Rozdział 12

2.3K 131 59
                                    

Bella

Aro oprowadził mnie korytarz po korytarzu, wskazując oraz wyjaśniając dokładnie, dokąd prowadzą dane drzwi i co się za nimi kryje. Byliśmy prawie wszędzie, a przynajmniej sądziłam, że tak było, kiedy Aro zatrzymał się przed podwójnymi drzwiami.

Otworzył je i wyszeptał.
— Panie przodem, cara mia.

Wyszłam na zewnątrz. Wzięłam gwałtowny wdech i westchnęłam, kiedy znalazłam się w pięknym ogrodzie. Był pełny egzotycznych roślin, zarówno drzew, jak i kwiatów. Tuzin krzewów róż rósł w linii, w niewielkiej odległości ode mnie, prowadząc w stronę małego mostu, który przecinał niewielki strumień, przecinając ogród na pół. Słońce świeciło jasno. Odwróciłam się i odkryłam, że Aro wciąż stoi w cieniu drzwi. 
— Nie wychodzisz? — zapytałam zaskoczona jego czujnością i ostrożnością.
Nie odpowiedział mi, zamiast tego wyszedł z drzwi w ciepłe promienie. Spojrzałam na niego oniemiała. Widoczne części jego skóry, oświetlone słońcem lśniły niemal eterycznym blaskiem, błyszczały jak milion małych diamentów. Poczułam, jak moja szczęka otwiera się, gdy patrzyłam na jego twarz, która lśniła tak samo, jak reszta ciała, ale ten uderzający efekt zmieszany z wampirzą pięknością jego rysów sprawił, iż odniosłam wrażenie, jakby kolana ugięły się pode mną. Musiał zauważyć moje niezdarne kołysanie, chwianie, bo w następnej chwili byłam tulona w jego ramionach, w cieniu cyprysowego drzewa.
— Wszystko w porządku, Isabello? — zapytał cicho.
— Tak — odpowiedziałam z zapartym tchem, wyciągając dłoń i dotykając palcami jego szczęki, aby udowodnić sobie, że jest prawdziwy. — Zamierzasz opowiedzieć mi o sobie? — zapytałam, zmieniając temat, próbując powstrzymać się od wpatrywania w niego.
— Co chciałabyś wiedzieć? — zapytał, kładąc nas na trawie pod cieniem drzewa.

Zamyśliłam się przez chwilkę.

— Pamiętasz swoje ludzkie życie? — Jego czoło zmarszczyło się w skupieniu.
— Niejasno, pamiętam pewne chwile. Nasze wspomnienia, jak jestem pewien, wiesz z czasem zanikają.
— Co pamiętasz?

Przerwał, najwyraźniej zbierając myśli.
— Mój ojciec zajmował bardzo wysoką i ważną pozycję w polityce starożytnej Grecji. Był bardzo bogatym człowiekiem. Byłem najstarszym dzieckiem. Oczywiście, jak zwykle w tamtym czasie, miał dzieci z więcej niż jedną kobietą, moją matką i mnóstwem kochanek. Didyme była jego ulubioną córką, którą miał z naszą matką, była około dziesięć lat młodsza ode mnie. Żadne z naszego rodzeństwa nie interesowało się drugim, a to jest po części powód, dla którego wróciłem do niej po zmianie.
— Jeden z powodów?

Aro wyglądał na rozgoryczonego, a także zmartwionego.

— Pomyślałem, że jeśli ją zmienię, może mieć interesującą moc podobną do mojej. 
— I nie posiada? — spytałam.
— Owszem posiada dar, lecz jest on zupełnie inny niż mój.

Byłam zdezorientowana, nie miałam pojęcia, że Didyme nawet ma moc.

— Nie wiedziałam — powiedziałam na głos moje myśli.
— Czułaś się kiedyś szczęśliwa w jej obecności? — spytał.

Zastanawiałam się nad wyjazdami na zakupy, w których z początku niechętnie odważyłam się towarzyszyć jej. Po wejściu do sklepu czułam się dziwnie szczęśliwa i zadowolona.

— Tak — odpowiedziałam, patrząc podejrzliwie na niego.
— To jest jej dar. Ona posiada... aurę szczęścia, która przyciąga osoby do niej. I nie boi się zrobić z niej użytku, jeśli czuje taką potrzebę.
— Wiedziałam, że coś jest nie tak, kiedy naprawdę zaczęłam czerpać przyjemność z robienia zakupów z nią — Aro zachichotał.
— To nie jej wina. Nie może przestać, taka już jej natura — westchnęłam na to stwierdzenie.
— W każdym razie, pamiętasz coś jeszcze?
— Hmm... Mój ojciec był bardzo surowy, rygorystyczny. Prawdę mówiąc, dał mi całkiem sporo batów. Moja matka była przeciwieństwem, troskliwa, współczująca i życzliwa. Didyme często ją przypomina. Przypuszczam, że ona i ja wyglądamy jak nasza matka. Mamy te same ciemne włosy, a także mieliśmy zielone oczy, kiedy byliśmy ludźmi.

Set My Soul Alight ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz