·• 7 •·

487 57 28
                                    

- Ashie - brunet delikatnie potrząsnął ciałem chłopaka. - Ashie, powinieneś wrócić do domu - chłopak ponowił próbę obudzenia starszego, która na szczęście skończyła się powodzeniem. Jego miodowe oczy spojrzały na niego zdezorientowane, a chłopak podniósł się gwałtownie, przestając przytulać nogi Caluma.

- Która godzina? - zapytał nerwowo i nieudolnie wyciągnął telefon z kieszeni ciasnych spodni. Obiecał sobie, że już nigdy nie ubierze rurek na wizytę w szpitalu, bo więcej z nich problemu niż pożytku. - O której jest obchód ordynatora?

- Zaczyna koło siódmej, u mnie zazwyczaj jest kwadrans po - mruknął trochę niezadowolony Cal, bo nie chciał wystraszyć chłopaka. Chciał popatrzeć na jego śliczne oczy i roztrzepane włosy, wiedząc że Ashton zdaje sobie z tego sprawę. Przyglądał mu się prawie całą noc, ale mimo tego czuł się jak złodziej. Podobno Ashton był jego chłopakiem i gdzieś w głębi czuł, że jest to prawda, ale spędzając z nim czas miał wrażenie, że komuś go odbiera. Chciał odzyskać pamięć. Naprawdę chciał.

- To faktycznie powinienem iść, dziękuję że mnie obudziłeś - powiedział Ash i nieudolnie poprawił włosy. - Spałeś w ogóle? - zapytał z troską w głosie i przyjrzał się zmęczonej twarzy swojego "chłopaka". Tamten tylko kiwnął głową i spróbował się uśmiechnąć. Ashton poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Wiedział, że brunet kłamie. Widział, że złamał obietnicę. - Cal, ja przepraszam, nie chciałem zasnąć, nawet nie wiem-

- Idź już Ashton, nic się nie stało. To ja po prostu nie umiem spać - mruknął sucho Calum i zwinął się w kulkę na łóżku. - Naprawdę, idź już.

Ashton tylko kiwnął głową i w ciszy opuścił pomieszczenie. Dlaczego miał wrażenie, że coś się zepsuło? Że coś pomiędzy nim i Calumem pękło? Mimo tego, że chłopak stracił pamięć wcześniej nie było pomiędzy nimi zgrzytów. Może za bardzo się narzucał?

Po jego policzkach popłynęły łzy. Tracił nadzieję na odzyskanie swojego serca.

- Ashton? Co ci jest? - zapytał Luke, gdy zobaczył chłopaka wchodzącego przez drzwi frontowe. Trzymał w ręku papierową torbę i nie wyglądał zbyt ciekawie. - O nie, nie pozwolę ci znowu milczeć. Co się stało? - powiedział Hemmings i udał się za chłopakiem do kuchni, gdzie wyciągnął swoje zakupy na blat. Dwie wódki, likier i czerwone wino. - Ashton?

- Zostaw mnie Luke - wychrypiał Irwin i zgniótł torbę rzucając ją na podłogę. - Zostawcie mnie wszyscy, bo moje serce i jedyna miłość mnie zostawiła. To koniec. Nie mam już siły. Nie mam, kurwa, siły - powiedział, starając się nie krzyczeć. Starając się nie płakać.

- Mikey! Chodź tutaj, mamy przypadek wielkiego osamotnienia! - krzyknął niespodziewanie blondyn, powodując że starszy prawie stłukł trzymaną butelkę. - A ty to zostaw, nie będziemy mieć czego pić gdy wszystko dobrze się skończy.

- Nie skończy się dobrze Luke! To koniec zespołu, koniec mojego związku, koniec wszystkiego rozumiesz?! Wyobraź to sobie, on nawet nie pamięta piosenek, które napisał! On, on - Ashton starał się coś wydusić, ale pozostał milczący. Jaki sens to miało?

- Uspokój się, proszę. Zaraz zrobisz sobie krzywdę - młodszy chłopak był naprawdę przerażony. Nigdy, jak długo znał swojego przyjaciela, nie widział go w takim stanie. Objął go i poprowadził do kanapy. - Powiedz mi, co się stało.

- Po prostu, czuję że naruszam jego prywatność będąc tam, przecież on nie ma pojęcia kim ja jestem - powiedział Ash. - Ja, ja nie potrafię siedzieć tam i opowiadać mu o naszym związku, którego on nie pamięta! To, to tak boli - załkał chłopak.

- Ashie, jesteśmy tu z tobą, przejdziemy przez to razem, obiecuję ci.

- Wiesz co Luke? Nigdy wam tego nie mówiłem. Nigdy. Ale potrzebuję was, tak cholernie potrzebuję - załkał Ash i oparł głowę na ramieniu przyjaciela. - Potrzebowałem was gdy chciałem zabrać Cala na pierwszą randkę, gdy chciałem się komuś wygadać bo mnie pocałował, gdy to wszystko się działo. Ale bałem się że nas nie zaakceptujecie. Że się tym brzydzicie, bo w końcu gejoza. Bałem się, że to tylko nas oddali. Ale wiesz co? To wcale nie to nas oddaliło. To moje milczenie nas oddala. Ale ja nie umiem inaczej. Już się przyzwyczaiłem, że to co jest, było? pomiędzy mną a Calumem muszę zostawić w sobie, ale to takie trudne wiesz? - łkał chłopak, a Luke zaczynał robić się tak samo roztrzęsiony. Od zawsze wiedział, że on i Michael oddalają się od Cala i Asha. Byli parą, a oni nie chcieli się mieszać. To nie tak, że nie byli przyjaciółmi. Bo byli. Ale ich paczka zawsze dzieliła się na dwa. Nie chciał zawieść swoich przyjaciół. Przez prawie cztery lata poświęcał się dla dziewczyny, która okazała się być koszmarnie uprzedzona i niewyrozumiała, a do tego podkochiwał się w swoim najlepszym kumplu. Jak mógł być tak ślepy?

- Boże, A-ash, ja cię tak przepraszam - blondyn pociągnął nosem, mocno przytulając się do chłopaka. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Michael, stając jak wryty. Właśnie brał prysznic i nie słyszał żadnej z rzeczy, która miała miejsce na dole. Po chwili spędzonej w lekkim szoku zreflektował się i usiadł koło przyjaciół, także ich przytulając. - Nigdy nie chcieliśmy się między was wpychać, byliście dla siebie i wyglądaliście jakby wam to odpowiadało. Jakbyście sobie wystarczali. Poza tym, było nam po prostu głupio, bo dziewczyny-

- Luke, pierdoło, takich rzeczy się nie mówi - mruknął Mike, dzieląc go po głowie, a Hemmings dopiero wtedy zauważył jego obecność w pomieszczeniu. Chwilę siedzieli w ciszy, po czym najmłodszy się zerwał i usiadł na stoliku do kawy (który naprawdę mógł nie wytrzymać ciężaru prawie dwumetrowego człowieka).

- Musimy się zjednoczyć. Cal i Ash teraz nas potrzebują, więc to na nich musimy się skupić. Jak Cal już wyzdrowieje, musimy jechać na wakacje, tylko w czwórkę i znowu pobyć razem, jako paczka przyjaciół. Robić głupie rzeczy, no wiecie to co robimy ciągle, ale bez żadnych świadków - powiedział entuzjastycznie Luke, zwracając się głównie do Clifforda. - A ty Ash, nie możesz się poddawać, tak samo jak Cal. Jeżeli teraz oboje się poddacie, wtedy naprawdę będzie koniec. Rozumiemy się?

- Luke, wiesz, zawsze zastanawiałem się co z tobą nie tak - powiedział Michael, starając się nie śmiać.

- O co ci chodzi, huh? - obruszył się Hemmings, strosząc się lekko. Mimo przeciwności życia miał się całkiem dobrze. Już dawno nie był tak wypoczęty, czas zrobić coś dobrego dla świata. - Ktoś musi ratować nasz zespół, co nie?

- Ale przecież nic się nie rozpada. Widziałeś kiedyś poddającego się Ashtona? - zadrwił Mike i rozparł się na kanapie. Rzeczywiście Ash pozbierał się nieco ze swojej rozsypki, ale naprawdę tylko dzięki Lukowi, więc nie do końca rozumiał zachowanie Michaela. Prawdopodobnie tylko się z nim droczył, ale Luke-diva nigdy tego nie lubił.

- Ashtona nie, ale Calum miał kilka upadków, nie uważasz? Tak samo jak ja. I jak ty - powiedział Luke wyzywająco, unosząc brew do góry. - A kto był przy tobie jak upadałeś? Ashton dobra wróżka, więc chyba nie powinieneś oponować gdy ja chcę pomóc jemu, tylko się przyłączyć.

- Okej, masz rację księżniczko - Michael podniósł ręce w obronnym geście i zaśmiał się pod nosem. Ashton patrzył na nich uważnie i pierwszy raz zauważył, że tą dwójkę naprawdę do siebie ciągnie. Ich małe uśmiechy, gdy są w swoim towarzystwie, fakt, że ciągle potrzebują czuć swoją obecność, małe muśnięcia rąk i ukradkowe spojrzenia. Oboje mieli już ponad dwadzieścia lat, a zachowywali się jakby wrócili do liceum. Zrobiło mu się szkoda, bo niedawno on sam to miał. To i nawet więcej. A teraz jego świat leżał na szpitalnym łóżku nie wiedząc praktycznie nic o świecie.

- Pójdę się przespać, spróbujcie mi nie rozwalić domu, dziewczynki - zaśmiał się Ash i wstał z kanapy. Luke spojrzał na niego okrągłymi ze zdziwienia oczami.

- Ale Ash, nie dałeś sobie pomóc! - zawołał, chwytając jego przedramię. Ash uniósł brew.

- Mam się dobrze, wystarczy że dla mnie jesteście - zaśmiał się, może nie do końca szczerze, ale jednak wystarczająco by Luke go puścił.

Ułożył się w łóżku i przez następne pół godziny oglądał zdjęcia z folderu 'cal', cicho płacząc.


cześć! jak tam u was?

u mnie dzisiaj się rozpadało, boli mnie gardło i zjadłabym loda, ale poza tym wszystko dobrze jaha

pasuje wam rozkład poniedziałek x środa x piątek x sobota? wydaje mi się że jest całkiem w porządku 🤭

mała drama u cashtona, czyż nie? podniosą się czy pójdą na dno, jak myślicie?

ps. zapraszamy na moje one shoty, jestem z nich dumna, a wam mogę zdradzić że niedługo powinien pojawić się kolejny i będzie to znowu muke!

pozdrawiam cieplutko x

house of memories ↞ cashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz