POV. RYE
Siedziałem na kanapie i płakałem. Tak, płakałem. Płakałem za moimi dziećmi i ukochaną.
Nagle zadzwonił telefon.
Nie patrząc na ekran odebrałem.
- Halo?
- Pan Rye Beaumont?
- Tak, kto mówi?
- Tutaj ordynator szpitala na Wilston, proszę przyjechać.
- Ale o co chodzi?
- Znaleziono pańską rodzinę.
***
- Dzień dobry, dostałem telefon, że jest tu moja dziewczyna i dzieci, nazywam się Rye Beaumont.
- Zapraszam za mną. - powiedziała pielęgniarka i zaczęła mnie prowadzić po korytarzach szpitala.
Zaprowadziła mnie do gabinetu ordynatora.
***
Wyszedłem ze łzami w oczach.
Doktor mi wszystko wyjaśnił.
Chłopcy mają kilka siniaków i aktualnie śpią.
A Julia...
Okazało się, że jest postrzelona w nogę i jest w trakcie operacji.
Ma złamane 3 żebra, podbite oko, łuki brwiowe, rozwaloną wargę i pełno siniaków na brzuchu i innych częściach ciała.
Poszedłem do sali, w której leżą chłopcy.
Zobaczyłem ich tam, niewinnych, malutkich i zmęczonych, pogrążonych w śnie.
Każdego pocałowałem w główkę.
- Już jesteście bezpieczni. Tatuś jest z wami. Kocham was. - szepnąłem.
Usiadłem na krześle i po prostu na nich patrzyłem.
***
Godzinę później chłopcy zaczęli się budzić i popłakiwać.
- Cichutko, już tatuś jest z wami.
- Tata! - krzyknęli i przytulili mnie.
- Jestem, moje skarby.
- A dzie mama? - spytał Mat.
- Mamusia... Teraz odpoczywa, wiesz? Za niedługo się z nią spotkacie.
- Okej... Kocham cię. - powiedział Ivó.
- Ja tez cie kocham, tato. - szepnął Mat.
- Ja was też bardzo kocham. Was i mamę. Najbardziej na świecie.
***
- Panie doktorze co z nią? - spytałem lekarza.
- Na szczęście operacja udała się. Pani Julia miała ogromne szczęście, że kula nie przebiła kości. Było bardzo blisko.
- A kiedy się wybudzi?
- Jak organizm będzie na to gotowy. Może to potrwać nawet do 20 godzin, zależy od organizmu.
- Dobrze, rozumiem. Mogę do niej wejść?
- Tak, ale nie na długo.
- Jasne, dziękuję.
Wszedłem do sali.
A tam leżała ona, moja ukochana, blada, popuchnięta na twarzy, wokół niej pełno kabli.
Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.
- Kocham cię, kochanie. Jak dobrze, że mam was w końcu przy sobie. - mówiłem i trzymałem jej rękę blisko twarzy i co chwilę darowałem ją pocałunkiem.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.