✓ Tres ✓ Kocham cię.

65 4 1
                                    

Rye

Do sali wszedł lekarz.

- Powiem prosto z mostu. Chcemy odłączyć Rye'a od aparatury.

- Ale, że to... Koniec?

- Niestety tak. Już dwa lata jest w śpiączce i nie ma żadnej poprawy.

- Proszę, nie... Błagam... Zawsze jest szansa...

- Proszę mi uwierzyć, że już nie... Za długo. Przepraszam.

- Rye, proszę nie odchodź. Obudź się. - Julia zaczęła krzyczeć i lekko mną trząść. - Rye!

Trzymała mnie za rękę. Po chwili poczułem, że ktoś ją odsunął.

- To nie ma sensu, Julia. Nam też jest przykro. - powiedział Andy wraz z Donną.

Nie mogłem umrzeć. Nie mogłem na to pozwolić.
Spiąłem wszystkie moje mięśnie.

Udało mi się zgiąć rękę w pięść. Drugą to samo.

- Ej, patrzcie! - krzyknęła Donna.

Uchyliłem lekko oczy. Poraziło mnie białe światło. Umarłem.
Jednak... Po chwili moje oczy się przyzwyczaiły i zacząłem się rozglądać po pokoju.
Zauważyłem Julię, Andy'iego, Donnę i lekarza. Wszyscy mieli zdziwione miny.

- Rye! - krzyknęła Julia.

Podbiegła do mnie, chwyciła moją dłoń i zaczęła płakać. Ścisnąłem ją lekko.

- Nie płacz... Jestem tu... - wyszeptałem.

- I to jest właśnie cud. - powiedział lekarz.

Uśmiechnąłem się słabo.

- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. - płakała Julia.

- Wiem i jestem tu. - lekko usiadłem. - Przytul mnie.

Dwa razy nie trzeba było jej mówić. Ścisnęła mnie mocno, a ja ją.

- Chlopcy się ucieszą... Zresztą... Mam ci tyle do powiedzenia... - wyszeptała.

- Ja to wszystko wiem, ale o tym co opowiem potem. Mamy całe życie przed sobą.

- Tęskniłam z tobą.

- Ja też. Bardzo.

+ + +

Kilka godzin minęło bardzo głośno, że tak powiem. Wszyscy mnie odwiedzali. Nareszcie udało mi się zostać sam na sam z Julią.

- Rye... Wiesz ile się działo przez ten czas?

- Wiem, skarbie.

- Skąd?

- Ja wszystko słyszałem. Każdą historię, nawet kazdą łzę. Gdy płakałaś, moje serce coraz bardziej się łamało. Nie mogłem znieść tego uczucia, że nie mogę się odezwać. Nie mogę się ruszyć. Nic.

- Czyli wiesz, że chłopcy są towimi dziećmi?

- Wiem i cholernie mnie to cieszy. A tak w ogóle gdzie są obrazki, które chłopcy namalowali?

- Tutaj.

Otworzyła szufladę zapełnioną kartkami. Było pełno rysunków. Na przykład jak jeździmy razem na rowerach. Jak gramy w piłkę. Jak śpiewamy!
Nie miałem okazji jeszcze ich dzisiaj zobaczyć, ale Julia ma za chwilę po nich jechać. Nie mogę się już doczekać.

- Bardzo za tobą tęskniłem.

- Ja też.

- Kocham cię. - powiedziałem i zbliżyłem się do jej twarzy.

- Ja ciebie też, Rye. - uśmiechnęła się.

Po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku.

- Czyli zostaniesz moją dziewczyną? - poruszyłem zabawnie brwiami.

- Oczywiście, głuptasie. - zaśmiała się.

Znowu się pocałowaliśmy, jednak naszą chwilę czułości przerwał nam lekarz.

- Przepraszam, że przeszkodziłem, ale mam pewne informacje.

- Tak?

- Jak badania wyjadą dobrze, to będzie mógł pan wyjść jutro wieczorem ze szpitala, jednak... Nie będzie pan mógł przez pewien czas chodzić. Chodzi o to, że nie chodził pan dwa lata, wie pan o co chodzi?

- Tak, wiem.

- Damy pani wózek na pewien okres czasu. Proszę, załatwić sobie rehabilitanta. Wtedy szybciej pan dojdzie do pełnego zdrowia.

- Jasne, rozumiem.

- Rye? - spytała Julia.

- Tak, kochanie?

- Zamieszkasz z nami? Chłopcy się ucieszą i...

- Oczywiście. - przerwałem jej.

- Zrozumiem, jeśli nie... Co? Naprawdę?

- Jasne, poza tym twoje mieszkanie ma windę. Łatwiej mi będzie się poruszać.

- Kocham cię!

- Ja ciebie bardziej.

✓ Come back... ✓ [ kontynuacja ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz