- To będzie chłopczyk. - kłócę się z Rye'm. - Mówię ci.
- Nie, to będzie dziewczynka. Córeczka, tatusia.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
Właśnie jedziemy na USG, w którym mamy się dowiedzieć jaka będzie płeć.
To już 5 miesiąc, więc jest to możliwe.***
- Pani Beaumont.
- Dzień dobry. - mówimy, gdy wchodzimy razem do gabinetu.
- Zapraszam na fotel. - uśmiechnęła się lekarka. Po chwili zaczęła mi robić badanie. - Chcą państwo poznać płeć?
- Tak.
- Więc... To dziewczynka. Chcecie usłyszeć bicie serca?
- Tak... - szepnęłam ze łzami w oczach.
Nagle usłyszeliśmy serduszko naszej córeczki. Naszej małej księżniczki. W tym momencie świat się zatrzymał i byliśmy tylko my.
Po kilku minutach wyszliśmy z gabinetu.
- Kochanie, będziemy mieli córkę. - mówi Rye ze łzami w oczach. - Naszą malutką księżniczkę, nasze słoneczko.
- Cieszę się bardzo, skarbie. Nawet nie wiesz jak.
***
4 miesiące później...
- Rye. - budzę mojego męża. - Rye, do cholery!
- Co się stało? - mruknął.
- Zaczęło się! Ała.... Boli... - mówiłam płaczliwym głosem.
- Już!? Teraz!?
- Kurwa! Nie widzisz!?
- Boże... Co mam robić!?
- Kurwa mać! Ubierz się, weź torbę i zaprowadź mnie do samochodu!
- Już!
Brunet wybiegł z łóżka i zaczął się ubierać.
Mieliśmy szczęście, bo chłopcy akurat zostali na noc u moich rodziców.
Gdy mój mąż był gotowy, podbiegł do mnie i pomógł mi wstać i się przebrać.
Wzięliśmy torbę i wyszliśmy z domu.
Po chwili siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do szpitala.
- Nie mogę! Jak to boli! - zaczęłam płakać.
- Kochanie, spokojnie. Oddychaj. Wdech. Wydech. I tak cały czas, okej?
- Mhm... Ała!!!
Po kilku minutach dotarliśmy pod szpital.
Rye wziął mnie na ręce i pobiegł do szpitala.
- Lekarza! Rodzę! Znaczy... Kurwa! Moja żona rodzi! Pospieszcie się! - krzyczał brunet.
***
- Na 3 pani musi przeć, jasne? - spytała lekarka. Kiwnęłam głową. - Raz, dwa, Teraz!!!
- Rye, ty kurwo! Już nigdy nie wsadzisz we mnie swojego kutasa!
- Julia, spokojnie. Jeszcze tylko chwila i mała będzie z nami.
- Ty kurwi... Aaa...
- Uwaga! Raz, dwa, trzy! - krzyknęła lekarka, a ja zaczęłam przeć i mocniej ściskać rękę Rye'a.
Nagle usłyszeliśmy płacz dziecka. Naszego dziecka. Nasza córeczka już jest z nami.
-
Dałaś radę, kochanie. Jestem z ciebie dumny. - powiedział mój mąż i mocno mnie pocałował.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.