*rozdział z perspektywy muke'a.
- Co ty robisz, Hemmings? - zapytał Michael, gdy wrócił do domu z zakupów, a na schodach domu Ashtona zastał blondwłosego chłopaka, który w ciszy palił papierosa. Gdy zauważył jego obecność rzucił peta na ziemię i w ekspresowym tempie znalazł się przy starszym i mocno go przytulił. Tamten jednak nie był w nastroju na humorki blondyna i po prostu go odepchnął, szukając kluczy do domu. Wszedł, zamykając je za sobą, ale nie zakluczając, bo wiedział że młodszy i tak będzie chciał iść za nim. Chciał oszczędzić sobie słuchania uderzeń pięści o drewnianą powłokę i krzyków drugiego chłopaka. Poza tym, im wcześniej Hemmings wejdzie do domu, tym prędzej usłyszy jego marne wymówki, prawda?
Nie pomylił się, a chłopak ciągle deptał mu po piętach. Nadal nic nie mówił i chyba to najbardziej wkurzało Michaela. Oczekiwał od niego przeprosin, wyjaśnień, czegokolwiek, a chłopak tylko milczał i patrzał na niego z nadzieją.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? - mruknął nagle Michael i odwrócił się gwałtownie do blondyna, który także się zatrzymał i spuścił wzrok na stopy. Wyglądał jak mały, wystraszony chłopczyk i gdyby Michael nie był na niego tak okropnie wściekły, to już przytulałby go do siebie by chociaż trochę go pocieszyć.
- Wybaczenia - mruknął Luke i spojrzał na niego przelotnie, zaraz odwracając wzrok, bojąc się złapać kontakt wzrokowy ze starszym chłopakiem. Co z tego że się zmienił, był starszy i bardziej pewny siebie, jeżeli przy Michaelu to wszystko znikało i znowu był tym małym Lukiem, któremu zależy na jego opinii. Odkąd poznał Minnie nie było tego Hemmingsa i tylko jego najbliższy przyjaciel mógł zobaczyć go w takiej odsłonie. Ale i tak bardzo rzadko. Był zbyt męski, żeby bać się czegokolwiek czy kogokolwiek, tak przynajmniej uważał.
- Luke?! - Clifford spojrzał na niego z niedowierzaniem i wyrzucił ręce w powietrze. Zostawił zakupy w kuchni i udał się do salonu, gdzie ciężko opadł na kanapę. Odchylił głowę i przymknął oczy. Starał się wymyślić co ma powiedzieć chłopakowi, jednak za żadne skarby świata nie potrafił. Co miał zrobić w tak patowej sytuacji?
- Przepraszam - mruknął Luke, siadając na fotelu jak najdalej od Michaela. Postanowił nie popełniać więcej tego błędu i z niczym się nie spieszyć by przypadkiem nie zrazić go do siebie jeszcze raz. Patrzył na niego z bólem w oczach, zachowując dystans i modlił się by chłopak mu wybaczył. - To było kompletnie niepotrzebne. Wszystko zaczęło się układać, a Calum mnie potrzebował jako przyjaciela, zachowałem się kompletnie nieodpowiednio i nieodpowiedzialnie. Minnie owinęła mnie sobie wokół palca i dopiero gdy zobaczyłem cię wychodzącego od Crystal coś we mnie pękło, wiesz? Uświadomiłem sobie, że nie powinienem-
- Musisz bardziej myśleć nad tym co robisz, Luke - przerwał mu Michael, starając się nie myśleć dlaczego dopiero jego osoba w łóżku Crystal spowodowała ucieczkę blondyna od jego dziewczyny i jego tłumaczenia. Mógł źle to zinterpretować i znowu zrobić sobie nadzieję, a tego nie chciał. Przecież obiecał sobie, że już więcej nie będzie liczył na nic ze strony chłopaka, bo za każdym razem czekało na niego rozczarowanie i cierpienie. Lepiej byłoby dla niego, żeby Hemmings nie pokazywał mu się przez jakiś czas. Oczywiście nic nie było po jego myśli. - Możesz w końcu zranić kogoś naprawdę mocno.
- Ja naprawdę nie chciałem - mruknął płaczliwie i schował twarz w dłoniach. - Było mi z nią dobrze, przyzwyczaiłem się bycia z nią. Bałem się to skończyć, więc gdy zaproponowała mi wrócenie do niej to się zgodziłem! - powiedział rozpaczliwie zza zakrytej twarzy.
- Luke, nie mamy do ciebie problemu o bycie z nią - powiedział miękko Mike, starając się by nie mógł wyczuć zranienia w jego głosie. Co z tego, że on go kochał, jeżeli jemu szczęście dawał ktoś inny? - Mam raczej na myśli to, jak nas potraktowałeś gdy odchodziłeś. Zwyzywałeś nas od najgorszych, a my nie chcieliśmy dla ciebie źle.
CZYTASZ
house of memories ↞ cashton
FanfictionIch miłość nie była idealna. Czasem się kłócili, byli zazdrośni, nie rozmawiali ze sobą po kilka dni. Czasem mieli humorki, czasem śmiali się razem do łez. Znali się już tyle lat, a ciągle potrafili się nawzajem zaskakiwać. Wystarczali sobie i nigdy...