Rozdział 5 #2 - Niechętna Pomoc

37 1 0
                                    

Następnego ranka obudziłam się w swoim łóżku. Ból głowy zniknął, ale nadal miałam jeden z tych irytujących bóli, który był jednak łatwy do zniesienia. Lekko się podniosłam. Pansy i Milicenta zauważyły mnie, przerywając rozmowę.
- Hej! Wszystko w porządku?
Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się. Spodziewałam się, że zamiast tego będę w skrzydle szpitalnym.
- Ach... tak, w porządku. Mam tylko lekki ból głowy. - uśmiechnęłam się. obie dziewczyny pokiwały głowami.
- Mamy Zaklęcia. - wspomniała Milicenta.
- Przygotuję się.
Dziewczyny wyszły ze swoimi książkami, żebym mogła się ubrać. Przebrałam się w swoje szaty, a z mojej kołdry ześlizgnął, gdy ścieliłam łóżko. Podniosłam go i otworzyłam.

"Zobaczyłem cię przed pokojem wspólnym i zaniosłem cię z powrotem do środka. Zaniesienie Cię do skrzydła szpitalnego byłoby kłopotliwe, a ja jednak wolałbym, żeby ludzie nie wiedzieli, kim była osoba, która nieszczęśliwie ci pomogła"

Liścik nie był podpisany. Tylko go złożyłam i wsunęłam do poszewki na poduszkę. Kto mnie zaniósł do mojej sypialni? Ktokolwiek to był, byłam wdzięczna. Nie chciałabym być zbombardowana pytaniami, na temat tego, co się stało. Ach, tak. Wyraźnie to pamiętam. I od razu wiedziałam, że moja siostra i jej podwładni coś knuli.

Byłam ostatnią ślizgonką siadającą przy stole. Usiadłam pomiędzy Blaisem i niestety Crabbem. Jadłam śniadanie w ciszy i piłam trochę soku dyniowego, chcąc się nawodnić i wyeliminować ból w mojej głowie. Pansy nadal gapiła się na Dracona, jak zwykle mając w oczach to rozmarzenie. Milicenta i ja wymieniłyśmy się spojrzeniami i zachichotałyśmy cicho. Poczułam na sobie czyjś wzrok, więc odwróciłam się, widząc moją siostrę i jej sługusów, obserwujących mnie ostrożnie.
- Odwróćcie się, dziwolągi. - powiedziałam do nich bezgłośnie.
Wyglądało na to, że zrozumieli co powiedziałam, bo się odwrócili. Czy czuli coś, gdy niechętnie ich obserwowałam? Mam nadzieję, że nie.

Byliśmy na Zaklęciach i ta lekcja mnie wykańczała. Mieliśmy przed sobą pióra.
- Po cholerę nam to? Robimy ptaka? - zadrwiłam.
Moja siostra się odwróciła, piorunując mnie wzrokiem.
- Możesz się zamknąć? Psujesz wszystkim atmosferę tą swoją... negatywnością.
Przewróciłam oczami i wyszeptałam.
- Powinnaś była zostać zjedzona przez tego trójgłowego psa. Znacznie ułatwiłoby mi to życie.
Jej oczy się rozszerzyły i odwróciła się, szepcąc coś do Rona. Wtedy on się odwrócił, przyglądając mi się uważnie. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nauczyciel mi przerwał.

- Jedną z fundamentalnych zdolności czarownika jest lewitacja... lub umiejętność zmuszania obiektów do lotu. Ee, macie swoje pióra?
Moja siostra uniosła swoje pióro, poruszając nim. Zorientowałam się, że Draco siedział obok mnie, obserwując moją siostrę z nienawiścią, po czym spojrzał na mnie w ten sam sposób.
- Pansy, zmiana miejsc. - wyszeptałam. Wychyliła się, żeby zobaczyć, kto siedział obok mnie.
- Chętnie.
Szybko się zamieniłyśmy, gdy nauczyciel kontynuował. Przegapiłam połowę, przez zamianę. Draco wyglądał na niewzruszonego.

- ... obrót i trach. No, proszę.
Wszyscy podnieśliśmy swoje różdżki i wykonaliśmy "obrót i trach".
- Dobrze. A teraz wymowa. Wingardium Leviosa. Powtórzmy.
Rozejrzałam się po klasie i zaczęłam próbować, ale nic się nie działo. No co za...
- Ej, stop stop stop! Jeszcze komuś tym oko wydłubiesz. - powiedziała moja siostra i zobaczyłam Weasleya, wymachującego energicznie swoją różdżką - Poza tym mówisz to źle. To jest Levi-O-sa, a nie Levio-SA.
Tylko pokręciłam głową i przewróciłam oczami.
- Wielka panna Wiem-To-Wszystko.
Ron rzucił mi zirytowane spojrzenie.
- Zrób to, jak jesteś taka cwaniara. No dalej.
Wypowiedziała zaklęcie, a jej pióro zaczęło się unosić. Wszyscy przerwali rozmowy, żeby oglądać, jak pióro się unosi i szczerze, ja też.
- Idealnie! Przyjrzyjcie się dobrze, pannie Granger się udało!

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now