Rozdział 6 - Dlaczego Tak Się Czuję?

37 1 1
                                    

Perspektywa Dracona:

Siedziałem przy stole Slytherinu na śniadaniu i ku mojemu zaskoczeniu Granger jeszcze tu nie było.
- Myślicie, że gdzie jest Granger? - spytałem Crabbe'a i Goyle'a.
Pansy podniosła wzrok. Widziałem jak jej twarz czerwienieje z zazdrości. Pansy mnie irytowała. Każdego dnia mojego życia. Tak samo jak Granger kiedyś- nadal. Jeżeli kiedykolwiek dowie się, że to ja zaniosłem ją z powrotem do pokoju wspólnego i jej łóżka, to wolałbym nie żyć. Mogłem podsłuchać co się dzieje przy stole Gryffindoru i słyszałem, jak Weasley próbuje namówić Harry'ego do zjedzenia śniadania. Przewróciłem oczami i zaśmiałem się pod nosem. Gryfifndor przeciwko Slytherinowi. Podobało mi się, jak wypowiadaliśmy Gryffindor. To było wyjątkowo szorstkie. Tylko przez hańbę tego domu.
- Gdzie ty byłaś?! - spytała Bulstrode.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że Granger siada. Wyglądała na zmęczoną. Czy ona nie spała?

- Nie wyspałam się. Więc próbowałam ukryć worki pod oczami korektorem. Sorry. - wymamrotała, napełniając swój talerz bekonem i tostem. Obserwowałem ją, wyginając brwi w łuk.
- Czy troll przysporzył ci koszmarów? - uśmiechnąłem się, a Crabbe i Goyle się zaśmiali.
Granger spojrzała na mnie, jej oczy błysnęły na czerwono, żeby po chwili wrócić do normalnego czekoladowego brązu. Nie jestem pewny czy zauważyła... jednak ja tak.
- Dla twojej informacji ty półmózgi blond matole, zdobyłam nam punkty. Więc sugeruję, żebyś zostawił swoją buźkę zamkniętą. - uśmiechnęła się słodko. Oczywiście w fałszywy sposób. Spojrzałem gniewnie, ale miała rację, więc tylko wróciłem do wsuwania jedzenia do ust. Zabini, Crabbe i Goyle patrzyli na mnie śmiesznie. Zignorowałem ich i jadłem dalej.

Perspektywa Aurory:

Po uciszeniu Malfoya, co każdego dnia stawało się coraz łatwiejsze, skupiłam się na stole gryfonów. Byłam podekscytowana, żeby zobaczyć Slytherin i Gryffindor grających przeciwko sobie. Zjadłam swój bekon i wypiłam trochę soku, po czym wzięłam sobie kawałek tosta. O dziwo, byłam bardzo głodna. Słyszałam Snape'a, który mówił do Harry'ego.
- Nasz szczęściarz. Jeżeli udało ci się pokonać tego trolla to mecz Quidditcha nie sprawi ci trudności. Mimo że gracie ze Slytherinem.

Wtedy usłyszałam, jak Harry mamrocze.
- Krew mu leciała.
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę, widząc Snape'a, utykającego do swojego krzesła. Co do licha? Zaczął bredzić o tym, jak się domyślał, że to Snape wypuścił trolla dla zmyłki, czy tam jakieś bzdury, żeby mógł przejść obok tego psa. Teraz byłam już kompletnie zaintrygowana. Więc odwróciłam się, wgapiając się w nich i słuchając. Trochę przegapiłam, zanim usłyszałam.
- ... tego pilnuje pies. I tego Snape szuka.
Czego do licha chciałby Snape? Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się, zamyślona.
- To co Aurora, podekscytowana, żeby zobaczyć swój pierwszy mecz Quidditcha? - spytał jakiś trzecioklasista. Tylko wzruszyłam ramionami, ledwo potwierdzając.

Perspektywa Dracona:

Po tym, jak wleciała sowa Pottera z jakąś dużą paczką, moja sowa też przyleciała, upuszczając list do mojej ręki. Był od rodziców. Hm. Wtedy zacząłem go otwierać i cicho czytać.

"Draco,

Mamy gościa, który zostaje z nami podczas tej przerwy Świątecznej. Mam nadzieję, że okażesz jej szacunek. Pochodzi z mugolskiej rodziny ALE głęboko w środku posiada moc, jakiej nikt przedtem nie widział. Więc miej do niej szacunek i bądź miły. Do zobaczenia na tej przerwie, kiedy wrócisz do domu.

Lucjusz."

Przewróciłem oczami i złożyłem list. Zobaczyłem, że Granger uważnie mi się przygląda.
- Na co się gapisz, ty brudna szlamo?
Od razu się odwróciła. Wtedy poczułem coś w moim brzuchu. Czułem się trochę winny. Miałem rację. Jest szlamą. I to BRUDNĄ. Dosłownie patrzyłem na swój brzuch, dopóki to uczucie nie przeszło. Wtedy nie mogłem przestać na nią patrzyć, z jakiegoś powodu.

Patrzyłem na nią przez całe 30 sekund, po czym poczułem, że dziewczyna siada obok mnie.
- Dracuuuuś. Spójrz na mnie!
Ehh. Pansy.
Więc spojrzałem na nią, nachmurzony.
- Nie teraz, Pansy!
Widziałem Bulstrode i Granger, wyglądające na rozbawione. Spiorunowałem te dwie wzrokiem, a później trzech chłopców, Crabbe'a, Goyle'a i Zabiniego, bo patrzyli na mnie w ten sam sposób. Pansy nie chciała mnie puścić i przejechała palcami po moich włosach.
- Nie! Dotykaj włosów. - syknąłem. - Ani żadnej części mojego ciała.
Widziałem, że zrobiła się czerwona z zawstydzenia, zanim odeszła, patrząc w swój talerz.

Dlaczego w ogóle patrzyłem na Granger? Nie powinienem się nawet interesować szlamami. Ale ona była silna, jedyna, która postawiła mi się, żeby bronić samą siebie, nie tak jak jej siostra. Nic dziwnego, że Aurora nienawidzi tej drugiej szlamy. Draco przestań. Przestań ją podziwiać. Jest mugolaczką. Pamiętaj o tym. Mentalnie uderzyłem się i skończyłem jeść, nie będąc już głodnym. Posłałem ostanie spojrzenie w stronę Au- Granger, a ona niestety to zauważyła.
- Przestań się na mnie patrzyć, świrze! - rzuciła. Spiorunowałem ją wzrokiem.
- Opanuj się, Granger. Nie patrzyłem na ciebie. W każdym razie nie jesteś aż taka ważna. Żadne szlamy nie są ważne. Cała wasza banda, szczególnie ty, jesteś małą haniebną... - poczułem ostry ból w boku. Zabini mnie szturchnął.
- Przestań, teraz.
- Ale dlaczego? - warknąłem.
On tylko pokręcił na mnie głową, jakbym nie miał o niczym pojęcia.

Perspektywa Aurory:

Miałam dość Dracona, który z ukrycia mnie obserwował. Byłam zdenerwowana na Zabiniego, który przerwał Draconowi. Chciałam usłyszeć, co ma do powiedzenia, żebym mogła go zniszczyć. Albo uderzyć. Może to i to. Spojrzałam na niego szybko i zobaczyłam cień winy w jego oczach. Pewnie fałszywy. Ten dzieciak wie, jak zrobić widowisko. Milicenta spojrzała na mnie, po chwili odwracając wzrok i spoglądając na Pansy. Wstałam i wyszłam z Wielkiej Sali i poczułam łzy napływające mi do oczu, wychodząc. Dlaczego to się działo? Rzadko kiedy płaczę.

Perspektywa Dracona:

Spoglądałem za nią, gdy wychodziła i zmarszczyłem brwi. To było prawdopodobnie przeze mnie. I ku mojemu rozczarowaniu, poczułem to samo uczucie w brzuchu. Winę. Po prostu się pojawiła.
- Miło, Malfoy. - rzuciła Bulstrode.
To sprawiło tylko, że poczułem się jeszcze bardziej winny, mimo to odpowiedziałem.
- Pewnie nawet nie chodzi o mnie. Może sowa jej umarła, czy coś.
Byłem w stanie poczuć, jak wszyscy przyjaciele wokół przewracając oczami.
- Cóż, nie mylisz się - powiedział Crabbe - ona jest hańbą.
Zignorowałem go. Próbowałem pozbyć się poczucia winy.

Ale nie mogłem. Dlaczego tak się czuję?

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now