3 dni później...
Otworzyłem oczy. Słońce zaczęło świecić po pokoju. Leżę wtulony w kobietę, którą kocham. Rysuję małe kółeczka na jej odkrytym ramieniu.
- Nie śpisz już? - spytała zaspana.
- Nie, właśnie się obudziłem. - powiedziałem muskając jej szyję.
- Oj Rye, Rye. Ostatnio jesteś strasznie napalony. Wyszedłeś ze szpitala 3 dni temu, a robiliśmy TO już... Czekaj niech pomyślę. W łazience, salonie, pralni...
- I w sypialni... - wymruczałem.
- Ale spokojnie... Za 2 dni już chłopcy wracają, więc będziesz musiał się opamiętać.
Jak dobrze jest być blisko z teściową... Weźmie dzieci na kilka dni...
- Dlatego. Chcę skorzystać. Póki mogę. - mówiłem między pocałunkami.
- O nie, nie. Teraz na pewno nie. - powiedziała Julia i wstała.
- Ej...
- Nie ma "ej" kochanie. Rusz te swoje zgrabne, cztery litery i chodź na śniadanie.
Blondynka wyciągnęła z mojej szafy, długą, białą koszulę, założyła ją i podwinęła rękawy. Była trochę za uda, więc nie zakładała spodenek.
Była piękna, moja i wyglądała świetnie w moich ciuchach.
Julia
Stałam właśnie przy blacie w kuchni i robiłam jajecznicę z boczkiem. Taką jaką lubi Rye. To najprostsze co może być, a jest pyszne. Nie wiem jak ludzią chce się wstawać rano i robić to ciasto na naleśniki. Potem jeszcze usmażyć, posmarować dżemem... Chyba, że mieszka z wami mama czy babcia, która to lubi robić. Jednak naleśniki z nutellą to najlepsze co może być!
Po chwili poczułam czyjeś ręce na biodrach i miętowy oddech na szyi.
- Zajebiście wyglądasz w mojej koszuki, kochanie. - powiedział Rye i zrobił mi malinkę na szyi. Zaczął kolejną jednak ja mu przerwałam.
- Nie. Nie rób mi więcej malinek. Już wystarczy mi dużo na brzuchu. A trzy na szyi chyba wystarczą?
- No nie wiem, nie wiem. - zaśmiał się. - Kocham cię. - położył głowę na ramieniu.
- Ja ciebie też. - pocałowałam go w skroń.
+ + +
- A teraz... Porywam cię.
- Gdzie? - spytałam.
- Niespodzianka.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nawet nie wiem kiedy zleciało 30 minut. Rye wjechał na posesję jakiegoś domu. Domu, który był naprawdę ładny. Elegancki, nowoczesny... Taki jak lubię.
Brunet wysiadł z samochodu, po czym otworzył drzwi po mojej stronie.
- Wysiadasz czy zostajesz? - zaśmiał się.
- No już, już. Nie mówiłeś, że jedziemy do kogoś.
- Bo nie pojechaliśmy.
- To co my tu robimy?
- Chodź.
Chwycił mnie za rękę, po czym zaprowadził do drzwi domu. Zaczął pukać.
- Chyba nikogo nie ma... - zaczął. - Pff to nawet lepiej.
Rye wyciągnął scyzoryk i zaczął nim grzebać w zamku.
- Co ty robisz!?
- Włamuje się.
- Rye, co ty odpierdalasz!?
- Kurwa, przecież mam klucze w kieszeni.
Sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągnął jakiś klucz i otworzył drzwi.
- Co ty do cholery wyprawiasz!? - krzyczałam.
Zaczęliśmy rozglądać się po domu. Był piękny. Taki o jakim marzę.
- Powiesz mi wreszcie co tu robimy?
- Oficjalnie witamy się z domem.
Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Podoba ci się?
- N-No jest pięknie...
- Kupiłem go.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.