✓ Dieciseis ✓

42 2 0
                                    

Dwa dni później...

Poczułam mocny ból głowy.
Otworzyłam najpierw jedno oko, a potem drugie.
Ktoś siedział przy mnie i trzymał za rękę.

- Julia? Kochanie? - mówił... RYE!

- Rye! Skarbie! - przyciągnęłam jego głowę i mocno pocałowałam. - Tak się bałam. - płakałam. - Bałam się, że tego nie przeżyje.

- Cii... Nie płacz, kwiatuszku. Już wszystko dobrze...

- Rye... Ja... Ja jestem mordercą. Zabiłam go, rozumiesz? Zabiłam go!!! - wpadłam w jakiś szał.

- Kochanie, spokojnie. Nie jesteś mordercą. On na to zasługiwał. Policja powiedziała, że nie będziesz za to ukarana, bo działałaś w obronie własnej. Nie płacz już. Błagam. Kocham cię.

- Ja ciebie też. - powiedziałam i znowu załączyliśmy nasze wargi. - Chłopcy. Boże, Rye, co z chłopakami?

- Julia, spokojnie, chłopcy czekają na korytarzu z twoją rodziną. Przyjechali wszyscy.

- Naprawdę?

- Tak, skarbie.

- Zawołasz najpierw chłopców?

- Jasne. - powiedział Rye i wyszedł.

Po chwili chłopcy wpadli do sali.

- Mama!

- Ivó, Mateó! Moje dzieciaki.

- Tęskniliśmy za tobą. - powiedział Mat.

- Ja za wami też. Bardzo. Kocham was.

- My ciebie też. A wies, ze babcia psyjechała?- spytał Mat.

- No właśnie tatuś mi powiedział. To idźcie ich wszystkich zawołać.

- Okej!

- Skąd oni mają tyle energii? - zaśmiałam się i pociągnęłam nosem.

- Po nas, kochanie. - uśmiechnął się Rye i mnie pocałował.

- Jesteśmy! - wszyscy weszli do sali.

-Leila! Amy! Mama! Tata! - ucieszyłam się i wszyscy mnie przytulili. - Dziewczyny jak wy wyrosłyście!

- Kochanie, jak dobrze, że wam nic nie jest.

- No nie całkiem... - mruknął Rye. - Przecież Julia została postrzelona.

- Co!? - pisnęła mama. - Gdzie!?

- W nogę...

- Boże, skarbie... - zaczęła płakać i mnie przytulać.

- Mamuś, spokojnie, już jest wszystko dobrze.

- Kiedy wychodzisz? - spytał tata.

- Lekarz powiedział, że jeszcze tydzień minimum. Muszą się upewnić, że wszystko jest dobrze.

- Jasne, rozumiem.

- A u was, co tam słychać? - spytałam.

Tak się zaczęła rozmowa. Dziewczyny mi opowiadały o swoich sukcesach muzycznych. Jestem z nich bardzo dumna.

Rodzice poszli koło 17, a Rye z chłopcami zostali do 19. Poniżej chłopcy byli zmęczeni i chcieli iść spać, ale obiecali, że przyjadą jutro z rana.

,, Bycie rodziną oznacza, że jesteś częścią czegoś pięknego, oznacza, że kochasz i będziesz kochany do końca swojego życia."

Na dzisiaj już to już ostatni.

Kochani! Zbliżamy się powoli do końca książki!

❤️❤️❤️❤️

✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz