Rozdział 12 - Znów W Hogwarcie

29 1 0
                                    

To był ostatni dzień w Dworze Malfoyów i dzień, w którym wracałam do Hogwartu i szczerze, od balu tydzień temu, nie wychodziłam ze swojego pokoju. Zgredek przychodził, żeby sprawdzić, co ze mną i żeby posprzątać jedzenie, którego nie zjadłam. Z każdym dniem stawałam się coraz szczuplejsza i mogę powiedzieć, że Narcyza się o mnie martwiła, tak jak Lucjusz... tak myślę. Dzisiaj był ten dzień, w którym zdecydowałam się wyjść z mojego pokoju i zjeść śniadanie.

Weszłam do kuchni i zobaczyłam, że Narcyza podskoczyła.
- Aurora! - posłała mi radosny uśmiech.
Delikatnie się uśmiechnęłam i usiadłam, biorąc najmniejsze gryzy jedzenia. Chociaż coś. Właściwie nic nie mówiłam. Po prostu zjadłam i wróciłam do swojego pokoju, zaczynając pakować ubrania. Gdy spakowałam połowę ubrań, usłyszałam pukanie do drzwi. Obróciłam się i zobaczyłam Draco stojącego w wejściu.
- Czego chcesz, Malfoy?
Przewrócił oczami.
- Moi rodzice są gotowi do wyjścia. Pospiesz się, Granger.
- Wszystko jedno. - wymamrotałam, pakując ubrania i inne rzeczy szybciej. Niedługo skończyłam i zeszłam z nimi na dół. Obydwaj jego rodzice się uśmiechali, a twarz Dracona wróciła do swojego twardego wyglądu. Ignorowałam jego obecność. Jego rodzice wyprowadzili nas z domu i zawieźli na Kings Cross.

Gdy przybyliśmy na stację, Narcyza i Lucjusz przytulili mnie i pożegnali się ze mną, po czym uczynili to samo z Draconem. Pobiegłam do pociągu, żeby jak najszybciej się od niego oddalić i usiadłam w przedziale. Wyjrzałam przez okno, po czym usłyszałam wchodzących ludzi.
- Słuchaj, Draco. Jeżeli jesteś tutaj, żeby znowu uczynić mój czas trudnym...
Przerwałam, widząc Pansy, Milicetnę i Blaise'a. Uśmiechnęłam się do nich.
- Hej.. - powiedziałam i wróciłam do patrzenia przez okno.
- Hej - powiedziała cała trójka.
- Jak wasze Święta? - spytałam ich.
- Świetnie - powiedziała Pansy.
- Było okej. - wymamrotała Milicenta.
- Bardzo dobrze - rzekł Blaise.

Pokiwałam głową i wróciłam do milczenia.
- Jak twoi rodzice? - zapytała Pansy.
- Moja mama musiała mieć operację... - westchnęłam - Nie słyszałam o nich nic od dnia balu.
Milicenta zmarszczyła brwi.
- Wiesz co jest nie tak?
- Mój tata o niczym nie wspominał - wzruszyłam ramionami - Jaka jest pewność, że powiedział mojej siostrze? - westchnęłam, krzyżując ramiona. Blaise uniósł brew.
- Znów twoje oczy.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje oczy były czerwone. Mrugnęłam i zmieniły się.
- No cóż.
Ich trójka również zamilkła.

W końcu pociąg zatrzymał się, dotarłszy do stacji. Wstałam i wyszłam, nie czekając na nich. Zderzyłam się z kilkoma ludźmi, ale nie dbałam o to. Chciałam tylko być już w Hogwarcie.

Poczułam, że ktoś mnie chwycił i odwróciłam się.
- Panna Granger - zobaczyłam Dumbledore'a.
- Dzień dobry, profesorze Dumbledore.
- Porozmawiajmy, - uśmiechnął się - dobrze?
Przytaknęłam i przygryzłam wargę, chyba nie mogłam tego dłużej unikać.

Byliśmy w jego gabinecie, a ja siedziałam na krześle, patrząc na niego ponad biurkiem.
- Teraz wiem, że jesteś świadoma, że chcę z tobą porozmawiać i podejrzewam, że przez jakiś czas tego unikałaś.
Spojrzałam w dól i przytaknęłam.
- Przepraszam.
- W porządku, w porządku - pokręcił głową - Wiem, że to musi być przytłaczające ale niektórzy nauczyciele i ja dociekliśmy do tego, przez co przechodzisz.
Spojrzałam na niego.
- Czego się dowiedzieliście?

