- Calum, słońce! Jak długo cię już nie widziałam! - zawołała Anne i przytuliła chłopaka siedzącego na kanapie. Kobieta trochę go zaskoczyła, ale szybko odkrył, że czuje się w jej ramionach całkiem swobodnie, więc od razu się rozluźnił, uśmiechając pod nosem.
- Mamo, rozmawialiśmy o tym - westchnął Ash i podszedł do kobiety, która nic nie robiła sobie ze słów syna, nadal przytulając do siebie bruneta. Chciał ją odsunąć, ale młodszy tylko machnął na niego ręką, chcąc pokazać, że wszystko jest w porządku. Starszy wzruszył ramionami i posłał mu uśmiech, czując ulgę, że tamten nie miał nic przeciwko wylewności jego mamy.
Właściwie chciał przełożyć odwiedziny swojej rodziny, z powodu złego samopoczucia Caluma przez ostatnie dni, ale ani chłopak, ani jego matka się na to nie zgodzili. Faktycznie, odkładał to już od pewnego czasu i cieszył się, że w końcu będzie miał to z głowy.
Oczywiście obawiał się tego jak Hood zareaguje na konfrontację z jego matką i dwójką rodzeństwa, którzy od zawsze bardzo go uwielbiali, jednak widział, że nie miał się czego obawiać. Chłopak jak zwykle znosił wszystko dzielnie, a nawet wyglądał przy tym na zadowolonego.
Po Anne przyszła pora na Lauren, która niewiele mówiąc po prostu przylgnęła do chłopaka, od razu wypuszczając z oczu kilka łez. - Tęskniłam za tobą, durniu. Nieźle nas wszystkich nastraszyłeś - wychlipała, a zdziwiony Calum zanurzył rękę w jej jasnych włosach. Pamiętał nieco dziewczynę, ale wyglądającą o wiele gorzej, dlatego nieco się zdziwił widząc jej szczupłą sylwetkę. Pogładził jej plecy i zakołysał ich dwójką.
- Wszystko w porządku, barbie - odetchnął cicho, po czym po chwili się roześmiał, gdy dziewczyna zmierzyła go spojrzeniem.
- Miałeś mnie tak nie nazywać - wysyczała, a jej tkliwość poszła w niepamięć, gdy szturchnęła go delikatnie w ramię i odsunęła. Po chwili jednak uśmiechnęła się do niego, bo zdała sobie sprawę, że musi ją pamiętać, skoro pamiętał to, jak zawsze ją nazywał.
Pseudonim powstał już na ich pierwszym spotkaniu. Calum przyszedł nagle z Ashtonem do domu Irwinów, a jedenasto czy dwunastoletnia Lauren siedziała w salonie na podłodze wśród swoich lalek barbie i bawiła się w ich stylistkę. Gdy starsi chłopcy weszli do pomieszczenia wystraszyła się i jej nożyczki trochę za bardzo przycięły blond włosy zabawki. W ten sposób powstał modny i krzywy bob lewostronny u jej ulubionej lalki, a Calum by trochę rozluźnić atmosferę usiadł obok niej i zaczął wychwalać jej pokaz mody. Gdy już byli starsi nawet zrobił sobie blond pasemko, by przypomnieć Lauren, że ciągle o niej pamięta i że z nią jest, gdy miała problemy w szkole. Uwielbiała chłopaka swojego brata nad życie i od zawsze traktowała go jak członka rodziny. Sam brunet zresztą dbał o nią i troszczył się jak o własną siostrę. A Ashtonowi rosło serce za każdym razem gdy ich widział.
- No już, wiem że to lubisz, mała - mruknął chłopak i puścił dziewczynę, kierując wzrok na Harrego, który niepewnie stał obok swojego brata. Jego mało pamiętał, ale wiedział że to z nim miał nieco gorszy kontakt niż z jego siostrą. Był po prostu nieśmiały i młody, wszystko musiało przyjść z czasem.
Podszedł do niego powoli i podał mu dłoń. - Cześć, jestem Harry. Pamiętasz mnie?
Calum roześmiał się i posłał spojrzenie Ashtonowi, który ciągle się w niego wpatrywał. - Oczywiście, że tak, kapitanie Ameryko. A ty już nie pamiętasz jak poznaliśmy kaczora Donalda?
- To było dawno temu, nie jestem już dzieckiem - naburmuszył się chłopak, jednak cała jego postawa znacząco się rozluźniła i nawet na moment odwrócił się do swojego brata i posłał mu mały uśmiech. Cieszył się, że brunet pamięta tak znaczącą dla niego chwilę i że przekonał Ashtona, by zabrał ich do Disneylandu. Właściwie tylko dzięki temu go polubił, chociaż wstyd mu było przyznać się do tego głośno.
Po przywitaniu i zaproponowaniu kawy, do pomieszczenia weszli Michael i Luke, odświętnie ubrani, a Anne od razu się na nich rzuciła. Tak stęskniła się za nimi wszystkimi, że jej oczy zaszły łzami i nie mogła powstrzymać wzruszenia. Początkowo nie zauważyła ich złączonych dłoni, jednak gdy tylko to odnotowała znów się na nich rzuciła, a potem nawet dołączyła do nich Lauren. Wszyscy cieszyli się ich szczęściem, bo naprawdę wyglądali na szczęśliwych. Oni także wybierali się na rodzinną kolację do Cliffordów, by w końcu pokazać im się jako pełna miłości para, więc szybko się pożegnali i zostawili swoich przyjaciół na pastwę pani Irwin i jej dzieci.
Calum czuł się swobodnie w ich towarzystwie, często żartował z rodzeństwem Ashtona, a od niego samego otrzymywał dużo wspierających uśmiechów i małych gestów, które podnosiły go na duchu. Jak niewiele było trzeba by podnieść go na duchu.
Z kolacji może nie zjadł zbyt dużo, bo mimo przepisanych przez lekarza tabletek, jego głowa ciągle bolała, a wymioty pojawiały się od czasu do czasu, ale cieszył się widząc że Ashton mógł wykazać się swoimi umiejętnościami. W końcu jego pasją było gotowanie.
Po kolacji znów udali się do salonu, gdzie rozgadana rodzinka próbowała przypomnieć mu jak zjadł połowę tortu na osiemnastych urodzinach Ashtona, a potem nie umiał podnieść się z krzesła, ale ciągle upierał się, że później zje jeszcze kawałek, bo to najlepszy tort jaki kiedykolwiek został mu dany od niebios. Bawił się z nimi świetnie, jednak każda dobra chwila musiała zostać mu odebrana.
Około dwudziestej pierwszej jego samopoczucie znowu się pogorszyło. Cały pokój zaczął mu wirować przed oczami, a każdy głos odbijać się echem w jego głowie. Oparł głowę o zagłówek kanapy i przymknął powieki. Ashton, który cały wieczór uważnie go obserwował, od razu się przy nim znalazł i złapał jego dłoń.
- Co się dzieje, skarbie? - zapytał miękko, widząc że stan chłopaka z sekundy na sekundę się pogarsza. Na jego czoło wystąpiły maleńkie krople potu, a ręka niekontrolowanie mu drżała.
- Znowu mi źle - powiedział cicho i włożył cały wysiłek w podniesienie głowy i delikatny uśmiech do reszty rodziny. Wszyscy obserwowali go niecierpliwie, bojąc się o jego stan. Ashton od razu wyprowadził ich z pomieszczenia i wyprosił z domu, obiecując że powiadomi ich o stanie chłopaka z samego rana następnego dnia. Gdy wrócił do salonu, chłopaka już tam nie było. Zwijał się z bólu na podłodze w łazience, wyrzucając z siebie wszystko co skonsumował tego dnia. Z jego oczu kapały łzy.
- Cal? - wyszeptał Ash, gdy zobaczył trzęsące się ciało bruneta. Wstrząsał nim płacz, przejmujący płacz. - Czemu płaczesz?
- Wszystko zepsułem, przepraszam - wychlipał i podniósł się na miękkich nogach, przemywając usta wodą i znów siadając na podłodze. Ukrył twarz w dłoniach, wypuszczając z siebie szloch.
- Nic nie zepsułeś, Cal. Świetnie sobie dzisiaj poradziłeś, to miało prawo cię przytłoczyć - odezwał się starszy, siadając obok niego i mocno go do siebie przytulając. Chłopak nieco się rozluźnił, zagłębiając się we wspomnieniach wieczoru.
- Twoja mama nas nie zaakceptowała od razu, prawda? - zapytał po chwili, a Ashton odsunął go od siebie na moment, chcąc wybadać powagę sytuacji, po czym przyciągnął go do siebie z powrotem.
- Na początku była zdziwiona i zła, że o niczym jej nie powiedziałem, ale lubiła cię od samego początku i potem cieszyła się naszym szczęściem. Jest chyba największą fanką naszego związku - powiedział miękko i wplątał palce w jego włosy.
Po chwili wziął go i prawie zaniósł do łóżka, dając mu wody i przykrywając delikatnie kocem. Powieki chłopaka od razu się zamknęły, jednak dłoń zacisnęła się na nadgarstku Ashtona.
- Zostań tu ze mną, błagam.
Więc został i całą noc wpatrywał się w jego oblicze, obserwując jak walczy z czymś w jego głowie podczas snu, a zasnął dopiero gdy pierwsze promienie słońca wpadły przez okno do pokoju.
❀
z jednej strony
płaczepłaczepłaczea z drugiej jestem dumna, wiecie?
napisałam (prawie) całe ff!
jak podobał wam się ostatni rozdział? myślicie, że Calum będzie żył? a może podda się w walce? jaka będzie reakcja Ashtona? jak podoba wam się rodzinka Irwin? chce wiedzieć co myślicie, moi drodzy ❤️🤭
miłego dnia x i do zobaczenia w epilogu!
CZYTASZ
house of memories ↞ cashton
FanfictionIch miłość nie była idealna. Czasem się kłócili, byli zazdrośni, nie rozmawiali ze sobą po kilka dni. Czasem mieli humorki, czasem śmiali się razem do łez. Znali się już tyle lat, a ciągle potrafili się nawzajem zaskakiwać. Wystarczali sobie i nigdy...