2 lata później...
- Chłopcy! - krzyknęłam. - Chodźcie po kanapki i zmykajcie do przedszkola!
- Już! - usłyszałam z góry.
- Kochanie, zawiozę chłopców i pojadę do pracy, a ty odpocznij. - powiedział mój mąż. - A jak się czujesz? Dalej wymiotujesz? - pogłaskał mnie po policzku.
- Już lepiej. Naprawdę.
- Dzwoń jakby coś się działo.
- Okej.
- Ivó! Mateó! Na dół, bo się spóźnimy! - krzyknął Rye i usłyszeliśmy tupanie po schodach.
Idą nasze krasnoludki.
Chłopcy spakowali jedzenie i picie i przytulili mnie na pożegnanie.
- Pa, skarbie. Kocham cię. - pocałował mnie brunet.
- Ja ciebie też. - mruknęłam i jeszcze raz musnęłam jego usta.
- Pa, mamo! - krzyknęli bliźniacy.
- Pa, skarby!
I po chwili ich nie było.
Przez te dwa lata, bardzo wyrośli.
Rye otworzył własną wytwórnię muzyczną i idzie mu naprawdę dobrze. Biznes coraz bardziej się rozkręca.
Postanowiłam, że zrobię sobie kawę, jednak gdy ledwo poczułam jej zapach, pobiegłam do toalety i zwróciłam całe śniadanie.
Przepłakałam usta miętowym płynem i wyszłam z łazienki.
Cholerna grypa.
Tylko, żeby chłopców nie zaraziła.
***
Siedziałam na kanapie i się nudziłam.
Moja rodzinka wróci dopiero za 2 godziny.
Postanowiłam, że zadzwonię do mojej kochanej siostry, która ma już 17 lat.
Kiedy tak wyrosła?
- Cześć, Leila. Masz chwilę?
- O hej, Julia. Pewnie. Coś się stało?
- Nie, tak tylko chciałam pogadać. Zapytać się co u was.
- A u nas po staremu. - zaśmiała się. - Tylko Amy przechodzi jakiś bunt. Wcześnie jak na 10-ciolatkę.
- Żebym ja ci nie powiedziała, jaki ty bunt przechodziłaś. Gorzej niż ja, gdy mam okres. - zaśmiałam się.
Jednak po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę...
Okres!
Pobiegłam szybko do kalendarza.
Zamarłam widząc, że spóźnia mi się 3 tygodnie!
- Julia? Jesteś tam?
- T-Tak.
- Coś się stało?
- Wiesz co, Leila. Muszę kończyć. Oddzwonię. Papa.
Rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
Wzięłam pieniądze i wybiegłam z domu.
Na szczęście apteka była blisko.
Wpadłam do środka i podeszłam do okienka.
- 3 testy ciążowe. - powiedziałam.
***
Siedzę właśnie na zamkniętej toalecie i wpatruje się w testy ciążowe.
Jeszcze minuta.
Minuta, która może odmienić moje życie na zawsze.
O Boże...
Już...
Zerkam na testy i...
Dwie kreski...
Dwie kreski...
Dwie kreski...
- O mój Boże... Jestem w ciąży... - wyszeptałam.
- Kochanie! Jestem! Udało mi się urwać wcześniej z pracy! Mamy jeszcze ponad godzinę sam na sam! - krzyknął Rye. - Skarbie!? Gdzie jesteś!?
- W łazience! Już wychodzę!
Po chwili Rye stał pod drzwiami.
- Wszystko dobrze?
- Tak. - powiedziałam i otarłam łzy. - Już wychodzę.
Po chwili wyszłam.
- Julia, płakałaś. Co się stało?
- Nic.
- Mnie nie okłamiesz.
- Jestem w ciąży... - wyszeptałam i spuściła głowę.
- N-naprawdę?
- Tak...
- Będę znowu ojcem!? Kochanie! To zajebista wiadomość! Nie cieszysz się?
- Cieszę się i to bardzo. Bałam się tylko jak zareagujesz...
- Głupolku mój kochany... Kocham cię najbardziej na świecie. Ciebie i chłopców. A teraz będziemy mieli jeszcze jednego bobaska! Kocham cię!!!
- Ja ciebie też kocham, Rye. - uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Nagle podniósł mnie i okręcił wokoło.
- Kocham cię, bardzo. Bardzo. Bardzo. Bardzo. - mówił między całusami.
- Ja ciebie też, mężu.
Po chwili brunet klęknął i odsłonił mi lekko brzuch.
- Cześć, maluszku. Tutaj tatuś. Wiedz, że bardzo cię kocham i nie mogę się doczekać, kiedy z nami będziesz. Masz super starszych braci i na pewno cię pokochają tak ja my. Kocham cię. - powiedział i zaczął delikatnie całować mój brzuch.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.