- Mamusiuuuuu. - krzyczeli chłopcy.
Smacznie sobie spałam i nagle taka pobudka...
- Nie dacie mi pospać, co?
- Nie.
- No wiecie, co...
- Mamooooo. Jestesmy głodniii.
- To co? Gofry?
- Tak! - krzyknęli. - Z bitą smietaną!
- I owocami! - dopowiedziałam.
- No dobla...
- No to śmigamy do łazienki! Myjemy rączki i robimy śniadanie!
+ + +
- Ivò! Mateò! Zakładamy buciki i idziemy!
Była niedziela i obiad u moich rodziców.
Czasami chłopcy dali niezłe w kość. Nie chcieli słuchać, bili się. Tak było dzisiaj... Mam już 22 lata, skończyłam miesiąc temu, a dalej nie mogę sobie z nimi czasami poradzić. Mieszkam sama z nimi. Rodzice proponowali, żebyśmy u nich zamieszkali, ale nie chciałam. Gdyby był Rye... Było by inaczej...
Po kilkunastu minutach namawiania, wyszliśmy z domu. Posadziłam ich do fotelików, sprawdziłam czy są dobrze zapięci i ruszyliśmy. Po kilku minutach byliśmy na miejscu.
- Kto tym razem dzwoni dzwonkiem?
- Ja!
- Ja! - odpowiedzieli w tym samym czasie.
- Nie! Ostatnio ty dzwoniłes!
- Kłamies! Ty dzwoniłes!
- Chłopcy, proszę was... Mamusia już nie ma siły słuchać waszych kłótni. To może ja zadzwonię, co?
- Ach.... No dobla...
Po sekundzie otworzyła nam drzwi mama.
- Cześć, mamo.
- Cesć, babciu!!! - krzyknęli chłopcy.
- Nareszcie jesteści, kochani! Wchodźcie!
Chłopcy ściągnęli buty i zaczęli się przytulać z innymi.
Wtuliłam się mocno do mamy.- Córciu, wszystko ok? - spytała.
Pokręciłam głową na "nie".
- Dobra, pogadamy później... - szepnęła.
- Julia! - podbiegła Amy z Leilą.
- Cześć, dziewczyny.
Przytuliłyśmy się bardzo mocno.
- O moja kochana córeczka przyjechała! - krzyknął mój tata.
- Cześć, tatuś. - podeszłam i również go przytuliłam.
Zjedliśmy wspólnie obiad. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Oczywiście nie odbyło się bez małej sprzeczki między chłopcami.
- Przepraszam, ale na chwilkę porywam Julię. - powiedziała moja mama, wstając od stołu. - Chodź córciu, przejdziemy się.
- Mamo, kiedy wrócis? - spytał Mateò.
- Spokojnie synku, za niedługo. Pobawcie się z dziadkiem i dziewczynami. Okej?
- Dobze.
- I bądźcie grzeczni.
- No okej!
+ + +
Usiadłyśmy z mamą na ławce koło domu.
- Powiesz mi córciu, co się dzieje?
- Ja... - pojawiały mi się łzy w oczach. - Mamo, chłopcy cały czas pytają kiedy ich tatuś się obudzi... Ja... Już nie wiem, co mam im odpowiadać. Obiecałam, że za niedługo się z nimi pobawi, ale... Zaczynam tracić nadzieję, że to się kiedykolwiek stanie. - zaczęłam płakać.
Mama mnie przytuliła.
- Spokojnie, trzeba wierzyć.
- Mamo, ja wierzę już dwa lata! Ile jeszcze? Ja go potrzebuję... Chłopcy go potrzebują...
- Wiem, kochanie. Nie płacz, proszę. - pocałowała mnie w czoło.
- Boję się mamo, że muszę przygotować siebie i chłopców na najgorsze...
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.