Rozdział 19 - Kamień Filozoficzny #3

26 2 0
                                    

Wtedy przyjrzałam się bliżej odbiciu w lustrze.
- To pan? - Harry i ja spytaliśmy w tym samym momencie, a moje oczy się rozszerzyły.

Quirrel się obrócił, wyglądając poważnie. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby tak wyglądał i to mnie przerażało. Czułam dreszcze biegnące wzdłuż mojego kręgosłupa i lekko się skrzywiłam.
- Nie, niemożliwe. Snape miał, to on miał...

Quirrell się uśmiechnął i odezwał się grubszym głosem. Więcej się nie jąkając. Odsunęłam się lekko, a Harry podszedł bliżej.
- Tak, on wygląda na takiego. A poza tym kto by oskarżał b-b-b-biednego j-j-j-jąkałę profesora Quirrella?

- To nienormalne! - zawołałam. Quirrel na mnie spojrzał.
- Zamknij się!
Uniosłam brew.
- Bezczelnie.
Harry spojrzał na mnie, żebym się zamknęła, po czym dalej szedł naprzód, mówiąc.
- Ale wtedy, w czasie meczu Quidditcha Snape usiłował mnie zabić.
- Nie. To Quirrell próbował cię zabić. Nie Snape! - nauczyciel spojrzał na mnie, a później na Harry'ego.
- Ślizgonka ma rację. I wierz mi, gdybym przez pożar nie stracił kontaktu wzrokowego to dziś już byś nie żył. Mimo że Snape mruczał swoje przeciwzaklęcia.
Skrzyżowałam ramiona i podeszłam, patrząc na Harry'ego.
- Mówiłam ci.
- Okej rozumiem. - Harry spojrzał na mnie - Miałaś rację. Ja się myliłem.
Uśmiechnęłam się dumnie.

- Od początku stanowiłeś dla mnie zagrożenie. Zwłaszcza po Święcie Duchów - kontynuował Quirrell.
- Znaczy, że to pan wpuścił trolla?
- Bystre spostrzeżenie. Snape niestety nie dał się zwieść - rzucił - Gdy wszyscy biegali po lochach, poszedł na trzecie piętro, by mi odciąć drogę! I oczywiście już mi więcej nie ufał. - obrócił się, patrząc w lustro. - Rzadko zostawiał mnie samego. Ale jednego nie mógł wiedzieć. Nie jestem sam. Nigdy.

Nie jest sam?
- Co ma pan na myśli? - spytałam, przełykając ślinę, automatycznie żałując, że się odezwałam. Zignorował mnie.
- A teraz, co mi to lustro da? Widzę to, czego chcę. Siebie z kamieniem w ręku. Ale jak go dostać?

Wtedy usłyszałam cichy szept, który brzmiał, jak bardzo chory człowiek, który przez długie lata nie pił wody.
- Wykorzystaj chłopaka.
Wtedy odwrócił się..
- Do mnie, Potter! No już! - wrzasnął na niego, a Harry zaczął iść.
- Harry zwariowałeś? Nie ruszaj się!
Już miałam podejść, żeby zatrzymać Harry'ego, ale Quirrell podniósł rękę i niewiedzialna siła rzuciła mną przez pokój, wystarczająco mocno, żebym uderzyła w ścianę i poczułam ostre chrupnięcie, ale nie słyszałam skąd. Jedynym co usłyszałam było:
- Aurora nie!
Wtedy zrobiło się czarno. Znów poczułam, że unoszę się z mojego ciała. Mam już naprawdę dość tych pozacielesnych doświadczeń.
- DO MNIE POTTER, TERAZ! - wrzasnął Quirrell. Potter wtedy podszedł do niego i spojrzał w lustro.

