- Michael. Przyszedłeś mi truć - bardziej stwierdził niż zapytał Calum i westchnął, bardziej chowając się pod kołdrą. Od wyjścia Ashtona minęło kilka godzin, a jego zły nastrój nadal się nie poprawił. Siedział gdzieś pomiędzy chęcią uduszenia siebie albo przytulenia Irwina, co sprawiało, że czuł się bardzo zmieszany.
- Nie truć, zastępuję Ashtona w opowieściach - powiedział wesoło chłopak, starając się zignorować wrogie nastawienie Caluma. Luke zmusił go by poszedł na przeszpiegi i dowiedział się, co właściwie zaszło pomiędzy ich przyjaciółmi. Blondyn zaś został w domu i pilnował by najstarszy nie zrobił niczego głupiego. Mimo wszystko, trochę szkoda było im wyrzucić cały alkohol, który pochowany był w domu. Na początku nie sądził, żeby był to dobry plan, ale jeżeli chodziło o Hemmingsa to nie potrafił odmawiać. - Jesteś ciekawy jakichś pikantnych szczegółów waszego związku?
- Nie mam ochoty o tym słuchać - burknął naburmuszony brunet, wychylając sam nos spod kołdry. Michael uniósł brew i spojrzał na niego zdziwiony.
- Wiem, że chcesz - powiedział, zrywając z niego nakrycie. Chwilę mierzyli się spojrzeniami, po czym Calum opuścił wzrok i westchnął głęboko, siadając wygodniej. - Ale najpierw mi powiedz o co chodzi i dlaczego jesteś smutny.
- Bo go zraniłem, do cholery - powiedział ze złością. - Nie mam pojęcia jak mam się z nim obchodzić wiesz? To takie frustrujące.
- A myślisz, że on wie jak ma obchodzić się z tobą? - zapytał delikatnie Michael. Nie był najlepszy w tych całych pogadankach, ale jednak jego przyjaciele zawsze dla niego byli. Teraz to on powinien się postarać. - Zawsze... Byliście ze sobą praktycznie od samego początku naszego zespołu. Przeszliście przez ustawki, wiele pijanych imprez, ukrywanie się przed fanami. Udawało wam się, zawsze wychodziliście z tego cało. To co się wydarzyło... Naprawdę nie powinno was to spotkać. Ale Ashton ciągle chce walczyć, wiesz? Kocha cię tak strasznie mocno, mimo że ty nawet nie wiesz kim on jest. Jakby cię stracił... To chyba byłby jego koniec. Więc proszę, nie odbieraj mu chociaż tej nadziei, w porządku? Jeżeli sytuacja się nie poprawi, wtedy pomyślimy co dalej. Ale na razie, przynajmniej spróbuj-
- Mike, to nie tak. Mogę go nie pamiętać, ale ja go czuję, do cholery. Mógłbym z nim zostać na ślepo, wiesz? Tylko nie chcę, żeby myślał, że ja... No wiesz. Robię cokolwiek z łaski albo współczucia do niego. Albo co gorsza jakby to nic dla mnie nie znaczyło - mruknął Cal, chwytając się za głowę. - Dlaczego to jest takie trudne?
- Nie wiem, Cal - odpowiedział mu na to Michael, po cichu zastanawiając się, co musi łączyć jego przyjaciół, że nawet amnezja nie jest w stanie ich rozdzielić. Zapragnął takiego uczucia i zrobiło mu się przykro. - Ale wszystko się ułoży, po prostu pozwól czasom się toczyć.
- Ale nie są dobre.
- Co?
- Pozwól dobrym czasom się toczyć - powiedział chłopak. - To z jakiejś piosenki?
- Z naszej piosenki! Z drugiego albumu! - wykrzyknął Michael, uśmiechając się szeroko. Nadzieja. - Pamiętasz coś więcej?
- Niestety nie - odparł chłopak, ale jego twarz trochę pojaśniała. - Ale wiesz, tak właściwie to mógłbyś mi coś opowiedzieć - powiedział nieśmiało i sięgnął po kubeczek soku, który pielęgniarka postawiła tam kilka godzin wcześniej. Upił łyk i spojrzał na Michaela, który wpatrywał się w niego wyczekująco. - No dawaj, opowiedz mi coś.
- Ale co mam opowiedzieć?
- O tobie i Luke'u - uśmiechnął się słodko Cal, a jego towarzysz momentalnie zrobił się czerwony. Naprawdę nie spodziewał się takiego pytania. Skąd Cal w ogóle je wytrzasnął?
CZYTASZ
house of memories ↞ cashton
FanficIch miłość nie była idealna. Czasem się kłócili, byli zazdrośni, nie rozmawiali ze sobą po kilka dni. Czasem mieli humorki, czasem śmiali się razem do łez. Znali się już tyle lat, a ciągle potrafili się nawzajem zaskakiwać. Wystarczali sobie i nigdy...