·• 15 •·

432 47 42
                                    

Calum zrobił coś, czego obiecał sobie nie robić. Siedział na szpitalnym łóżku i zalewał się łzami, oglądając wyniki wyszukiwania 'cashton' w google. Miał żal do siebie, do świata, a nawet do Boga, który zabrał mu pamięć i wszystkie wspomnienia, za które teraz mógłby oddać wszystko.

Do tego wszystkiego gdzieś głęboko czuł, że dzisiaj dzień jest inny. Nie tylko przez to, że od poprzedniego wieczoru siedział w sali całkiem sam i nikt, kompletnie nikt, poza pielęgniarkami się do niego nie odezwał. Czuł w sobie smutek i nie pomylił się, bo około południa dostał wiadomość od Ashtona, że dzisiaj odwiedzi go Mali-Koa. Już wtedy widział, że data tego dnia była w jakiś sposób wyjątkowa. Jego siostra na pewno nie odwiedziłaby go bez powodu. Nie po tym co zaszło między nimi ostatnimi czasy. Może tego nie pamiętał, ale wiedział że sytuacja była poważna, a znał swoją siostrę i on najlepiej widział jak bardzo uparta jest dziewczyna.

Niedługo potem dziewczyna weszła do pomieszczenia, patrząc uważnie na brata, który początkowo nawet nie zwrócił na nią uwagi, zbyt zajęty umartwianiem się sprawą z Ashtonem.

- Cześć, Calum - mruknęła, stojąc niezręcznie przy drzwiach. Chłopak spojrzał w jej stronę i aż uderzyło w niego wrażenie, że jego siostra wygląda jakby postarzała się o dziesięć lat, a nie tylko pięć. Jej twarz wyglądała na zmęczoną, miała zwykłe ubrania, a nie swoje modne, wymyślne kreacje, które pokazywały jej kobiece piękno, a kolor włosów wrócił do naturalnie ciemnego. Uśmiechała się niepewnie w jego stronę, patrząc na niego tak samo współczująco jak on na nią. - Pamiętasz mnie w ogóle?

- Nie mam Alzheimera tylko amnezję, Mali - mruknął, patrząc na zrażoną twarz siostry. Była pewna, że chłopak będzie teraz dla niej niemiły, chociaż Ashton zarzekał się, że na pewno się dogadają. Obiecał jej to, a ona w zamian miała obiecać, że na pewno będzie przy bracie tego dnia. Irwin wiedział, że dla obojga rodzeństwa ten dzień był bardzo ciężki i chciał, by spędzili go razem. Nie wiedzieli czy Hood jest świadomy daty, ale dziewczyna postanowiła nie wspominać o tym na wstępie, by nie zniszczyć sytuacji między nimi jeszcze bardziej. - Przypuszczam, że nasze stosunki nie są najlepsze, ale cieszę się że tutaj jesteś. I chciałbym żebyśmy się dogadali - dodał chłopak, powodując szok widoczny na twarzy swojej siostry.

- Okej, Cal - uśmiechnęła się szeroko. Była czysta już długi czas i chciała, by jej brat przestał się na nią gniewać. Starała się wrócić do siebie, pisać muzykę i na powrót wszystko naprawić. Chciała żeby chłopak w końcu to docenił. To, że się starała i dobrze jej szło. - Jak się czujesz?

Calum wzruszył ramionami. Czuł się beznadziejnie. Bolało go serce, głowa i mózg. Czuł się zawiedziony samym sobą, tym co zrobił i jak wszystko się zapowiadało wyglądać w najbliższym czasie. Wszystko spieprzył i możliwe, że Ashton wywali go na bruk i nie będzie miał gdzie mieszkać. Wszystko było do dupy, a on był największym okazem beznadziejności na świecie.

- Cal, czemu płaczesz? - dziewczyna podeszła do niego i usiadła, pocierając jego dłoń swoją. Tamten tylko przestał się powstrzymywać i wybuchnął głośnym płaczem. Mali przytuliła go do siebie, a on złapał się jej kurczowo. Była ostatnią osobą na tej planecie, która mogła go chociaż trochę zrozumieć. - Shh, braciszku. Możesz mi wszystko powiedzieć - szepnęła Mali i pocierała delikatnie plecy chłopaka, chcąc pocieszyć go chociaż trochę. Czuła się lepiej, wiedząc że jej młodszy brat w końcu się na nią otworzył i teraz to on jej potrzebuje. Nie chciała wiedzieć go cierpiącego, ale cieszyła się że może w końcu mu jakoś pomóc.

- Wszystko spieprzyłem - wyłkał chłopak. Przez następne kilka minut próbował wydusić z siebie historię o tym jak Ashton przyjął go do domu, opowiedział historię o tym jak się zeszli, a potem on wszystko zepsuł myśląc że całowanie go to dobry pomysł. Nie był, a Ashton uciekł i postanowił go ignorować. Jego i wszystkie wiadomości, które wysłał mu podczas ostatniej doby. Mali patrzała na niego z lekkim uśmiechem, co tylko powodowało u niego większe wybuchy łez. Jak mogła się uśmiechać? Przecież właśnie mógł zaprzepaścić lata związku z jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochał! - Czemu się uśmiechasz, wariatko? - zapytał gdy już trochę się uspokoił, chcąc nieco rozluźnić atmosferę panującą w pomieszczeniu.