- Zdradź mi, co tu widzisz?
Harry spojrzał w lustro, a jego oczy się rozszerzyły. Zobaczyłam w jego kieszeni wybrzuszenie. Kamień. Zdobył kamień. Podeszłam w mojej duchowej formie, z szeroko otwartymi oczami. Harry jednak skłamał.
- Dumbledore mi gratuluje. Zdobyłem puchar domów.
Zły ruch, Potter, zły ruch. I miałam rację, bo po chwili usłyszałam głos.
- Łże jak pies.
- Gadaj prawdę! - krzyknął znowu Quirrell - Co zobaczyłeś?
- Ja z nim porozmawiam - szepnął głos.
- Mistrzu, nie jesteś dość silny.
Kto to do cholery był?
- Do tego siły mi wystarczy. - To było wszystko, co usłyszałam, zanim Quirrell zaczął odwijać swój turban. Oczy mi się rozszerzyły, gdy zobaczyłam profil.
- Harry Potter... spotkanie po latach.
- Voldemort. - powiedział zaskoczony Harry, lecz odrobinę przestraszony.

Voldemort odezwał się, a tym razem, gdy wiedziałam, że to on, z jakiegoś powodu opadłam z powrotem do swojego ciała. Czułam, że przytomnieję. Chociaż nie mogłam się poruszyć. Miałam szeroko otwarte oczy, gdy oglądałam scenę, rozgrywającą się przede mną.
- Tak. Widzisz czym się stałem? Co muszę znosić, aby przetrwać? Jak zwykły pasożyt żywię się krwią niewinnych. Ona pozwala się jakoś utrzymać, lecz własnego ciała nie mogę stworzyć.
Własnego ciała... dlatego chce ten kamień. Żeby stać się nieśmiertelnym i zapanować, cóż... nad światem. Teraz to brzmi jak komiks o superbohaterach, który kiedyś ukradłam kuzynowi.
- Jest coś, co może mi je dać. Coś, co w tej chwili spoczywa w twej kieszeni.
Widziałam, jak Harry ucieka, ale Quirrell pstryknął palcami i otoczył ich ogień.
- Nie bądź głupcem. Po co umierać w mękach, gdy można przyłączyć się do mnie i żyć? Już mam oko na tą tutaj ślizgonkę.
Mnie? O nie.

- Nigdy! - wrzasnął Harry.
- Waleczny - Voldemort się zaśmiał - Zupełnie jak rodzice. Powiedz, Harry, chciałbyś znowu zobaczyć matkę i ojca? Wspólnie wrócimy im życie. W zamian oczekuję tylko jednego.
Obiecuję, że jak Harry popadnie w ten nonsens, zabiję go, zaraz po tym, jak będzie kolej Voldemorta.

Harry spojrzał w dół na swoją kieszeń i wyjął kamień.
- Właśnie tego, Harry. Nie ma dobra i zła. Jest wyłącznie potęga i ci, którzy są zbyt słabi, by do niej dążyć. Razem możemy osiągnąć wszystko. Ale daj mi ten kamień!
- Ty kłamco! - Harry krzyknął gniewnie, wpatrując się w niego.
- Zabij! - warknął Voldemort.
Quirrell wtedy podleciał i zaczął go dusić. Moje oczy zrobiły się czerwone, ale nadal nie mogłam się ruszać. Spojrzałam na kamień, później na Quirrella i na Harry'ego. Poczułam, że znowu się zmieniam, a oczy Harry'ego się rozszerzyły. Wstałam, nie czując bólu... jak na razie i rzuciłam się na Quirrella, właściwie odrywając go od Harry'ego. Quirrell wrzasnął, ale kopnął mnie, a ja uderzyłam w ścianę, choć nie tak mocno. Wstałam i otrząsnęłam się, warcząc. Quirrell wrócił już do Harry'ego, ale zanim dosięgnął kamienia, chwycił Quirrella za rękę, paląc go. Quirrell wył z bólu.
- Co to za czary?!
- Kamień, jest na schodach! - warknął Voldemort.
Harry podszedł, zatrzymując Quirrella i paląc jego twarz. Skrzywiłam się. To było brutalne. Wtedy zmienił się w proch. Zmieniłam się z powrotem i udało mi się wstać. Harry podniósł kamień i spojrzał na mnie.
- Aurora, wszystko w porządku?
Pokiwałam głową, a moje oczy nadal były czerwone. Wtedy ujrzałam za jego plecami czarną mgłę i krzyknęłam.
- Uważaj!
Wrzasnęło i wleciało w niego, a później we mnie. Potknęłam się obok Harry'ego, uderzając mocno w podłogę, a moja głowa uderzyła o stopień.

Tym razem, nie miałam pozacielnesnego przeżycia. Byłam martwa?

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now