- Państwa syn wkrótce się wybudzi, jeśli nic nie ulegnie komplikacji, ale... - Ciągnął lekarz.
- Ale? - Zniecierpliwiony oczekiwaniem ojciec dopytywał doktora.
- Ale niewykluczone, że jego stan zdrowia nigdy nie wróci do normy. Najprawdopodobniej skutki tego nieszczęśliwego wypadku wpłyną na jego dalsze życie. Trzeba przygotować się na różne okoliczności. - Wyjaśnił lekarz, po czym przeprosił i udał się do innych pacjentów. Mama Kacpra wybuchnęła płaczem i zrozpaczona przytuliła się do męża. Do mnie chyba jeszcze nie dotarło to, co powiedział lekarz. A co jeśli będzie sparaliżowany? Jeśli zostanie kaleką? Powoli zaczynałam rozumieć, o co mogło chodzić lekarzowi. Poczułam, że łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie rozumiałam, dlaczego akurat jego musiało to spotkać.
Spędziłam w szpitalu parę dobrych godzin. Było już późno, więc Krystian zważywszy na to, zadeklarował, że zabierze mnie do siebie, a jutro z samego rana przywiezie do szpitala. Wiem, że może nie powinnam się na to godzić, ale nie pozostawił mi wyboru.
Na parterze wysiadłam z windy i skierowałam się do wyjścia. Mężczyzna szedł obok mnie, a wychodząc na zewnątrz, nałożył na moje ramiona czarny płaszcz, który trzymał w ręku. Noc była dosyć chłodna, ale to nie zmieniało faktu, że czułam się strasznie niezręcznie.
- Do zobaczenia. - Usłyszałam znajomy głos. Obróciłam się i ujrzałam postać opartą o szpitalny mur. Noc była na tyle jasna, że mogłam rozpoznać jej twarz - twarz Patrycji, która właśnie paliła papierosa. Jeszcze tylko jej brakowało mi do szczęścia. Postanowiłam nie zwracać na nią uwagi, chociaż ona najchętniej wydrapałaby mi oczy. Mężczyzna otworzył drzwi ciemnego, potężnego auta od strony pasażera. Niepewnie wysiadłam do środka. Byłam trochę skrępowana, ponieważ świadkiem tej sytuacji była Patrycja, która nie pałała do mnie miłością. Po chwili nauczyciel zajął miejsce obok mnie i zapiął pasy. Uczyniłam to samo. Wkrótce byliśmy już w drodze do jego mieszkania. Przez cały czas panowała cisza. Bałam się odezwać. W końcu nie codziennie zdarza mi się, żeby własny wykładowca przygarniał mnie pod swój dach. Dla zabicia czasu zaczęłam wgapiać się w widok za oknem. Miasto nocą wyglądało naprawdę magicznie.
- Nikola, obudź się. - Ktoś delikatnie potrząsał za moje ramię. Niechętnie otworzyłam oczy, ale po chwili oślepiło mnie okropne światło.
- Co się dzieje? - Pytałam, przecierając oczy. Po chwili ujrzałam pochyloną nade mną postać. