Rozdział 7 - Quidditch & Okropne Wydarzenia

34 1 0
                                    

Stałam na trybunach Slytherinu, modląc się, żeby Slytherin wygrał. Jeżeli nie, byłabym zawiedziona, ale zawsze jest następny raz, racja? Stałam pomiędzy Pansy i Milicentą, nasza trójka była zbyt podekscytowana, żeby usiąść lub stać spokojnie. Miałam w sobie tyle adrenaliny, że nawet nie udawałam.

Żadna z drużyn nawet nie wyszła, ale wszyscy już dopingowali. Wtedy się zorientowałam, że ja też. Więc naprawdę nie mogę na to narzekać, prawda? Pansy szczerzyła zęby w uśmiechu.
- Jeżeli wygramy, to na kolacji będziemy świętować.
Milicenta i ja skinęłyśmy głowami na znak, że zrozumiałyśmy.

Nie trwało długo zanim zobaczyliśmy gryfonów, wylatujących razem ze Slytherinem, doping robił się coraz głośniejszy.
- Cześć! Witam na pierwszym meczu Quidditcha w sezonie! - ogłosił jeden z gryfonów. - Dzisiaj grają Slytherin oraz Gryffindor!
Wtedy zorientowałam się jak duże było boisko. A było absolutnie ogromne. Owinęłam swój szalik szczelnie wokół szyi, uderzając nim przez przypadek kogoś stojącego za mną.
- Uważaj, Granger - rzekł znajomy głos. Odwróciłam się.
- Powiedziałabym przepraszam, ale boję się, że kłamanie jest grzechem.
Wtedy się odwróciłam, oglądając grę i próbując ignorować fakt, że Malfoy był za mną.

Dwie drużyny zebrały się wokół i zauważyłam, jak pani Hooch wchodzi i patrzy na nich w górę, mówiąc. Nawet jeśli chciałabym wyostrzyć słuch, nie mogłam, bo była za głośno, a wiatr tego nie ułatwiał. Ostatecznie tłuczki zostały wypuszczone.
- Tłuczki uwolnione, poleciał także znicz!
Przygryzłam wargę w oczekiwaniu, chcąc, żeby gra toczyła się szybciej i mając nadzieję, że jakiś gryfon spadnie z miotły albo chociaż dostanie tłuczkiem w głowę. Wow... naprawdę jestem w Slytherinie i szczerze? Byłam dumna mogąc być jedną z nich, pomimo tych wszystkich denerwujących czubków. Jak - Malfoy, Crabbe i Goyle.

- Kafel poszedł w górę i ruszyli! - natychmiast drużyny zaczęły się ruszać, Gryffindor zdobył pierwsze dziesięć punktów, dzięki idiotycznej Angelinie Johnson.
- Eh. - jęknęłam, podobnie jak Pansy i Milicenta. Harry prawie spadł ze swojej miotły, kiedy tłuczek obok niego przeleciał, omijając go i poczułam wypełniające mnie rozczarowanie. Cholera.

Obserwowałam dalej i zobaczyłam, jak Flintowi nie udaje się przerzucić tłuczka, przez blokadę Wooda.
- Czy oni już niewystarczająco mocno trenowali?! - zawołałam, gestykulując do drużyny Slytherinu.
- Nie chciałbym tego mówić, Granger, ale zgadzam się z tobą - powiedział Malfoy. Posłałam mu spojrzenie. Nie byłam pewna jakie spojrzenie, ale na pewno wiedziałam, że nie było dobre.

Moje oczy wędrowały za kaflem, dopóki Gryffindor nie zdobył następnych dziesięciu punktów.
- TO JAKIEŚ ŻARTY! - krzyknęłam. Okej, więc nie umiem przegrywać. Ale czy ja wcześniej nie próbowałam nastawić się pozytywnie? Prychnęłam gniewnie. Ujrzałam, jak Wood ZNOWU zablokował kafla. Skrzywiłam się i zostałam przy moich gniewnych uwagach. Wtedy Flint wziął pałkę od innego gracza, po czym mocno posłał kafla w stronę Wooda. Uderzył go prosto w brzuch. Patrzyłam, jak spada i uderza w piaszczystą ziemię z hukiem. Zaczęłam chichotać razem z innymi ślizgonami. Niestety nie otrzymaliśmy punktu.

Niedługo skupiłam się na kaflu, widząc jak przelatuje przez okrąg i zdobywa nam punkty. Uśmiechnęłam się dumnie.
- Ssij to, Gryffindor! - rzuciłam, zanim zobaczyłam Angelinę Johnson (myślę, że tak ma, poprawcie mnie jeśli się mylę) wpadającą na trybuny, po uwięzieniu między dwójką ślizgonów. Opadła na ziemię, nieprzytomna. Zerknęłam na Harry'ego, który się skrzywił. Po chwili zdobyli punkt. Klapnęłam histerycznie.
- TAK! - mieliśmy wtedy 20 punktów - Patrzcie, mamy remis z Gryffindorem - zauważyłam.
Harry po coś poleciał. Znicz. A po chwili zobaczyłam, jak jego miotła energicznie miota nim we wszystkie strony, przybierając każdą pozycję pod słońcem. Co do diabła?

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now