- Jesteś animagiem. To jest umiejętność zmieniania się w szczególne zwierzę według własnego uznania. Ale z powodu tego, że urodziłaś się w mugolskiej rodzinie to dziwne, że to masz. Ale ty jesteś innym animagiem. Twoje oczy się zmieniają, w zależności od nastroju, dzięki czemu możesz zmienić się w zwierzę, ale dostosowane do twojego nastroju.
- Jak się zmienić? - uniosłam brew.
Dumbledore pokręcił głową.
- Nie możemy cię nauczyć, dopóki nie będziesz na drugim roku. - odparł Dumbledore, a ja westchnęłam - Po tym będziesz musiała zostać zarejestrowana przez Ministerstwo Magii. I z całym szacunkiem byłoby o wiele łatwiej, gdybyś nikomu o tym nie wspominała. Zrozumiałaś?
- Tak jest - pokiwałam głową.

Uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze! Teraz chodźmy na obiad. Jestem dość głodny i jestem pewny, że ty też. - powiedział.
Wtedy zaczął wychodzić, a ja za nim. Animag... wow.

Siedziałam w Wielkiej Sali, odkładając jedzenie na talerzu, po czym zaczęłam jeść. Pansy znowu flirtowała z Draconem. Próbowała pocałować go w policzek, ale on za każdym razem się wykręcał. Blaise na mnie patrzył.
- Więc, co Dumbledore miał do powiedzenia?
- Nic takiego - wzruszyłam ramionami - Tylko pytał jak się mają moi rodzice.
Crabbe podniósł wzrok.
- Prawdopodobnie niedługo będą w grobach.
Zobaczyłam, jak trio podrywa głowy. Hermiona obrzuciła Crabbe'a gniewnym spojrzeniem, chcąc już wstać, ale Potter i Weasley ją przytrzymali. Przełknęłam i nic nie powiedziałam.
- Posunąłeś się za daleko, Crabbe - warknęła Pansy.
Odsunęłam swój talerz.
- Nie. On pewnie ma rację.
Wstałam i wyszłam, łzy piekły mnie w oczy. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie, spoglądając na kominek i wycierając opadające łzy. Wtedy poszłam do łazienki i zauważyłam, że moje oczy były matowoszare. Potrząsnęłam głową, a one z powrotem się zmieniły.

Siedziałam przy biurku w moim dormitorium, pisząc do moich rodziców, żeby dowiedzieć się czy wszystko dobrze. Napisałam ich imiona i włożyłam list do koperty, podając go mojej sowie, która z nim odleciała.

Założyłam piżamę i weszłam do łóżka, moje oczy były szeroko otwarte, gdy patrzyłam przed siebie. Umierałam z niepokoju o moich rodziców. Co jeśli Crabbe miał rację? Co jeśli już są w grobach... rzeczy mogą się tak szybko zmienić. Trochę załkałam, po czym usłyszałam otwierające się drzwi. Zwinęłam się i przykryłam się cała kołdrą, pozwalając łzom cicho spływać. Słyszałam Pansy i Milicentę.
- To co powiedział Crabbe było okropne - zawołała Pansy.
- Jeżeli Draco by to powiedział też byś ją broniła? - odpowiedziała dosadnie Milicenta.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Milicenta zadała dziś jedno prawdziwe pytanie, a brak odpowiedzi doprowadził mnie do krawędzi, więc cicho płakałam, nie wydając z siebie dźwięku. Moje ciało nawet się nie trząsło.
- Czasami przyjaciele są ważniejsi niż zauroczenie, które nigdy się nie spełni. - westchnęła Milicenta.

Płakałam dopóki nie zasnęłam. Wyrwało mnie z mojego ciała i unosiłam się. Nie teraz echh. Zostałam pociągnięta do działu ksiąg zakazanych i ręki, która magicznie unosiła się w powietrzu i trzymała lampę. Co do cholery? Cicho za nią podążałam i usłyszałam znajomy głos.
- Flamel. Nicholas Flamel. Gdzie on jest? - to był Potter.
Co on robił? Wtedy przypomniałam sobie ten moment pomiędzy Hagridem a trio, gdy rozmawiali o Nicholasie Flamelu. Podążyłam za nim ciekawie i zobaczyłam, jak ściąga pelerynę i wyciąga książkę. Otworzył ją i od razu ze stron wyłoniła się twarz i wypuściła głośny krzyk.

- Kto tu jest? - usłyszałam Filcha. O o. Już po nim.

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now