20. Zwyrodnialec

5.2K 204 37
                                    

- Twój chłopak? - Szatyn podał wcześniej zamówiony dla mnie sok.
- Nie, profesor. - Wytłumaczyłam ze spokojem, na co rozmówca zareagował ze zdziwieniem. Zresztą jaka miała być jego reakcja?
- Naprawdę? To nie wyglądało mi na rozmowę między uczennicą...- Chłopak najwyraźniej próbował coś zasugerować, co zignorowałam. Sok jabłkowy. Uwielbiam. Skosztowałam nie mogąc się oprzeć. Dłuższy czas spędziliśmy na luźnej pogawędce.
- W sumie nie ważne. Najważniejsze jest tu i teraz. - Pocieszył mnie, gdy rozmowa zeszła na smutny temat, kładąc dłoń na moim kolanie, co wprawiło mnie w zakłopotanie.
- Wypij jeszcze. - Chłopak nalegał, a ja posłusznie spełniłam jego żądanie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, dlatego po chwili odsunęłam jego dłoń.
- To co? Zatańczymy? - Złapał za moją dłoń i zaraz po tym, gdy odłożyłam szklankę na blat, wyciągnął mnie na parkiet. Przez dłuższy czas kołysaliśmy się w rytm skocznej muzyki. W końcu mogłam zapomnieć o amnezji Kacpra i o tym cholernym wykładowcy. Mimo tego, że moja przyjaciółka zaginęła gdzieś w tłumie, bawiłam się świetnie w towarzystwie nowo poznanego kolegi.

Po dłuższej chwili poczułam, że wszystko wokół mnie zaczyna się kręcić niczym na karuzeli. Wirujący obraz przyprawiał mnie o zawrót głowy.
- Chcesz zaczerpnąć świeżego powietrza? To ci dobrze zrobi. - Chłopak pomógł mi wyjść na zewnątrz i usiąść na ławce przez lokalem. Sam zajął miejsce obok mnie. Oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy, by wszystko wróciło do normy. Starałam się spokojnie oddychać. To zawsze pomagało, gdy tylko kręciło mi się w głowie.

-Siedź spokojnie, ja się tobą zajmę. - Położył dłoń na moim udzie, co spowodowało, że po moim ciele przeszedł nieprzyjemny, zimny dreszcz. Nie lubiłam, gdy ktoś, kogo nawet nie znam, mnie dotykał.

Chyba przyszedł czas się ewakuować. Podniosłam się, ale momentalnie przed mymi oczami ujrzałam czarną plamę, która po chwili zalała cały widziany przez mnie obraz, co spowodowało, że bez zastanowienia znów opadłam.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Czułam się z minuty na minutę co raz to gorzej. Moje powieki stawały się ciężkie, jak gdybym za chwilkę miała zasnąć. Moje kończyny odmawiały posłuszeństwa, a chłopak zdawał się być nieco nachalny. Przejeżdżał dłonią po moim udzie, choć wiedział, że tego nie chce. Po raz kolejny odepchnęłam jego ręce od siebie. Akceptowałam dotyk Kacpra tylko i wyłącznie jego. Nagle poczułam dotyk jego ust na mojej szyi. To było okropne, zaczęłam płakać i prosić, żeby przestał. Ten idiota nie zamierzał odpuścić. Szarpiąc, za materiał mojej sukienki, mocno dotykał mojego ciała, sprawiając mi ból. Teraz już wiedziałam, że nie chciał udzielić mi pomocy. Miał inny interes - zły interes. Próbowałam odepchnąć go z całej siły, ale on nie reagował na nic. Stał się brutalny i wykorzystywał to, że jest silniejszy fizycznie.

Nagle poczułam jak ktoś unosi mnie w powietrzu. Chciałam krzyczeć, ale nie miałam zbyt dużo sił. Nie widziałam go, czułam tylko te okropne dłonie na swoim ciele.
- Nie krzycz. - Uspokajał mnie, dotykając. Nie reagował na żadne moje prośby o to, by przestał. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi samochodu i głośny warkot silnika. Chciałam stąd uciec, ale stawałam się senna, z sekundy na sekundę coraz bardziej senna.

- Puść mnie! - Gdy otworzyłam oczy, wokół zrobiło się ciemno, a ja po omacku próbowałam się bronić. Miałam wrażenie jak gdybym właśnie zbudziła się ze snu, ale koszmar trwał nadal. Czułam, że zaraz zasnę, ale wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić. Zaczęłam wyrywać się, ale on wciąż przyciskał mnie do siebie. Próbowałam gryźć go po dłoniach, które wciąż mnie trzymały, powodując tylko obrzydzenie. Szarpałam się w jego ramionach, a on nie przestawał
i cały czas próbował mnie uspokoić. Nie widziałam nic. Zmęczenie powodowało, że nie miałam już sił, by się bronić.

- Zostaw mnie! Nie dotykaj... - Ponownie spróbowałam wyszarpać się z jego objęcia, kiedy on przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i pogłaskał mnie po głowie. Jego zapach przypominał mi poczucie bezpieczeństwa.

Jego zapach przypominał mi poczucie bezpieczeństwa - bezpieczeństwa, w którym w tym momencie nie byłam. Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.

- Spokojnie, Nikola. Jestem przy tobie. - Ponownie przyciągnął do siebie. Ten głos. Pamiętałam go doskonale.
Mocno wtuliłam się w jego tors, czując szybkie bicie jego serca. Moje pracowało dwa razy szybciej, co powodowało, że nie mogłam opanować szybkiego oddechu. Po chwili objął mnie i delikatnie unosząc, ułożył mnie na swoich kolanach. Był jak anioł stróż. Uratował mój szacunek do samej siebie, którego próbowano mnie pozbawić.

Szeptał mi do ucha, że nie mam się czego bać, jak gdyby bał się mówić głośniej. Drżałam nie z zimna, lecz ze strachu, którego mimo jego obecności, nie potrafiłam z siebie wytępić. Znajdowaliśmy się w środku ogromnego auta, dookoła było ciemno. Otworzył drzwi samochodu i powoli wysiadł, cały czas trzymając mnie na rękach. Poczułam na swojej skórze zimny, nieprzyjemny powiew wiatru. Objęłam rękami jego szyję, a on jednym ruchem dłoni za pomocą pilota zamknął samochód. Czułam, że senność ogarniała mnie coraz bardziej i nie chciałam tracić jego ciepła. Potrzebowałam tego rodzaju bliskości. Nikt inny nie potrafi być tak opiekuńczy, troskliwy, a przy tym tak bardzo prawdziwy, jak on. Po chwili znalazłam się w miejscu, które było dobrze mi znane - jego mieszkanie. Wniósł mnie do sypialni i położył na łóżku, podkładając mi pod głowę ciemną poduszkę. Zmrużyłam zmęczone oczy, ale zaniepokoiłam się, gdy moje dłonie straciły kontakt z jego klatką piersiową.

- Nie odchodź, proszę.- Natychmiast podniosłam się, a on skierował na mnie swój wzrok.
- Nigdzie nie odejdę, dopóki spokojnie nie zaśniesz. - Mężczyzna uśmiechnął się i usiadł na skraju łóżka.
- Nie musisz się już bać. Zadbam o to, by ten człowiek już nigdy się do ciebie nie zbliżył. - Obiecał, co odrobinę mnie uspokoiło. Sprawiał, że czułam się bezpieczna, ale wciąż nie wiedziałam, jak znalazłam się w jego samochodzie. Pamiętałam tylko dotyk tamtego mężczyzny i moment, kiedy proszę go, by przestał. Potem cały film się urywa, aż do momentu, gdy obudziłam się w ramionach Krystiana.

- Nie umiałam się bronić, a on... - Mój głos zaczynał się łamać, a gdy tylko przypomniałam sobie to, co się wydarzyło, zbierało mi się na płacz, którego nie potrafiłam powstrzymać.
Wtuliłam się w niego. Czułam się coraz bardziej senna, a ciepło jego ciała sprawiało, że nie chciałam rezygnować z jego bliskości.

- Dlaczego on chciał to zrobić? Dlaczego akurat mi? - Mówiłam, nie mogąc opanować płaczu, jak gdyby on miał mi to wytłumaczyć.
Delikatnie przysunął się i poprawił moje włosy, zakładając ich kosmyk za moje ucho.
- Wszyscy są tacy sami. - Powiedziałam łamiącym się głosem, zwieszając głowę w dół. W jednym momencie zaczęłam spoglądać na świat inaczej.

- Nie wszyscy. - Zbliżył się i kciukiem otarł łzy z mojego policzka, a ja spojrzałam na niego. Patrzył na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami, które zawsze zdradzały jego dobre intencję. W stosunku do mnie nigdy nie miał innych.
- Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. - Doskonale wiedziałam, że z jego strony nic mi nie grozi. Był uosobieniem dobra, kimś przy kim czuję się bezpieczna.
- Zaufaj mi.

I tak będę z Tobą (w trakcie edycji) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz