Rozdział 4 #2 - Malfoy vs Potter

51 1 0
                                    

Stałam za miotłą, przyglądając się jej ostrożnie. Mam jeździć na miotle? Rozejrzałam się po krajobrazie. Byliśmy na bardzo przestronnej łące z rosnącą wszędzie zieloną trawą. Stałam pomiędzy Pansy a Milicentą. Popatrzyłam wokół na innych uczniów i zobaczyłam moją siostrę, Weasleya i Pottera.
- O co się założymy, że Weasley dostanie w twarz swoją miotłą?
- Zapłaciłabym, żeby to zobaczyć. - szepnęła do mnie Milicenta.
Trio mnie usłyszało i spojrzało za siebie. Ron się skrzywił. Chciałam coś powiedzieć, ale pani Hooch, nasza nauczycielka mi przerwała.

Przeszła pomiędzy nami, mówiąc.
- Dzień dobry, uczniowie.
- Dzień dobry, pani Hooch - reszta klasy odpowiedziała chórkiem.
Pokiwała głową i powiedziała dzień dobry jeszcze paru osobom, po czym zatrzymała się, rozpromieniona.
- Witam na pierwszej lekcji latania. Na co wy czekacie? Szybko stańcie po lewej stronie miotły. Ruszać się, jazda.
Wykonałam polecenie, tak jak reszta klasy, stając po lewej strony swojej miotły. To jest naprawdę śmieszne. Moje myśli zostały przerwane przez głos pani Hooch, dzwoniący mi w uszach.
- Wyciągnijcie rękę nad miotłą i powiedzcie "do mnie".
Rozejrzałam się, patrząc na nich wszystkich. Widziałam, jak miotła Pottera uniosła się do jego ręki za pierwszym razem i moją siostrę posyłającą mu oburzone spojrzenie. Albo może to była zazdrość? Może to i to. Ona zawsze chce być we wszystkim najlepsza. Eliksiry byłyby dla niej trudne. Nie skłamałabym, mówiąc, że jego niewielka liczba prób nie była zła. Trochę miałam nadzieję, że jego miotła uderzy jego i Weasleya. Ostatecznie wyciągnęłam swoją rękę nad miotłę i powiedziałam "do mnie", a moja miotła również podleciała za pierwszym razem. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.

Zerknęłam na moją siostrę i Weasleya. Moja siostra miała problemy, co sprawiało, że uśmiechałam się jeszcze szerzej. Zorientowała się, że się jej przyglądam i spiorunowała mnie wzrokiem oburzona. Posłałam jej figlarny pocałunek, a ona zaczerwieniła się ze złości i odwróciła się dalej próbując unieść swoją miotłę.
- Do mnie. Do mnie. Do mnie.
Spojrzałam na Weasleya, po tym jak zmęczyłam się oglądaniem niepowodzenia mojej siostry. Śmiesznie było na to patrzeć, ale czasami robiło się nudno. Weasley nadal próbował.
- Do mnie, do mnie, do mnie! - wziął jeden ostateczny wdech i powiedział znów - DO MNIE!
I wtedy moje modły się spełniły.

Miotła zerwała się i uderzyła go w twarz. Gdy Pansy, Milicenta i ja to zobaczyłyśmy, pękałyśmy ze śmiechu. Potter również się śmiał.
- Ale śmieszne - Ron spiorunował go wzrokiem.
To tylko sprawiło, że śmiałam się bardziej. Gdybym mogła przybić piątkę miotle, zrobiłabym to. Pani Hooch przerwała nasz śmiech, mówiąc:
- Dobra, kiedy już chwycicie miotłę macie na nią wsiąść. - chwyciliśmy je - Trzymajcie mocno chyba, że chcecie zlecieć.
Chwyciłam mocniej swoją miotłę. Szczerze, to nie była taka zła lekcja. Trochę rozrywki tu i tam.
- Gdy usłyszycie gwizdek mocno odepchnijcie się nogami od ziemi. Miotły trzymać równo. Zawisnąć w powietrzu, nachylić się nad trzonkiem i wylądować. Na mój gwizdek. Trzy, dwa... - dmuchnęła w gwizdek. Widziałam, że wszyscy byliśmy gotowi do uniesienia się, zanim Neville nam nie przeszkodził, wzlatując wyżej niż powinien.
- Wow - powiedział, roztrzęsiony.

- Panie Longbottom, pa-pa-pa-panie Longbottom!
Mocno ugryzłam się w policzek, żeby powstrzymać śmiech, chcący wydostać się ze mnie. Słyszałam, jak mówił do swojej miotły.
- Na dół, na dół! - powiedział, ale przez to tylko podniósł się wyżej.
- Wracaj tu w tej chwili! - warknęła pani Hooch.
Odwróciłam się z innymi, żeby zobaczyć co się dzieje. Miotła szarpała nim dookoła gwałtownie i uderzała raz po raz w cegły budynku szkoły. Po chwili miotła przyspieszyła, kierując się w stronę ziemi, żeby zaraz gwałtownie polecieć w górę i zacząć lecieć prosto na nas. Pani Hooch wyciągnęła swoją różdżkę, ale skończyła odskakując przed miotłą, tak jak my wszyscy. Poczułam, że na kogoś wpadłam, gdy uskoczyłam w bok, prawie się przewracając i poczułam jakieś ręce, łapiące mnie. Nie widziałam kto to był ale ta osoba musiała wiedzieć, że to ja, bo natychmiast mnie puściła. Odwróciłam się i zauważyłam, że Malfoy piorunuje mnie wzrokiem.

