora na różdżki - rzekł mój tata prowadząc nas do Ollivandera. Westchnęłam i przepchałam się przed moją siostrę, żeby być pierwsza.
- Aurora! - skarciła mnie matka. Wzruszyłam ramionami.

- Ups.
Zza biurka wyłonił się starszy mężczyzna, sprawiając, że ja i moja siostra podskoczyłyśmy.
- Och wybaczcie, kochane. Przyszłyście po różdżki, zgadza się? - obie pokiwałyśmy głowami - Bardzo dobrze w takim razie. Skoro jesteście bliźniaczkami postaram się dać wam takie same różdżki.
Uważnie się nam przyjrzał i wyciągnął dwie identyczne różdżki.
- Dziesięć i trzy czwarte cala, wykonana z drewna winorośli, posiada rdzeń ze smoczego serca. - Wręczył nam obu różdżki i ku mojemu rozczarowaniu, obie się zaświeciły, a nasze włosy się najeżyły.
- Och, cudownie! - mężczyzna się uśmiechnął. Moi rodzice uśmiechnęli się radośnie i zapłacili za różdżki.
- Bliźniaczki! - ucieszyła się Hermiona.
- Fu - wzdrygnęłam się i odeszłam.
Może i byłyśmy takie same fizycznie, ale w środku nie. I byłam zadowolona.

Musiałam wbiec w ścianę. W ŚCIANĘ, żeby dostać się na peron numer 9 i 3/4. Sprawiłam, że moja siostra poszła pierwsza w nadziei, że zderzy się ze ścianą i rozwali sobie głowę. Przesadziłam? Przepraszam. Ale przeszła doskonale, więc podążyłam za nią. Rodzice poszli za nami. Gdy zobaczyłam pociąg z napisem Hogwarts Express moje oczy się rozszerzyły.
- O mój... - zobaczyłam inne dzieci biegające wokół i próbujące dostać się do środka. Zobaczyłam też tego samego blondyna. Lekko się skrzywiłam. Już go nie lubiłam. Wystarczyło patrzenie na niego i już byłam rozzłoszczona.

- W porządku, wy dwie. - powiedziała matka, przytulając nas i całując czubki naszych głów, po czym ojciec zrobił to samo.
- Zachowujcie się. Zwłaszcza ty, Auroro. - przewróciłam oczami.
- Oczywiście, tato.
Zachichotał i przytulił nas jeszcze raz. W końcu wsiadłam do pociągu i usiadłam w pustym przedziale, modląc się, żeby moja siostra nie usiadła ze mną.

Moje modlitwy się powiodły. Zamiast tego usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka o zgubionej ropusze. W tym roku będę otoczona przez idiotów. Zobaczyłam tą dziewczynę, która wyglądała nieco jak mops.
- Mogę się dosiąść? - spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami.
- Bądź moim gościem.
Uśmiechnęła się i usiadła.
- Jesteś mugolaczką czy czystej krwi? - spytała.

Zerknęłam na nią zdezorientowana, po czym przypomniałam sobie, że mugolak oznacza osobę urodzoną z dwóch niemagicznych ludzi.
- Mugolaczka. - westchnęłam - czasami żałuję, że tak jest.
Dziewczyna zmarszczyła nos.

- Nigdy nie słyszałam, żeby jakiś mugolaczka tak o sobie mówił. Po prostu miejmy nadzieję, że jesteś adoptowana. - wyszczerzyła do mnie zęby.
- O dziwo, też mam taką nadzieję, choć wątpię w to. Tak czy inaczej jestem Aurora Granger, a ty?

- Pansy Parkinson! - dziewczyna się uśmiechnęła - Do jakiego domu chcesz trafić? Ja będę w Slytherinie.
Zachichotałam.
- Nie obchodzi mnie gdzie mnie przydzielą. Chociaż Slytherin brzmi fajnie. - Pansy się uśmiechnęła.
- Mam nadzieję, że tak będzie. Będziemy świetnymi przyjaciółkami. Mimo że jesteś mugolaczką.
- Ech, dzięki. - uniosłam brew.
Niedługo przyszła kobieta z wózkiem.

- Coś z wózka, kochane? - pokręciłam głową, podobnie jak Pansy.

Wreszcie pociąg się zatrzymał. Pansy zapiszczała z radości, zasadniczo sprawiając, że dzwoniło mi w uszach. Auć. Pansy i ja wyszłyśmy z pociągu, a ona uderzyła mnie, wskazując na chłopaka o blond włosach.
- To jest Draco Malfoy. Czy on nie jest wspaniały?
Lekko się zakrztusiłam.

- Nie za bardzo. Jest cały twój.
- Dobrze - Pansy się do mnie uśmiechnęła.
Zobaczyłam moją siostrę i wskazałam na nią.
- A to jest moja bliźniaczka. - Pansy na nią spojrzała.
- Wygląda na to, że znalazła sobie kolegów.
Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam ją z rudym gościem i innym chłopakiem w okularach.

- Fu - wymamrotałam. Pansy zachichotała z mojej reakcji, a ja na nią spojrzałam. Czuję, że ona jest taka jak ja... ale ja jestem gorsza. Przemierzyliśmy jezioro łódkami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam ogromny budynek wyglądający jak zamek w niewielkiej odległości.

To się dzieje naprawdę. Rzeczywiście idę do Hogwartu.

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now