devyniasdešimt septintas [full]

545 75 2
                                    

- Wszystko w porządku? - zapytał Hoseok, opierając się o puchatą poduszkę na szpitalnym łóżku. Zajadał winogrona ze szklanej miski. Przestał, kiedy zorientował się, że Namjoon jest nad wyraz cicho.

- Nie - przytaknął, ale dodał po chwili. - Tak.

- Co się stało? - odstawił miskę z owocami na bok.

- Chyba zaczynam wariować.

Namjoon sięgnął po jedno z winogron. Hoseok przyjrzał mu się uważnie. W jego oczach Kim nie sprawiał wrażenia, jakby czuł smak owocu. Jakby w ogóle cokolwiek czuł.

- Może powiesz coś jeszcze, co?

- Jakbym wiedział jak - urwał na moment. - Wiesz, słowa straciły swój sens.

- Namjoonie?

- Co?

Wiesz, kto jest za tą zasłonką? - chłopak zapytał z uśmieszkiem, Namjoon tylko zmarszczył brwi.

Oczywiście, że wiedział. Jak w ogóle mógłby zapomnieć, że jest tam nikt inny, jak brat Seokjina. Taehyung. Serce Kima przyspieszyło momentalnie. To był ten adoptowany? Czy to był ten drugi, który zarywał do jego siostry... jak on się nazywał? Jamsout? Jimin! Nie widział go od jakiegoś czasu, to prawdopodobnie nie był Taehyung.

- Ta, no i co? - szczerze mówiąc, niezbyt obchodził go ten dzieciak, więc nie miał najmniejszego pojęcia, o co mogło chodzić Jungowi.

- No to... wiesz, one nie są dźwiękoszczelne - Hoseok uniósł brwi, ale blondyn nie załapał o co mu chodziło. Westchnął. - Jin hyung przychodzi do niego w odwiedziny - ciągnął dalej. - Powinien pomagać mu w odzyskaniu dobrego samopoczucia, nie? - Namjoon przytaknął, wciąż nie rozumiejąc. - Aish, i ty naprawdę myślisz, że to ty jesteś mądry.

Pokręcił głową, dostając w odpowiedzi fuknięcie od Kima, chociaż ten nawet nie czuł się obrażony. To po prostu był odruch. W tym momencie nic już nie czuł.

- Czego ty ode mnie chcesz, koński ryju? - sięgnął po następne winogrono.

- Jin hyung miał pomagać mu rozmawiając z nim, ale zamiast tego nie może się zamknąć na twój temat.

Chłopak zakrztusił się, zrywając w kierunku zlewu. Wypluł owoc, zaraz po tym nalewając sobie wody do szklanki. Hoseok obserwował wszystko z uśmieszkiem. Namjoon wyłapał wzrokiem minę przyjaciela i nie miał do końca pewności, czy chłopak po prostu oczekiwał takiej reakcji z jego strony, czy starał się nie wybuchnąć śmiechem, patrząc na to wszystko.

- Żyjesz? - zapytał, kiedy jasnowłosy z powrotem zajął swoje miejsce. Przytaknął w odpowiedzi.

Wyciągnął telefon, a Hoseok uprzejmie odwrócił wzrok. Ekran urządzenia był boleśnie pusty. Żadnych nowych wiadomości. Szczerze mówiąc, Namjoon nawet żadnych nie oczekiwał. Po prostu łudził się, że jakąś dostanie. to jedyne, na co mógł w tym momencie liczyć. Łudzić się i mieć nadzieję, bo wszystko inne sam zniszczył. To on powiedział Jinowi, że wszystko co między nimi było jest już skończone. Ale wciąż, nie mógł skupić myśli na czymkolwiek innym, niż Seokjin.

- Zależy ci na nim - stwierdził Hosoek.

- No i? - odwarknął.

- Ale nie aż tak, żebyś go przeprosił? - gdzieś w głosie Junga czaił się smutek i ból, jakby doskonale znał uczucie, które właśnie rozszarpywało serce Namjoona na strzępy.

- Ja? Mam go przepraszać!? - podniósł się, rzucając ze zdenerwowaniem - To on wszystko spieprzył! Mnie spieprzył! Stracił moje zaufanie - Kim odwrócił się, chcąc ukryć przed Hoseokiem zaczerwienione z wściekłości i od zbierających się w nich łez oczu.

- A ty straciłeś jego.

Te słowa trafiły Namjoona tam, gdzie zabolało najbardziej. Jin stracił jego zaufanie, ale on stracił Jina. Kto tak naprawdę utracił więcej? Blondyn wstrzymał oddech na moment.

- Nie, on nie jest warty przeprosin. Nie jest - potrząsnął głową, zbyt zaślepiony swoją wściekłością, żeby dostrzec prawdę. Jung przygryzł wargę. Wiedział, że Kim potrafił być czasem aż zbyt uparty. Nie zmieni zdania, nie zależnie od tego, co by zrobił czy powiedział.

- W porządku. W takim razie uspokój się i wracaj tu - poklepał puste miejsce obok siebie. - Powiedz mi, jak ci mija dzień?

Satellite | namjin || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz