Rozdział 16 - To Nie Snape!

28 2 1
                                    

Tygodnie upływały, a ja wciąż otrzymywałam wiele obelg od wszystkich ślizgonów. Stara śpiewka, po staremu "dziwoląg" "szalona suka" "przegryw" "szlama" "wkrótce umrzesz" "taka słaba". Straciłam Pansy jako przyjaciółkę, więc miałam tylko Blaise'a i Milicentę. Miałam lekcje z McGonagall o zmienianiu się i kontrolowaniu tego. Miałam to trochę pod kontrolą, ale nadal czasami rzucałam się i i tak zmieniałam, ale lekcje bardzo to uspokoiły. Dalej byłam dziwolągiem dla ślizgonów. Ale chyba, jak na razie pogodziłam się z tym. W pierwszym tygodniu bolało mnie to jak diabli, ale teraz nawet się tym nie przejmowałam. Walczyłam i broniłam się.

Byłam w Wielkiej Sali, siedząc z Blaisem i Milicentą i jedząc śniadanie. Był czas egzaminów, więc się stresowałam. Spojrzałam na moją siostrę, która wyglądała na pewną siebie. Oczywiście, że była, ona zawsze się uczyła i czytała. Po chwili Pansy usiadła obok mnie. Spojrzałam na nią.
- Zgubiłaś się?
Pokręciła głową.
- Chciałam przeprosić.
- Nieważne. - wzruszyłam ramionami, a Pansy potrząsnęła głową.
- Nie, nie nieważne. Miałaś rację. Powinnam dać sobie spokój. Jesteś pierwszą osobą, z którą się zaprzyjaźniłam, gdy tu przyjechałam, a ja to odrzuciłam. Powinnam była cię bronić, zamiast być zazdrosną kupą śmieci.
Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
- Chyba ci wybaczam.
Uśmiechnęła się i przytuliła mnie, a ja ją.

Pansy, Milicenta i ja wychodziłyśmy z egzaminu. Nie zdawałam sobie sprawy, jak samotnie się czułam, gdy nie rozmawiałam z Pansy. Nie rozmawiałyśmy nawet w naszym pokoju, żeby pomóc sobie z nauką, jak to zawsze robiłyśmy, bo to była nasza rutyna. Byłam naprawdę zadowolona, że miałam ją z powrotem jako przyjaciółkę. Byłam też zadowolona, że ślizgońskie obelgi wymarły. Oczywiście Draco, Crabbe i Goyle mieli do mnie jakieś uwagi, kiedy tylko uznali je za stosowne.
Podsłuchałam, jak moja siostra mówi.
- Zawsze słyszałam, że egzaminy końcowe są okropne, ale mnie tam się podobały.
Uniosłam brew.
- Akurat - rzuciła Pansy.
- Ona jest wariatką. - przewróciłam oczami - Oczywiście, że jej się podobały.
Zaśmiałyśmy się, a ona nas usłyszała, krzywiąc się.
- Nic ci nie jest? - spytał Harry'ego Ron. Wtedy zauważyłam, że Harry trzyma się za bliznę.
- Blizna. Strasznie piecze.
- Już to kiedyś miałeś - odpowiedziała Hermiona.
- Ale nie tak. To pewnie ostrzeżenie. Zaczyna się robić gorąco.
Po tym głośno się zaśmiałam.
- Och, zejdź na ziemię!
- Zamknij się, Aurora! - Harry się skrzywił.
Podeszłam do niego, trochę go popychając.
- Zmuś mnie.
Spojrzał na mnie gniewnie, po czym przepchnął się obok mnie. Hermiona i Ron zrobili to samo, a po chwili odeszli.
- Bez jaj z nimi. - zadrwiłam.
Pansy i Milicenta odchodziły.
- Idziesz? - spytała Pansy, a ja się uśmiechnęłam.
- Dogonię was za chwilę.
Rozejrzałam się, widząc, że trio idzie do Hagrida, więc poszłam za nimi.

- No jasne - powiedział Harry.
- Co jest? - spytała Hermiona.
- To trochę dziwne na mój gust, że Hagrid marzy o tym, żeby mieć smoka i zjawia się gość, który akurat ma jajko. - rzekł Harry - Znaczy, kto normalny chodzi z jajem smoka w kieszeni? Że wcześniej na to nie wpadłem.

O co mu do cholery chodzi? Podbiegłam do nich, idąc obok nich. Ron spiorunował mnie wzrokiem.
- Czemu tu jesteś?
- Chcę zobaczyć, co się dzieje. - wzruszyłam ramionami.
Pozostała dwójka również gniewnie na mnie patrzyła, ale nic nie mówili. Nie mogli się mnie pozbyć, nawet jeśliby próbowali. Wtedy zaczęli biec do Hagrida, a ja za nimi.

- Hagrid, kto ci dał smocze jajo? Jak on wyglądał?
- A ja wiem. - odpowiedział Hagrid bez wahania - Nie widziałem gęby, był w kapturze.
- Ale ten gość, o czym rozmawialiście?
Przygryzłam wargę. O nie. Wiedziałam, w którą stronę to zmierzało.
- No on chciał wiedzieć, jakimi zwierzakami się zajmowałem. Ja mu na to, że taki smoczek przy Puszku to normalnie pikuś.
Oczy mi się rozszerzyły.
- Co jeszcze powiedziałeś?
Trzy głowy zwróciły się w moją stronę, zdziwione.
- Powiedziałem gościowi, że cała rzecz leży w tym, żeby umieć uspokoić bestię. Weźmy takiego Puszka, wystarczy mu coś zagrać i od razu zasypia. Ale ja mam długi jęzor. - Hagrid pokiwał głową.
Przygryzłam wargę.
- Powiedziałeś to temu gościowi?
- Oczywiście, że tak.
Wtedy pobiegłam, a trio za mną.
- Dokąd to, dokąd?!

- Spójrzcie! Wiem, że chcecie się dowiedzieć, kto próbuje ukraść ten kamień. - spojrzałam na Hagrida i na trio. - Nie sądzę, że to Snape. Snape nie wygląda jak człowiek smoków. Ale kimkolwiek był ten nieznajomy, wie o kamieniu i chce go.
- Czasami Hagrid powinien uważać na to, co mówi - Hermiona westchnęła.
- Nie wiń Hagrida - spojrzałam na nią - Patrzcie, nie lubię waszej trójki, ale nie chcę, żeby szkoła zgłupiała na tym punkcie, więc wymyślimy, kto próbuje go ukraść.
Trio popatrzyło po sobie, a później z powrotem na mnie.
- My też cię nie lubimy, ślizgonko. Ale wchodzimy w to. - powiedział Ron. Harry wtedy na nas spojrzał.
- Musimy iść do Dumbledore'a!
Pokiwałam głową i pobiegliśmy, żeby zobaczyć, czy McGonagall nas zaprowadzi.

- Potrzebny nam profesor Dumbledore. Natychmiast! - zawołał Harry.
- Profesora Dumbledore'a nie ma tutaj. Otrzymał pilną sowę z Ministerstwa Magii i wyjechał do Londynu. - odpowiedziała surowo McGonagall.
- Wyjechał? Ale to okropnie ważne! - westchnął Harry - Chodzi o Kamień Filozoficzny!
McGonagall wyglądała na wyjątkowo zaskoczoną.
- Skąd wiesz...
- Wiem, że ktoś chce go ukraść! - przerwał jej Harry.
- Nie mam pojęcia skąd o nim wiecie, ale zapewniam, że jest bardzo dobrze strzeżony. - McGonagall spojrzała na nas wszystkich - A teraz proszę wrócić do siebie. W ciszy.
Westchnęłam i całą czwórką wyszliśmy.

Harry powiedział coś, czego nie chciałam słyszeć. Nie wziął pod uwagę tego, co powiedziałam wcześniej.
- W pubie to nie był żaden nieznajomy, tylko Snape. A więc wie, jak się przemknąć przy Puszku.
Westchnęłam.
- Na litość boską, to nie Snape! Posłuchaj mnie, idioto!
Chciałam go chwycić, ale pojawił się Snape.
- Dzień dobry. Dlaczego troje młodych gryfonów i ślizgonka tkwi wewnątrz budynku, gdy dzień jest tak śliczny?
Bałam się, że odejmie punkty od mojego domu, tylko dlatego, że spędzałam z nimi czas. Hermiona próbowała znaleźć słowa tłumaczenia.
- Uważajcie. Można by pomyśleć, że... spiskowaliście. - powiedział, zanim odszedł.
- No i co teraz? - wyszeptała Hermiona.
Westchnęłam.
- Ja zostaję przy tym, co powiedziałam. To nie Snape!

Ron przewrócił oczami, podobnie jak Hermiona. Harry mnie zignorował.
- Pójdziemy do klapy. W nocy. Ślizgonko, spotkasz się tam z nami?
Uśmiechnęłam się.
- Żeby udowodnić wam, że się mylicie co do Snape'a? Zdecydowanie tak. Do zobaczenia wieczorem, trójko wariatów. - wyszłam.

Dzisiejsza noc będzie... pełna wydarzeń. Czuję to.

Przeciwna Granger (Rok 1)Where stories live. Discover now