Dwa miesiące później
Bella
— Nie ruszaj się, Bello, wiercisz się bardziej niż jakikolwiek wampir, którego kiedykolwiek spotkałam — powiedziała Didyme, gdy ona i Athenodora stylizowały moje włosy.
— Przepraszam, chyba zwyczajnie się denerwuję — odparłam, biorąc głęboki oddech.
Siedziałam przed moim lustrem, wpatrując się w siebie. Byłam ubrana w piękną, białą suknię, ramiona miałam odkryte, rewelacyjny efekt dodawała długa, marszczona "spódnica", która elegancko spływała na podłogę, a do tego delikatny, subtelny tren, który podążał za mną, gdy szłam. To była moja suknia ślubna. Rozległo się pukanie do drzwi po drugiej stronie apartamentu, po tym, jak krzyknęłam "zapraszam", cała rodzina Cullenów, w tym także Edward, weszła do środka.
— Wszystko jest perfekcyjnie ustawione w ogrodzie. Potrzebujecie może pomocy? — zaoferowała radośnie Alice
— Właściwie to tak, czy mogłabyś przynieść welon z sypialni? — zapytała Athenodora.
— Jasne — odpowiedziała Alice, a sekundę później wróciła z moim białym, zwiewnym welonem w ręku. Został przypięty do cudownej tiary, która była udekorowana diamentami i rubinami ułożonymi we wzór kwiatów. Prawdę mówiąc, nie chciałam założyć czegoś tak wyszukanego oraz wyrafinowanego, ale Aro nalegał. Żona Caiusa umieściła go na mojej głowie, a następnie westchnęła.
— Idealnie — rzekła. Patrzyłam na siebie i nie byłam w stanie uwierzyć własnym oczom, właściwie wyglądałam... naprawdę ładnie.
— Wyglądasz cudownie, Bello! — powiedziała Esme.
— Dzięki — odparłam nieśmiało, byłam zawstydzona.
— Bella, w imieniu nas wszystkich, mam dla ciebie mały prezent — rzekł Carlisle, robiąc krok do przodu i wyciągając małe pudełko z kieszeni marynarki.
— Wszyscy wiecie, że nie musieliście mi nic kupować — odpowiedziałam.
— Wiemy, lecz chcemy ci to dać — oznajmiła Alice.Zaśmiałam się cicho i otworzyłam pudełeczko, w środku znajdował się srebrny naszyjnik. Był to prosty łańcuszek, ale to, co było dołączone do niego, sprawiło, że łzy jadu zgromadziły się w moich oczach. Herb rodziny Cullen był widoczny w kształcie owalnego medalionu, otworzyłam go, a w środku znajdowało się małe zdjęcie całej rodziny.
— Och, podoba mi się. Jest rewelacyjny. Dziękuję wam bardzo, bardzo — powiedziałam.
— Bez względu na to, co sądzisz, Bello, byłaś i zawsze będziesz członkiem naszej rodziny — dodał Carlisle.
— Dziękuję! — Zerwałam się, żeby uściskać każdego z nich, nawet Rosalie oraz Edwarda, obydwoje przytulili mnie niezręcznie. Rozpięłam zapięcie, po czym założyłam biżuterię, a sekretnik spadł w zagłębienie mojej szyi.
— Chciałam również podziękować za uratowanie życia podczas bitwy — wymamrotała blondynka. Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem.
— Nie ma za co, Rosalie. Nie mogłam tak po prostu stać i patrzeć, jak umierasz, musiałam coś zrobić.
— Dziękuję — odparła, uśmiechając się lekko.
— Wiem, że nie byłam dla ciebie... zbyt uprzejma, miła. Chciałabym za to przeprosić. Naprawdę przepraszam.
— Przeprosiny przyjęte, Rosalie. — Rozległo się kolejne pukanie, natychmiast skierowałam się w kierunku zabytkowych drzwi. Gdy je uchyliłam, dostrzegłam postać mojego ojca. — Och, hey, tato, to jeszcze nie czas, prawda? — Momentalnie poczułam masę motyli w moim brzuchu na myśl o tym, co miało nadejść.
— Nie, Bells, właściwie to przyszedłem porozmawiać z tobą.
— Dobrze, wejdź proszę. — Zdrowie Charliego wciąż nie było w swoim najlepszym "wydaniu", ale przynajmniej mógł samodzielnie, bez zbędnych problemów się poruszać.
— Witaj, Charlie, jak się dzisiaj czujesz? — zapytał Carlisle, zawsze pozostając w roli doktora, kiedy sytuacja tego wymagała.
— Czuję się lepiej, Carlisle, dziękuję — odpowiedział, a potem odwrócił się do mnie. — Wyglądasz pięknie, Bells — powiedział.
— Dziękuję, tato — odparłam.
— W porządku, dajmy Belli i jej ojcu trochę czasu na rozmowę? — zasugerowała siostra Aro.
CZYTASZ
Set My Soul Alight ✔
VampireZasadniczo akcja zaczyna się, kiedy Edward opuszcza Bellę w Nowiu. Victoria postanawia, że zamiast wziąć sprawy w swoje ręce, najlepszą zemstą będzie powiadomienie Volturi o tym, iż Isabella wie o istnieniu wampirów. Aro i niektórzy strażnicy udają...