·• 14 •·

493 47 92
                                    

Ponad miesiąc. Ponad miesiąc minął od wypadku Caluma. Ashton był wytrwały, ale jego cierpliwości było coraz mniej. Wszystko nagle się waliło, a on nie mógł tego powstrzymać. Michael tydzień siedział u rodziny, nie było z nim kontaktu. Hemmings zapadł się pod ziemię, a on siedział całkiem sam w wielkim, pustym domu, zastanawiając się czy kiedykolwiek coś będzie dobrze. Czy będzie lepiej.

Wszedł na oddział, posyłając pielęgniarkom i lekarzom zmęczone uśmiechy, na końcu wchodząc powoli do otwartych drzwi sali, w której zawsze przebywał Calum. Tylko że tym razem była pusta. Nie było w niej chłopaka, jego rzeczy, jedzenia. Tylko pielęgniarka, zmieniająca pościele.

- Przepraszam? Leżał tu mój przyjaciel, gdzie jest? - zapytał, starając się ukryć nerwowość w swoim głosie. Ktoś go uprowadził? Dlaczego nikt go nie powiadomił o zmianie sali?

- Calum został przeniesiony na piętro wyżej, do sali z łazienką - powiedziała uprzejmie kobieta, posyłając Irwinowi tak samo zmęczony uśmiech. - Może wstać z łóżka samodzielnie więc postanowiliśmy dać mu trochę więcej przestrzeni.

- Dziękuję bardzo - odparł na to chłopak i z trochę bardziej szczerym i trochę szerszym uśmiechem wyszedł z pomieszczenia, udając się do nowej sali Caluma.

Chłopak siedział na krześle przy oknie, opierając sobie kule o uda i wpatrując się w widok z zadowoleniem.

- Niedługo będę mógł stąd wyjść - powiedział, najwyraźniej wyczuwając obecność Ashtona w pokoju. - Możemy porozmawiać? - spojrzał na niego, a starszego uderzyło to, jak dobrze chłopak wyglądał. Miał na sobie normalne ubrania, był ogolony miał uczesane włosy i wyglądał jakoś jaśniej. Jakby wręcz biła od niego radość.

- Pewnie, coś się stało? - powiedział Ashton, siadając na krześle obok i patrząc na paronamę miasta, która rozpościerała się za oknem. Trochę obawiał się tego, co ma mu do powiedzenia chłopak. Był pewien, że chciał rozmawiać o jego opuszczeniu szpitala, które w końcu było nieuniknione.

- Po pierwsze, czy możesz mnie przyjąć do siebie do domu, gdy będę już mógł stąd wyjść? - powiedział Calum, patrząc niepewnie na chłopaka, wyłamując swoje. Nie robił tego już bardzo długo, gdy był młodszy często w nerwach strzelał palcami.

- Oczywiście, to też twój dom - powiedział Ashton, uśmiechając się szczerze i potrząsając ramionami. Ani myślał wywalać Caluma z ich domu. Miał nadzieję, że znajome okolice coś mu przypomną. Spojrzał na bruneta, który uśmiechnął się z ulgą.

- Dziękuję - powiedział z uśmiechem. Jednak po chwili zbladł. - Przypomniałem sobie coś. A właściwie kogoś - mruknął, a oczy Ashtona się otworzyły. - Nie chciałem tego sprawdzać dam, wolałem poczekać na twoją odpowiedź - dodał i przymknął oczy. - Czy Roy, Mitchy i czekaj, Casey? Nia? Rena? Kim są ci ludzie? Pamiętałem tylko Roya - chłopak złapał się za głowę, a jego oczy zaszły łzami.

- Spokojnie, Cal - odezwał się Ashton, widząc że chłopak powoli odnajduje swoje wspomnienia. Wstał i podał mu szklankę z wodą, która stała na szafce nocnej i pogłaskał go po ramieniu. - To nasi przyjaciele. Nia, Rena, Casey grają w Hey Violet, możemy później posłuchać ich muzyki, w porządku? - powiedział delikatnie, przysuwając swoje krzesło bliżej chłopaka, widząc jak bardzo się denerwował.

- Okej - mruknął tylko na to. - Kiedy ich poznaliśmy? - zapytał, patrząc na chłopaka z nadzieją. Irwin się zamyślił.

- Krótko po wydaniu naszej pierwszej płyty, nie pamiętam dokładnie kiedy. Na pewno rok 2014 - powiedział, ciągle starając się zapewnić komfort chłopakowi. - Jeżeli chcesz, możemy ich zaprosić jak już wrócisz do domu. Pisali do mnie jakiś czas temu, chcąc wiedzieć jak się masz - dodał, mając nadzieję, że jakoś poprawi chłopakowi humor.

house of memories ↞ cashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz