✓ Cinco ✓ Dom

66 3 0
                                    

3 dni później...

Otworzyłem oczy. Słońce zaczęło świecić po pokoju. Leżę wtulony w kobietę, którą kocham. Rysuję małe kółeczka na jej odkrytym ramieniu.

- Nie śpisz już? - spytała zaspana.

- Nie, właśnie się obudziłem. - powiedziałem muskając jej szyję.

- Oj Rye, Rye. Ostatnio jesteś strasznie napalony. Wyszedłeś ze szpitala 3 dni temu, a robiliśmy TO już... Czekaj niech pomyślę. W łazience, salonie, pralni...

- I w sypialni... - wymruczałem.

- Ale spokojnie... Za 2 dni już chłopcy wracają, więc będziesz musiał się opamiętać.

Jak dobrze jest być blisko z teściową... Weźmie dzieci na kilka dni...

- Dlatego. Chcę skorzystać. Póki mogę. - mówiłem między pocałunkami. 

- O nie, nie. Teraz na pewno nie. - powiedziała Julia i wstała.

- Ej...

- Nie ma "ej" kochanie. Rusz te swoje zgrabne, cztery litery i chodź na śniadanie.

Blondynka wyciągnęła z mojej szafy, długą, białą koszulę, założyła ją i podwinęła rękawy. Była trochę za uda, więc nie zakładała spodenek.

Była piękna, moja i wyglądała świetnie w moich ciuchach.

Julia

Stałam właśnie przy blacie w kuchni i robiłam jajecznicę z boczkiem. Taką jaką lubi Rye. To najprostsze co może być, a jest pyszne. Nie wiem jak ludzią chce się wstawać rano i robić to ciasto na naleśniki. Potem jeszcze usmażyć, posmarować dżemem... Chyba, że mieszka z wami mama czy babcia, która to lubi robić. Jednak naleśniki z nutellą to najlepsze co może być!

Po chwili poczułam czyjeś ręce na biodrach i miętowy oddech na szyi.

- Zajebiście wyglądasz w mojej koszuki, kochanie. - powiedział Rye i zrobił mi malinkę na szyi.  Zaczął kolejną jednak ja mu przerwałam.

- Nie. Nie rób mi więcej malinek. Już wystarczy mi dużo na brzuchu. A trzy na szyi chyba wystarczą?

- No nie wiem, nie wiem. - zaśmiał się. - Kocham cię. - położył głowę na ramieniu.

- Ja ciebie też. - pocałowałam go w skroń.

+ + +

- A teraz... Porywam cię.

- Gdzie? - spytałam.

- Niespodzianka.

Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nawet nie wiem kiedy zleciało 30 minut. Rye wjechał na posesję jakiegoś domu. Domu, który był naprawdę ładny. Elegancki, nowoczesny... Taki jak lubię.

Brunet wysiadł z samochodu, po czym otworzył drzwi po mojej stronie.

- Wysiadasz czy zostajesz? - zaśmiał się.

- No już, już. Nie mówiłeś, że jedziemy do kogoś.

- Bo nie pojechaliśmy.

- To co my tu robimy?

- Chodź.

Chwycił mnie za rękę, po czym zaprowadził do drzwi domu. Zaczął pukać.

- Chyba nikogo nie ma... - zaczął. - Pff to nawet lepiej.

Rye wyciągnął scyzoryk i zaczął nim grzebać w zamku.

- Co ty robisz!?

- Włamuje się.

- Rye, co ty odpierdalasz!?

- Kurwa, przecież mam klucze w kieszeni.

Sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągnął jakiś klucz i otworzył drzwi.

- Co ty do cholery wyprawiasz!? - krzyczałam.

Zaczęliśmy rozglądać się po domu. Był piękny. Taki o jakim marzę.

- Powiesz mi wreszcie co tu robimy?

- Oficjalnie witamy się z domem.

Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.

- Podoba ci się?

- N-No jest pięknie...

- Kupiłem go.

✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz