Właśnie opalam się, leżąc na leżaku, na Ipanema Beach.
Rye z chłopcami kąpią się w morzu.
Jesteśmy tu już tydzień i naprawdę jest super. Wreszcie możemy odpocząć.Po chwili usłyszałam piski. Odwróciłam głowę i zobaczyłam biegnących do mnie chłopaków.
- Nie! Jesteście zimni! Stop!
- Dawać mamę! - krzyknął Rye i cała trójka na mnie skoczyła.
- Niee... - jęknęłam.
- Kochanie, jęki zostaw na później. - mruknął mi do ucha Rye.
- Pff...
- Mamo chodź do wody! - krzyknął Mateó.
- Za chwileczkę.
- Chwilecka to była chwilę temu! Chodź! - kłócił się Ivó.
- O jejku... No dobra. - wstałam z leżaka i wzięłam chłopaków za rączki. Weszliśmy do wody.
Rye wziął na barana Ivó, a na Mateó.
Po kilkunastu minutach zabawy i śmiechu wróciliśmy na leżaki.
- Głodny jestem... - mruknął Ivó.
- Ja tez... - poparł go Mat.
- To mam pomysł... Odniesiemy rzeczy do hotelu, przebierzemy się i pójdziemy na miast coś zjeść.
- Tak! - krzyknęli chłopcy.
- No to zbieramy się. - powiedziałam i wstałam.
***
- Smakuje?
- Pyyycha. - uśmiechnęli się chłopcy.
Siedzieliśmy w jednej z restauracji i zajadaliśmy nasze dania.
Po obiedzie postanowiliśmy, że zrobimy niespodziankę chłopakom i zabierzemy ich do wesołego miasteczka.
Szłam z Rye'em za rękę, a chłopcy zaraz przed nami.
- Długo jesce?- nudził Mateó.
- Jeszcze chwilka. Będziecie zadowoleni.
- No nie wiem... Za daleko... - mruknął Ivó.
- Oj, dzieci, dzieci. - zaśmiał się brunet.
***
- Wesołe Miastecko! - krzyknęli chłopcy.
- Podoba się?
- Tak!!!
- Chodźmy na karuzelę! - krzyknął Ivó.
- No to ruszamy.
***
- Wolisz misia, czy... Rogi diabła?
- Oczywiście, że rogi...
- Diabełek powiadasz? - mruknął mi do ucha Rye.
- Zobaczysz wieczorem. - szepnęłam.
- Ekhem... Kusisz... - powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie, tak że poczułam jego wybrzuszenie w spodniach.
- Podniecam cię?
- Zawsze i wszędzie, skarbie.
- No to jak tylko uśpisz chłopców, to...
- Stop. Koniec. Chłopaki wracamy! - krzyknął Rye, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ale tato...
- Wracamy. Przyjdziemy jutro.
- No dobla... Niech będzie... - powiedzieli chłopcy.
***
- Chłopcy, błagam. Idźcie spać. - mówił Rye.
- Ale nam się nie ce spać! - zaczęli się śmiać i biegać po apartamencie.
- Chłopaki! Stop! Chcecie jutro iść do wesołego miasteczka? - spytałam.
- Tak!
- To do spania, ale już! Tatuś pójdzie z wami.
- No dobla...
Brunet poszedł z chłopcami do ich pokoju, a ja wpuściłam wody do dużej wanny i dodałam olejek owocowy i zrobiłam pianę.
Po chwili weszłam do wody.
Siedziałam w wannie popijając szampana.
Po chwili ktoś wszedł do łazienki. Ten ktoś, znaczy mój ukochany chłopak.
- Mogę się przyłączyć? - spytał.
- Wskakuj. - uśmiechnęłam się.
Siedziałam oparta o tors Rye'a.
- Kocham cię. - powiedział i zaczął całować moją szyję.
- Ja ciebie też.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.