22. Próbując zapomnieć

4.6K 150 33
                                    

- Zabierz tylko niezbędniki, bo tam gdzie jedziemy, wiele nie będzie ci potrzebne. - Powiedział, stojąc oparty o drzwi mojego pokoju.
- Nie mogę zostać tutaj? Czuję się już lepiej. - Oświadczyłam, jednocześnie spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Chciałam jechać z nim, spędzić z nim ten czas, ale to właśnie odciągało mnie od tego pomysłu. Byliśmy siebie zbyt blisko.
- Chyba nie myślisz, że zostawię cię teraz samą. - Spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Po chwili zbliżył się i przyklęknął obok mnie, kiedy pakowałam ubrania do walizki.
- Jedziesz ze mną i postanowione. - Uśmiechnął się i pomógł mi zamknąć walizkę.
- I nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu. - Dodał, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć i jedną ręką postawił bagaż do pionu, a ja w tym czasie zabrałam czarny, krótki kombinezon na ramiączkach i udałam się do łazienki, by go na siebie włożyć. Dopiero w lustrze zauważyłam mój rozmazany od płaczu makijaż, który pośpiesznie zmyłam. Nie miałam ochoty robić go ponownie.

- Gotowa? Możemy już ruszać w drogę? - Zapytał, kiedy opuściłam łazienkę. Mężczyzna postawił małą walizkę obok drzwi wyjściowych i podszedł do mnie.
- Zabiorę cię do miejsca, gdzie zapomnisz o tym wszystkim. - Ugiął kolana, by jego twarz była na równi z moją. Uroczo się uśmiechnął i jak prosiłam, nie dotykał mnie.
Może przesadą było zakazywać mu całkowicie fizycznego kontaktu ze mną, ale lepiej trzymać przesadny dystans, niżeli miałoby nie być go między nami wcale.
- Ale najpierw coś zjemy, najlepiej coś słodkiego, co poprawi twój humor. - Złapał za walizkę i otworzył drzwi. Przepuścił mnie przodem, po czym je zamknął. Doceniałam to, co dla mnie robił, to jak się troszczył i dbał, żeby niczego mi nie brakowało, ale był mężczyzną, jednym z tych, którzy obrzydli mi przez tamtego dupka. Mimo że nie udało mu się skrzywdzić mnie fizycznie, psychicznie skrzywdził mnie nie do opisania.

Otworzył drzwi samochodu od strony pasażera i zaprosił mnie do środka. Usiadłam na fotelu samochodu i głęboko odetchnęłam. Czułam się, jak gdybym ważyła sto kilogramów, ale to nic dziwnego, po tak dużej ilości ciasta czekoladowego z toną bitej śmietany nie mogło być inaczej. Krystian miał rację. Słodkości odrobinę polepszyły mi humor.
- Zapnij pasy. - Zwrócił się do mnie, zaraz po tym, jak wsiadł do samochodu. Odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Przez dłuższy czas wpatrywałam się w niego, zachwycając się jego spokojem i jego skupieniem na drodze.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Zauważył, że przez cały czas podróży nie odklejałam od niego wzroku. Nie umiałam udzielić odpowiedzi. Może patrzyłam na niego dlatego, że byłam mu wdzięczna i był moim bohaterem? Momentalnie odwróciłam głowę, na co on cicho się zaśmiał. Wbiłam wzrok w szybę, tak by nie zauważył uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Bawiło go to, że przyłapał mnie na tym, że na niego patrzyłam i nie umiałam się wytłumaczyć. Od czasu do czasu zerkał w moją stronę, ale po chwili znów kierował swój wzrok na drogę.

- Daleko jeszcze? - Zapytałam znudzona po godzinie jazdy, podziwiając uroki lasu, którego właśnie mijaliśmy. Dzień był słoneczny, ale pośród tak wysokich, gęsto rosnących drzew, panował mrok. Jedynie pojedyncze promienie słońca przedostawały się przed liście, a przez uchyloną szybę do samochodu dostawał się cudowny, żywiczny zapach lasu.
- Bądź cierpliwa, zaraz będziemy na miejscu i zobaczysz, że czekanie się opłacało. - Wytłumaczył i lekko wyciągnął się w fotelu samochodu, nieprzerwanie zważając na drogę. Co chwila mijaliśmy malownicze krajobrazy. Zastanawiałam się, po co mnie tu zabrał, chociaż muszę przyznać - widoki były piękne. Właśnie mijaliśmy nieduże, czyste niczym lustro jezioro otoczone wielkimi głazami i zielonymi iglakami, które razem tworzyły uroczy gaik. Mężczyzna skręcił na polną dróżkę na uboczu i tam też zaparkował. Po chwili wysiadł z samochodu, szybko obszedł go dookoła i otworzył mi drzwi.
- Jak tu pięknie. - Powiedziałam podekscytowana piskliwym głosem, opuszczając samochód. Od razu podeszłam do drewnianego mostku nad jeziorem i oparłam się rękami o jego dębową poręcz, by móc podziwiać uroki tego miejsca.
- Cieszę się, że ci się podoba, bo spędzimy tu najbliższe dwa dni. - Mężczyzna wyciągnął z bagażnika walizkę, po czym złapał za nią i zbliżył się do mnie.
- Nad jeziorem? - Spojrzałam na niego pytająco, oczekując, że rozwinie swoją wypowiedź.
- W domku nad jeziorem. - Odwrócił się i wskazał przed siebie dłonią. Po chwili obejrzałam się za siebie, a moim oczom ukazał się mały, ale przepiękny drewniany dom za jeziorem obrośnięty drzewkami.

Chcesz zobaczyć go od środka? - Zadał pytanie, nie odrywając ode mnie wzroku. Przytaknęłam z radością, a on udał się w kierunku budynku, pokazując palcem, bym szła za nim.
- Jest twój? - Zapytałam, przyglądając się domkowi z zachwytem. Był wykonany z białego drewna, co sprawiało, że wyróżniał się spośród panującej wokół zieleni. Najbardziej zachwyciło mnie ogromne okno na piętrze i cudowny przed nim taras.
- Tak, więc możesz czuć się, jak u siebie. - Otworzył drzwi i oparł się o nie. Spojrzał na mnie, czekając, aż wyjdę z zachwytu nad tym bajkowym miejscem.
- Zapraszam. - Uśmiechnął się szeroko, kiedy pokonałam trzy, malutkie, marmurowe schodki i znalazłam się przed wejściem. Nieśmiało przekroczyłam próg uroczego domku, a on zrobił to samo zaraz po mnie i postawił moją walizkę niedaleko drzwi.
Wnętrze było równie cudowne, jak wcześniejsze widoki. Dominowała tutaj biel i akcenty brzozowego drewna. Na pierwszym planie w salonie znajdował się wielki, podłużny kominek. Na podłodze rozłożony był biały, pluszowy dywan. Całości dopełniały jasno-kremowe meble. Wciąż rozglądałam się po mieszkaniu, kiedy mężczyzna uklęknął przed kominkiem w celu rozpalenia ognia. Za oknem panowała już szarówka, więc zbliżyłam się do niego parapetu, by móc podziwiać blask jeziora, oświetlonego wokół ogrodowymi lampkami solarnymi, które rozpromieniały delikatne, białe światło.

- Uwielbiam to miejsce, dlatego cieszę się, że w końcu mogłem ci je pokazać. - Podniósł się, po czym zgasił światło, a pokój oświetlały jedynie promienie zachodzącego słońca i płomień kominka. Stanął za mną, opierając się dłońmi o parapet tak, że z obydwu stron obejmowały mnie jego silne, muskularne ręce.
- Zabierasz tu wszystkie dziewczyny, by zrobić na nie wrażenie? - Powiedziałam żartobliwie, by przerwać ciszę, która zapanowała między nami. Czułam jak jego ciało, ogrzewa moje plecy. Miałam ochotę go przytulić, ale nie chciałam fundować mu huśtawki emocjonalnej przez to, że ciągle zmieniam zdanie. Raz uwielbiam jego obecność, zaś innym razem nienawidzę, gdy mnie dotyka.
- Nie wszystkie, tylko te wyjątkowe. - Szeroko się uśmiechnął, na co ja obróciłam się w jego stronę i usiadłam na parapecie, między jego rękami. Nie chciałam się uśmiechać, ale nie wiedziałam jak mam ukryć to, że uśmiech sam malował mi się na twarzy.
- I tak się składa, że jesteś tutaj jako pierwsza. - Dodał zadowolony, nieprzerwanie się uśmiechając. Zachowywał się wtedy tak uroczo.

- Przestań. - Roześmiałam się.
- Dlaczego mam przestać, skoro jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju? - Zbliżył swoje usta do mojej szyi, wypowiadając ostatnie ze swych słów szeptem. Znów był nieopodal mnie, co powodowało zbytnie ryzyko - ryzyko, że znowu mu ulegnę i dam się ponieść kumulującym się we mnie emocjom. Obiecał, że mnie nie dotknie, ale w tej chwili wolałabym zrobić wyjątek od reguły. Zbliżył się jeszcze bardziej. Czując jego zapach, zamknęłam oczy, czekając aż zrobi to, do czego zmierza.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. - Gwałtownie odsunął się, a gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, jak zdenerwowany złapał się za głowę.
- Co ja do cholery robię? - Warknął szeptem sam do siebie, tak bym tego nie usłyszała, a po chwili mocno uderzył w parapet pięścią, przez co podskoczyłam. Widziałam po jego oczach, że był zły. Nie wiedziałam jeszcze czy na mnie, czy na siebie, ale buzowała w nim złość.
- Nie denerwuj się, proszę. - Podeszłam do niego.
Przez chwilę zastanawiałam się, miałam pewne obawy, ale zaraz po tym ułożyłam dłonie na jego szyi i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Po chwili poczułam, jak jego dłonie obejmują mnie w talii i przyciskają do jego ciepłego ciała.
- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. - Szepnął mi do ucha. Jego idealny zapach sprawiał, że nie chciałam już ani na chwilkę odsuwać się od niego. W tym momencie przekroczyłam granicę, którą sama mu wyznaczyłam, ale nie żałowałam. Dla nieziemskiego zapachu jego perfum i tego ciepła, które biło od niego, było warto.
- Zimno ci? - Poczuł, że moje ciało drży, ale bardziej spowodowały to emocje i świadomość, że jest tak blisko, niż niska temperatura.

Po chwili pokonał całe pomieszczenie, ciągnąc mnie za sobą. Zatrzymał się tuż przed kominkiem, od którego biło równie przyjemne, jak od niego ciepło. Po chwili usiadł i bez słów poprosił, żebym usiadła obok. Mężczyzna patrzył na mnie swym miłym, a zarazem przenikliwym wzrokiem, jak gdyby chciał zapytać czy żałuję, że pozwoliłam mu, aby się do mnie zbliżył, ale nie żałowałam. Potrzebowałam go, jak nigdy wcześniej. W tym momencie tylko przy nim potrafiłam czuć się bezpieczna. Miał moje zaufanie, może dlatego, że to właśnie jemu zawdzięczałam szacunek do samej siebie i moją godność, którą uratował przed zniszczeniem. Chciałam zapytać go o wczoraj, mimo, że zapewnił mnie, że tamten zwyrodnialec nie dopiął swego. Bałam się rozmawiać o tym. Opierając się o jego ramię, wpatrywałam się w kominek, w którym powoli wypalało się drewno. Krystian obejmował mnie swymi mocnymi dłońmi i cały czas milczał.
Panująca wokół ciemność, miły nastrój, który wprowadzał palący się ogień w kominku i ciepło jego ciała, sprawiały, że ogarniał mnie błogi spokój. Zrelaksowana delikatnie przeciągnęłam się w jego ramionach, a wkrótce zaczęłam ziewać, co było oznaką zmęczenia.
- Zaraz zabiorę cię do sypialni. - Rzekł, gdy zauważył, że jestem senna. To co powiedział, zabrzmiało trochę dziwnie, dlatego podejrzliwie spojrzałam na niego.
- Nie wiem na co liczyłaś, ale do twojej sypialni. - Sprostował z uśmiechem, co mnie uspokoiło.
- Spodoba ci się, obiecuje. - Ostrożnie podniósł się i podał mi dłonie, by pomóc mi wstać.

I tak będę z Tobą (w trakcie edycji) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz