Rozdział 8 - Niezbyt Dobry Początek

28 1 0
                                    

Od wydarzenia na meczu minęło kilka miesięcy i udało mi się skutecznie unikać Dumbledore'a. Ale jak długo to potrwa? Patrzyłam przez okno, obserwując spadający czysty, biały śnieg i przylegający do ziemi. Cały Hogwart był przysypany i sprawiało to, że wyglądał znacznie lepiej. Uśmiechnęłam się i wyszłam do Wielkiej Sali, żeby spotkać się z Pansy i Milicentą i żebyśmy mogły razem wejść do pociągu.

Trio siedziało razem i mruczało coś o dziale ksiąg zakazanych w bibliotece i o Nicholasie Flamelu, gdy Harry i Ron grali w szachy nie dotykając ich nawet swoimi palcami.
- W co do licha wy gracie?
Hermiona przewróciła na mnie oczami.
- Czemu tu jesteś?
- Żeby dowiedzieć się w co grają ci dwaj idioci - warknęłam.
- Szachy czarodziejów - Ron spojrzał na mnie. Uniosłam brew.
- Czy ty i bliznowaty nie powinniście się pakować?
- Nie żeby to była twoja sprawa albo żeby cię to interesowało ale moi rodzice wyjeżdżają do Rumunii.
- Och jak przyjemnie. Nie było ich stać żeby wziąć cię ze sobą? - rzuciłam i uśmiechnęłam się.
- Aurora! - oburzyła się Hermiona.
- Wracajcie na zesłanie.
Nie będę kłamać mówiąc, że poruszyło mnie to i sprawiło, że przeszedł mnie lekki dreszcz. Naprawdę miałam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
- Bawcie się dobrze ze swoim Nicholasem Flamelem, trójgłowym psem i działem ksiąg zakazanych.
- Jakim cudem się dowiedziałaś?! - warknął Potter.
- Mój sekret - wzruszyłam ramionami.
Szczerze, chciałam zostać i ich szpiegować ale zamiast tego jechałam do domu jakichś nieznajomych, żeby ewentualnie zostać zamordowana.

Siedziałam w pociągu, spoglądając przez okno w głębokiej zadumie. W czyim domu będę i czy ta przerwa Świąteczna będzie fantastyczna czy niesamowicie przerażająca?
- Więc, jak to się stało, że twoja szlamowata siostra zostaje w Hogwarcie? - spytała Milicenta.
- Zdecydowała, że zostanie ze swoimi sługusami - wzruszyłam ramionami. Wiedziałam dlaczego, ale nic o tym nie mówiłam. Pansy westchnęła.
- Nie wiem jak wytrzymam te dwa tygodnie nie widząc Dracona.
Przewróciłam oczami.
- Nie zabrałaś mu jednej z jego szat?
- Czy co?! - Milicenta czymś się zakrztusiła i zaśmiała się.
Pansy się zarumieniła.
- Masz w nich tylko spać. - uśmiechnęłam się. Uniosła brew.
- Tak właśnie planowałam.
Oczywiście, że planowała. Z całą pewnością miała obsesję na punkcie tego półmózgiego blondyna i szczerze, robiło mi się przez to niedobrze.

Musiałam słuchać wywodów i zachwytów Pansy nad Draconem i innych rzeczach przez prawie całą drogę. Przerwali jej Crabbe, Goyle i Malfoy, którzy właśnie wcisnęli się do naszego przedziału. Malfoy usiadł obok mnie, więc uskoczyłam na bok tak daleko jak się dało.
- Daj spokój, Granger. Nie jestem taki zły.
Posłałam mu brudne spojrzenie.

Perspektywa Dracona (w ich przedziale):

- Daj spokój, Malfoy. One są w naszym przedziale, nie pozwól tym dziewczyną zatrzymać nas przed pójściem tam. - zaskomlał Goyle.
- Zamknij się, Goyle! Nie idę tam przez Pansy i wiem na pewno, że gdy tylko usiądę ona zacznie dotykać mnie i moje włosy.
- Mogę usiąść między nią, a Milicentą - westchnął - A ty i Goyle możecie usiąść po stronie Aurory.
- Nie dzięki, wolę nie być obok tej porąbanej dziewczyny.
To było zdecydowanie za mocne i chciałem mu to powiedzieć, ale tego nie zrobiłem. Tylko przewróciłem oczami.
- Dosyć! Nie idziemy.

I poszliśmy. Weszliśmy do przedziału i usiedliśmy na umówionych miejscach. Granger odskoczyła daleko ode mnie.
- Daj spokój, Granger. Nie jestem taki zły.
Posłała mi brudne spojrzenie.
- O nie, nie jesteś zły. Jesteś przerażający.
- Nieważne - uniosłem brew.
Atmosfera w wagonie była napięta.
- Dlaczego w ogóle tu jesteście? - spytała Granger.
- Oryginalnie to był nasz przedział kiedy jechaliśmy do Hogwartu, a wy w nim jesteście.
- Cóż, jedziemy właśnie na Kings Cross, A NIE do Hogwartu, także to powinno nie mieć znaczenia - powiedziała i uniosła brew.
- Masz gadane, Granger. Pewnego dnia będziesz miała przez to kłopoty.
- Podobnie jak ty! - warknęła.
Zamilkłem i odwróciłem wzrok. Nie chciałem tego przyznać, ale miała rację.

Przez resztę drogi nie padło już ani jedno słowo. Było tak sztywno, że jeden ruch mógłby kogoś poruszyć i wpadłby w furię. Od razu jak pociąg się zatrzymał, Granger wybiegła. Uniosłem brew.
- Sądzę, że chyba naprawdę jesteś przerażający, Malfoy. - Bulstrode się uśmiechnęła.
- Zamknij się, Bulstrode!
- Czy ona wie, że zaniosłeś ją do skrzydła szpitalnego? Gdybym nie wiedział lepiej, powiedziałbym, że martwisz się o nią. - westchnął Crabbe.
- Nie martwię się o nią! - warknąłem - to była zwyczajna ślizgonka, która wiła się na podłodze, a ja nie widziałem nikogo innego, kto oferowałby pomoc inną niż Parkinson, która tylko krzyczała w niebogłosy jak jakaś świruska. To, że zabrałem ją do skrzydła nie znaczy, że ją lubię albo o nią dbam. A teraz trzymaj swoją gębę zamkniętą. Zresztą wszyscy trzymajcie.

- Moja zamknęła się na stałe, Dracusiu - zamruczała Parkinson.
Fu. Przewróciłem oczami i wyszedłem. Od razu zobaczyłem moich rodziców. Moja matka pocałowała mnie w policzek i uśmiechnęła się.
- Jak do tej pory w Hogwarcie?
- Świetnie! - uśmiechnąłem się.
Ojciec rozejrzał się wokół. Wtedy sobie przypomniałem, że mamy gościa w te święta.
- Kim jest osoba, która z nami zostaje?
Mój ojciec zerknął na mnie surowo.
- Aurora Granger.

Granger? Poważnie?
- Dlaczego?
Narcyza pokręciła na mnie głową, co było znakiem, żebym się uciszył.
- Napisałem ci w liście i też dlatego, że jej rodzice mają dużo pracy - odpowiedział mój ojciec dosadnie. Nic nie powiedziałem. Parsknąłem gniewnie.

- Aurora! - zawołał. Odwróciłem się i zobaczyłem, jak odwraca się w naszą stronę. Podeszła powoli i wiedziałem, że mnie zauważyła, bo jej oczy się rozszerzyły, a jej mina była zawiedziona.

Perspektywa Aurory:

Tak szybko jak odeszłam, poczułam mdłości ze zdenerwowania. Wtedy zobaczyłam Dracona i już wiedziałam. No to ze mną koniec. Ta przerwa zaczyna się robić beznadziejna i wiedziałam, że będzie stanowczo najgorsza. To będą niekończące się tortury i wołanie po nazwisku. Weź się w garść, Aurora. To dwa tygodnie. Zachowaj dystans, nie patrz na niego i rozmawiaj z nim tylko wtedy kiedy będzie to konieczne. Dotarłam do rodziny, stojącej przede mną.
- Dzień dobry...
Jego rodzice się uśmiechnęli.
- Zostajesz z nami na tą przerwę.
Przytaknęłam.
- Dziękuję za propozycję przyjęcia mnie za moich rodziców. - uśmiechnęłam się.
- Żaden problem, kochana. Jestem Narcyza Malfoy, a to jest Lucjusz Malfoy, rodzice Dracona i jestem pewna, że poznałaś już mojego syna.
- Pewnie - powiedziałam, patrząc na niego.
Spojrzał w dół, nic nie mówiąc. Wydawało się, że schował się w skorupie. Byłam zaskoczona, ale wtedy zorientowałam się, że to prawdopodobnie przez jego rodziców.

Och jaka zabawa się szykuje. Wyczujcie sarkazm.

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now