Pov. Rye
W poniedziałek pojechałem po chłopców do przedszkola.
- Dzień dobry, ja po Ivó i Mateó.
- Ale... Przecież dzieci odebrał ich wujek...
- Jaki wujek do cholery!?
- No, przyniósł na piśmie państwa podpisy, że wyrażacie zgodę na odbiór chłopców przez niego.
- Ale my żadnego pisma nie podpisywaliśmy do cholery jasnej! Proszę mi to pokazać.
Zacząłem czytać papiery.
- Przecież to jest podrobione! Proszę mi powiedzieć jak wyglądał ten człowiek?
- Proszę, pokaże panu nagranie z kamery.
Po chwili brunetka włączyła mi nagranie.
Gdy zobaczyłem kto odebrał chłopców...
- Japierdole... Jak go tu jeszcze raz zobaczycie, macie wezwać policję! On uciekł z więzienia!
Wybiegłem szybko z budynku i wsiadłem do samochodu.
Po kilku minutach byłem w domu.
Pov. Julia
Siedziałam na kanapie i przeglądałam media społecznościowe.
Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi i do domu wbiegł zdyszany Rye.
- Bawicie się w berka? - zaśmiałam się.
- Chciałbym... - powiedział cicho i odwrócił wzrok.
- Rye... Gdzie są chłopcy?
Milczał.
- Beaumont, pytam się gdzie są chłopcy!?
- Skarbie... - podszedł do mnie ze łzami w oczach i przytulił. - Harvey ich porwał...
W tym momencie czas stanął w miejscu.
Harvey ich porwał.
Harvey ich porwał.
Harvey ich porwał.
- Nie! Powiedz, że żartujesz!
- Kochanie... Podrobił nasze podpisy i wziął chłopaków z przedszkola, przedstawiając się jako wujek... Musimy jechać na policję.
- Nie, nie, nie... - zaczęłam płakać. - Pierdolony Harvey! - krzyknęłam.
- Skarbie, musimy działać. Idziemy na policję.
- Okej... Rye?
- Tak?
- Obiecaj, że ich znajdziemy. Całych i zdrowych.
- Obiecuję, kochanie. Obiecuję. - przytulił mnie mocno.
***
Następny dzień...
Obudziłam się w sypialni.
Tej nocy nie mogłam zasnąć.
Nawet nie wiem czy spałam 2 godziny.
Wczoraj byliśmy na policji i zgłosiliśmy porwanie.
Policjanci potwierdzili, że Harvey uciekł z więzienia.Przepłakałam prawie całe popołudnie i noc.
Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju chłopców.
Usiadłam na łóżku Mateó.
W oczach pojawiły się nowe łzy.
- Chłopcy... Mamusia was znajdzie. Obiecuję wam. Mam nadzieję, że jesteście cali i zdrowi. - wyszeptałam między łzami.
Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam szlochać.
- Skarbie... - wyszeptał Rye i podszedł mnie przytulić. - Znajdziemy ich. Zobaczysz.
- Mam nadzieję, Rye. Oni są całym całym moim światem. Zresztą ty też.
- Dla mnie też, Julia. Ty również. Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też. - szepnęłam i go pocałowałam.
- A teraz chodźmy coś zjeść, a potem pojedziemy na komisariat.
- Nie jestem głodna.
- Musisz coś zjeść.
Stanął przede mną.
Bym w samych bokserkach.
Zaczęłam się bez skrępowania na niego gapić.
- Kochanie, bo zaraz mnie zjesz. - zaśmiał się brunet.
- Cicho bądź. - warknęłam i wstałam z łóżka. - Idziemy jeść.
Maraton!
1/4
CZYTASZ
✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]
RomanceDruga część: "Is there sb who could..." Dalsza historia Julii Correa, Rye'a Beaumont i Harvey'a Cantwell.