- To nie ja tutaj jestem teraz wariatką, tylko ty. Rozumiem, że możesz nie pamiętać Ashtona ani trochę, ale hej, jak możesz nie widzieć, że on nigdy cię nie opuści? Szaleje za tobą i każdy ci to powie - powiedziała ciepło, patrząc prosto w jego oczy i uśmiechając się. Wiedział, że nie kłamała, nie mogłaby. Jednak to nie sprawiło, że przestał się obawiać. To od Ashtona chciał to usłyszeć, całą resztę miał gdzieś. - Może opowiem ci jak wszyscy dowiedzieliśmy się, że jesteście razem? Znaczy, Luke i Michael wiedzieli, mam na myśli rodziców i mnie - zaśmiała się i usadowiła wygodniej na łóżku. Brunet pokiwał tylko głową.

Joy i David obchodzili swoją dwudziestą rocznicę ślubu. Z tej okazji zaprosili do siebie rodzinę, rodziny przyjaciół ich dzieci i swoich znajomych. Wyprawili huczną imprezę, podczas której Joy odmłodniała kilka lat, a w Davidzie na nowo obudziła się jego towarzyska duża, dzięki czemu zabawiał wszystkich przez całe popołudnie. Ich dzieci były już duże i dopiero to wydarzenie uświadomiło im, jak ważni są dla siebie nawzajem. Niedługo Calum i Mali mogli wylecieć z gniazda i zostaną sami. Dlatego musieli traktować się dobrze, by przypadkiem się sobą nie znudzić.

Wieczorem w domu Hoodów zostało niewiele osób, wszyscy na powrót rozeszli się w swoje strony gdy tylko steki z grilla przestały być ciepłe. Rodzina Irwinów, ciotka Hemmingsa, mama Michaela, rodzice Joy, chłopcy i Mali zostali, by pomóc w sprzątaniu i porozmawiać przy kieliszku wina. W domu Hoodów nigdy nie piło się alkoholu i wszyscy o tym wiedzieli, dzielnie się tego trzymając.

- Mali, jesteś w tym beznadziejna - jęknął Calum i schował twarz w dłoniach. Dziewczyna ledwo zaczęła historię, a on już był zirytowany bo wolał gdy to Irwin mu je opowiadał.

- Bo nie jestem Ashtonem, tak wiem - powiedziała cierpiętniczo i spojrzała na niego z wyrzutem. - Dobra, opowiem ci to tak po prostu - prychnęła zabawnie i przykryła się kołdrą. Zawsze czuła się lepiej pod nią. Bezpieczniej. - W końcu wszyscy siedliśmy w salonie i zaczęliśmy opowiadać sobie różne śmieszne i w ogóle historie, aż w końcu Luke postanowił się odezwać. Bardzo mądrze, jak to zawsze miał w zwyczaju. Zaczął opowiadać o tym jak mieliście próbę w szkolnej sali muzycznej i wyszli na chwilę z Michaelem, a po chwili wrócili z nauczycielem od muzyki i zastali was całujących się na jednym ze stolików - powiedziała, uśmiechając się kącikiem ust. - W pokoju było tak cicho, że prawie słyszałam jak na końcu ulicy nasz sąsiad mruczy przez sen, przysięgam - wybuchnęła śmiechem. - Wszyscy patrzeli się na Luke'a w osłupieniu, jego ciotka zapytała czy nic mu się nie pomieszało, a on schował twarz w dłoniach, w kółko powtarzając cicho "przepraszam". Więc to musiała być prawda, wszyscy jak na zawołanie popatrzyli na waszą dwójkę. Nagle zaskoczyło, zrozumieliśmy. Wasze częste spotkania, chichoty z pokojów, nocowania, rumieńce i to jak blisko siebie byliście przez cały cholerny czas. Ku zdziwieniu wszystkich ciche "aww" wydała z siebie jako pierwsza Karen i was uściskała. Nigdy, przysięgam nigdy, ani wcześniej ani później nie widziałam cię tak czerwonego z zażenowania i tak zestresowanego. Rodzice się ucieszyli, ale Anne była bardzo osłupiała. Ashton jednak w ogóle się nie przejmował, powiedział, że i tak mieliśmy się dowiedzieć, a tak wszystko poszło za jednym zamachem. Porozmawialiście z Anne trochę potem i powiedziała, że w sumie razem z Lauren się tego spodziewały, ale wolałaby żeby jej syn nie ukrywał przed nią faktu, że ma chłopaka. Nie miała nic przeciwko, spokojnie - powiedziała, widząc minę swojego brata i dodała. - Potem przez dobry tydzień unikałeś nas wszystkich jak ognia, dopóki nie przyszedł Ashton i mama nie zmusiła was do zejścia na kolację. Byliście kochani razem, kiedyś ciągle i ciągle całował twoje czoło - dodała na koniec, a Calum patrzył na nią z wypiekami na twarzy. Dlaczego musiał to stracić?

- Chcę to wszystko znowu mieć, wiesz? - powiedział i uśmiechnął się smutno. Musiał się tylko trochę postarać, a może uda mu się to odzyskać, prawda? I wtedy coś w niego uderzyło. Zacisnął oczy, a jego czaszkę przeszył koszmarny ból. - M-mali?

- Co się dzieje, Cal? - zapytała zatroskana, podając mu kubeczek z wodą.

- Dzisiaj jest rocznica śmierci mamy, prawda?

hej hej
co tam u was? jak piątek mija? jakieś plany na wieczór? 😏

napiszę ff o crushu w kimś nieosiągalnym, jestem w tym ekspertem przysięgam

co sądzicie o Mali? myślicie że naprawdę jest dobrą siostrzyczką czy to tylko przykrywka? a jak zareagowaliscie na wybryk Luke'a?
chce wiedzieć wszystko!!

życzę wam miłego dnia, kolejnego możecie spodziewać się jutro x

house of memories ↞ cashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz