Rozdział 5

2.2K 142 58
                                    

Marzec

Bella

Minął miesiąc od czasu, gdy Aro złożył mi wizytę. Żyłam codziennie z tym, co nazywałam "kompromisem" wiszącym nad moją głową niczym wyrok śmierci, który w pewnym sensie jak przypuszczałam nim był. Nie byłam pewna, czego pragnęłam. — Czy nadal pożądałam nieśmiertelności? Czy chciałabym doświadczyć długiego okresu życia, które byłoby wiecznością bez Edwarda?
Byłam zaskoczona, że już nie wzdrygałam się na to imię. Takie były myśli, które zajmowały mój zabiegany umysł.

Czasami czułam się jak nieuleczalnie chora pacjentka, która została poinformowana, że zostało jej mało czasu. Innym razem nie mogłam się doczekać rozpoczęcia nowego rozdziału w moim życiu, co zasadniczo mogłoby być nowym początkiem. To prawda, że ​​będę tęskniła za rodziną, przyjaciółmi, a nawet za tym małym, ponurym miasteczkiem, które śmiało mogłam nazywać domem. Ale nie umknęłabym ciągłym wspomnieniom o rodzinie, którą straciłam. Puste miejsce obok mnie w klasie od angielskiego, ich pusty stolik na lunchu, rażąca nieobecność była wszędzie, torturując mnie w rozpaczy. Za każdym razem, gdy musiałabym udać się do szpitala, co jak na moją osobę było częstą sytuacją, nie mogłabym powstrzymać się od szukania życzliwego i rozważnego doktora, którego poznałam jako drugiego ojca. Albo, kiedy mijałabym salon odzieżowy, nie mogłabym przestać myśleć o dziewczynie przypominającej chochlika, którą nazywałam siostrą. Lecz, mimo że wciąż odczuwałam ból w klatce piersiowej, dziura w cudowny sposób zaczęła się "naprawiać".

Najbardziej oszałamiającym odkryciem był fakt, że nie cierpiałam już na koszmary nocne. Nie budziłam się, krzycząc z powodu bycia po raz kolejny świadkiem sceny odejścia Edwarda. Sporadycznie w moich snach, które unosiły się w mojej podświadomości, ze wszystkich możliwych osób pojawiała się postać Aro. Większość z nich dotyczyła sytuacji, gdy po raz pierwszy zobaczyłam go na łące. W moich snach wyglądał jak tajemniczy, mroczny anioł domagający się śmierci Laurenta. Uświadomiłam sobie również, że prawdopodobnie przyczynił się do tego, iż Jessica i ja zostałyśmy uratowane od pijanych mężczyzn wtedy w Port Angeles.

Nie obawiałam się już nadejścia nocy tak jak poprzednio. Nie byłam torturowana w moich sennych marzeniach przez to, co mogło się wydarzyć. Wciąż śniłam o Cullenach, lecz te sny nie były już uosobieniem ponurości, całkowitego smutku, a także zawiłości.

Kwiecień

Minął kolejny miesiąc, równie spokojny, bez przygód, jak poprzedni. W tym czasie zaczęłam ponownie wracać do kręgu moich znajomych i faktycznie ponownie cieszyłam się ich towarzystwem. Nadal czułam przygnębienie, kiedy przypominał mi się Edward oraz jego rodzina. Niemniej jednak był to ból, z którym łatwo mogłam sobie poradzić.

Bal maturalny został wyznaczony na początek maja, w dodatku byłam pewna, że zaskoczyłam wszystkich swoją decyzją. W końcu nigdy nie byłam duszą towarzystwa, starałam się unikać spotkań towarzyskich, funkcji szkolnych, zwłaszcza potańcówek. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że dla mnie w szczególności był to ważny rytuał przejścia, zanim moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Nie miałam pary, chociaż zostałam wiele razy zaproszona, zawsze grzecznie odmawiałam zalotnikom. Angela miała iść z Erikiem, a Mike zapytał Jessicę. Lecz z moją nową siłą oraz z pewnością siebie zdecydowałam, że nie potrzebuję partnera. Poszłabym, co więcej cieszyłabym się moją nocą. No, może poza tańcem – czego i tak pewnie bym nie robiła w żadnym wypadku, a potem czekałabym na ukończenie szkoły średniej... na moją przyszłość niezależnie od tego, co miałoby się wydarzyć.

Set My Soul Alight ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz