✓Quince✓ Jak dobrze, że mam was w końcu przy sobie

31 2 1
                                    

POV. RYE

Siedziałem na kanapie i płakałem. Tak, płakałem. Płakałem za moimi dziećmi i ukochaną.

Nagle zadzwonił telefon.

Nie patrząc na ekran odebrałem.

- Halo?

- Pan Rye Beaumont?

- Tak, kto mówi?

- Tutaj ordynator szpitala na Wilston, proszę przyjechać.

- Ale o co chodzi?

- Znaleziono pańską rodzinę.


***

- Dzień dobry, dostałem telefon, że jest tu moja dziewczyna i dzieci, nazywam się Rye Beaumont.

- Zapraszam za mną. - powiedziała pielęgniarka i zaczęła mnie prowadzić po korytarzach szpitala.

Zaprowadziła mnie do gabinetu ordynatora.

***

Wyszedłem ze łzami w oczach.

Doktor mi wszystko wyjaśnił.

Chłopcy mają kilka siniaków i aktualnie śpią.

A Julia...

Okazało się, że jest postrzelona w nogę i jest w trakcie operacji.

Ma złamane 3 żebra, podbite oko, łuki brwiowe, rozwaloną wargę i pełno siniaków na brzuchu i innych częściach ciała.

Poszedłem do sali, w której leżą chłopcy.

Zobaczyłem ich tam, niewinnych, malutkich i zmęczonych, pogrążonych w śnie.

Każdego pocałowałem w główkę.

- Już jesteście bezpieczni. Tatuś jest z wami. Kocham was. - szepnąłem.

Usiadłem na krześle i po prostu na nich patrzyłem.

***

Godzinę później chłopcy zaczęli się budzić i popłakiwać.

- Cichutko, już tatuś jest z wami.

- Tata! - krzyknęli i przytulili mnie.

- Jestem, moje skarby.

- A dzie mama? - spytał Mat.

- Mamusia... Teraz odpoczywa, wiesz? Za niedługo się z nią spotkacie.

- Okej... Kocham cię. - powiedział Ivó.

- Ja tez cie kocham, tato. - szepnął Mat.

- Ja was też bardzo kocham. Was i mamę. Najbardziej na świecie.

***

- Panie doktorze co z nią? - spytałem lekarza.

- Na szczęście operacja udała się. Pani Julia miała ogromne szczęście, że kula nie przebiła kości. Było bardzo blisko.

- A kiedy się wybudzi?

- Jak organizm będzie na to gotowy. Może to potrwać nawet do 20 godzin, zależy od organizmu.

- Dobrze, rozumiem. Mogę do niej wejść?

- Tak, ale nie na długo.

- Jasne, dziękuję.

Wszedłem do sali.

A tam leżała ona, moja ukochana, blada, popuchnięta na twarzy, wokół niej pełno kabli.

Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.

- Kocham cię, kochanie. Jak dobrze, że mam was w końcu przy sobie. - mówiłem i trzymałem jej rękę blisko twarzy i co chwilę darowałem ją pocałunkiem.

✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz