- Julio Correa, wyjedziesz za mnie?
- Boże, Rye. Tak! - krzyknęłam i go pocałowałam. - Kocham cię!
- Ja ciebie też, kochanie! - krzyknął, chwycił mnie w talii i okręcił wokoło.
***
Tej nocy intensywnie świętowaliśmy zaręczyny.
Obróciłam się i zobaczyłam mojego narzeczonego.
Jak to pięknie brzmi.
- Już? Napatrzyłaś się? - zaśmiał się brunet.
- A idź ty. Pff.
- Kocham cię. - powiedział i pocałował. - Bardzo.... Bardzo... - mruczał w moje usta.
- Ja ciebie też, skarbie. Może odbierzemy chłopców i pójdziemy nad jezioro?
- Pewnie, moją kochana narzeczono.
***
- No to opowiadaj, co tam wczoraj robiliście. - zaczęła mama.
- No... Za niedługo będę panią Beaumont! - powiedziałam i podniosłam rękę z pierścionkiem.
Wszyscy zaczęli nam gratulować i przytulać.
- Wiesz, że jak ją zranisz to odetnę ci jaja i powieszę sobie w piwnicy? - powiedział mój tata do ucha Rye'a, gdy go po męsku przytulał.
- Yyy... Dobrze... - brunet otworzył szeroko oczy, a ja zaczęłam się śmiać.
***
Siedzimy właśnie nad jeziorem i przytulamy się.
Chłopcy budują zamki z piasku.
- Oby było tak już zawsze. - powiedziałam.
- Będzie. Zobaczysz.
- To kiedy ślub?
- Może za miesiąc?
- Tak szybko?
- A na co mamy czekać?
- Zdążymy?
- Na pewno.
- No to się zgadzam.
- Kocham cię, przyszła panno Beaumont.
- Ja ciebie też.
***
3 tygodnie później...
Przygotowania do ślubu idą pełną parą.
Żeby oszczędzić pieniędzy postanowiliśmy, że ślubów odbędzie się z naszym ogrodzie.
Tutaj pierwszy raz wszyscy zamieszkaliśmy.
Tutaj Rye mi się oświadczył.
I tutaj weźmiemy ślub.
Wczoraj byłam z mamą i siostrami wybierać suknię ślubną. Zdecydowałam się na taką:
Rye podobno też wybrał garnitur, ale obiecaliśmy sobie, że nasze kreacje zobaczymy na ślubie.
- Za tydzień zostaniesz panią Beaumont. - uśmiechnął się Rye i objął.
- Nie mogę się już doczekać.
- Ja też. - szepnął i pocałował mnie.
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.