Zignorowałam jego spojrzenie i dalej oglądałam scenę, rozgrywającą się przed moimi oczami. Zatrzymał się na posągu z włócznią. Nie trwało to długo, zanim jego szata rozerwała się, a on sam spadł, znów zatrzymany. Jego szata rozdarła się jeszcze bardziej i wtedy spadł na ziemię, lądując z łoskotem.
- Au! - skrzywiłam się trochę. To będzie bolało, stary. Wszyscy ruszyliśmy w jego stronę.
- Odsuńcie się!
- Złamał coś? - wyszeptała moja siostra.
- Nie, skądże. Ten głupi gryfon spadł z trzydziestu metrów! - wycedziłam. Posłała mi gniewne spojrzenie.
- Nikt cię nie pytał - przewróciłam oczami.
- Nikt tobie nie odpowiedział, więc stwierdziłam, że sama to zrobię.
- Dziewczęta! - warknęła Hooch.
Obie się uciszyłyśmy, a ona pomagała Longbottomowi.
- Au, au, au.

- Złamany nadgarstek. Biedaku. Wstawaj, no do góry! - spojrzała na nas - I nie ważcie się odrywać stóp od podłoża zanim nie wrócę ze skrzydła szpitalnego. Jasne? Jak kogoś zobaczę na miotle, zostanie wyrzucony z Hogwartu, zanim zdąży powiedzieć Quidditch.
Poczułam się nieswojo. Wiedziałam, że coś się stanie, kiedy Hooch nie będzie. Rozejrzałam się i ujrzałam Dracona, podnoszącego przypominajkę Neville'a.

- Widzieliście go? - spytał Draco - Gdyby tłuścioch tego nie zapomniał, pamiętałby, żeby lądować na tyłku.
Parsknęłam, na jego oświadczenie i otrzymałam spojrzenia od Hermiony, Harry'ego i Rona.
- Weźcie się w garść. - rzuciłam - To było śmieszne. Jego upadek na tyłek był jeszcze śmieszniejszy.
Draco spojrzał na mnie, wyraźnie zaskoczony.
- Oddawaj to, Malfoy. - powiedział Harry, stając przed nim.
Draco się do niego odwrócił i posłał mu długie, obrzydzone spojrzenie.
- Nie. Schowam ją i niech sobie Neville znajdzie.

Podrzucił ją i złapał, po czym wsparł się na miotle i wzniósł się w powietrze. Co za popis.
- Może na dachu? - spytał.
Pansy miała uśmieszek na twarzy. Wtedy obrócił się, będąc w powietrzu.
- Za wysoko, Potter? Strach cię obleciał?
Harry wyglądał na... poirytowanego i zaczął wsiadać na swoją miotłę. Pansy się uśmiechnęła.
- Coś mi się wydaje, że to będzie interesujące. Miejmy nadzieję, że Harry skończy tak samo jak tłuścioszek Longbottom.
Parsknęłam i przytaknęłam. Nasza szkolna 'gwiazda' robiąca z siebie ofiarę? Bardzo proszę.
- Harry, nie można! - usłyszałam moją siostrę - Pani Hooch nam zabroniła, poza tym nie masz pojęcia jak się lata!
Co za wzór wszelkich cnót.
- Och zamknij się, Hermiona. Nikogo nie obchodzi, co masz do powiedzenia, więc równie dobrze mogłabyś trzymać swoją buźkę zamkniętą. - warknęłam. Hermiona spiorunowała mnie wzrokiem.
- Harry! - Harry ją zignorował, lecąc do Dracona.
- Co za kretyn. - usłyszałam jej drwinę.
Przewróciłam oczami i odepchnęłam ją i Weasleya z drogi, chcąc mieć lepszy widok.
- Hej! - syknął Weasley.
- Zamknij się, rudzielcu. - warknęłam do niego. Skrzywił się. Hermiona na mnie spojrzała.
- Jesteś taka denerwująca.
To wszystko? Wow.
- Jesteś taką niedogodnością w moim życiu. - warknęłam, ignorując jej zszokowaną reakcję. Wyraźnie uderzyłam w czułe miejsce. Ale to nie moja sprawa.

Pansy i Milicenta podążyły za mną, stając obok i obserwując rozwijającą się scenę.
- Oddawaj to, Malfoy albo zaraz zwalę cię z miotły! - usłyszałam Harry'ego.
Chwyciłam Pansy i Milicentę w ekscytacji. Obie dziewczyny spojrzały na mnie, uśmiechając się.
- Coś takiego. - powiedział paskudny Malfoy.
Harry podleciał do niego ze złością, chcąc chwycić kulkę, ale Draco odwrócił się pod miotłą i już zaraz z powrotem był na górze. Znowu popisy.
- Złap ją, jeśli umiesz. - powiedział i wystrzelił rękę do przodu, wyrzucając przypominajkę daleko, a Harry za nią poleciał.

Niedługo Harry ją złapał i jęknęłam razem z resztą ślizgonów. Wtedy wrócił na ziemię i usłyszałam resztę klasy, z wyjątkiem mnie i ślizgonów, cieszącą się. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.
- Uważaj, Potter. - powiedziałam, a Harry podszedł do mnie.
- Na co... Granger? - wyrzucił.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam go, widząc McGonagall. Wytarłam ręce o szatę. Będę musiała je później umyć.
- Harry Potter - zawołała - za mną.
Zaczęła iść w przeciwną stronę, a Harry za nią. Wtedy zachichotałam i obserwowałam jak odchodzą.

Ależ pełna wrażeń lekcja. Ciekawe czy Harry'ego wyrzucą?

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now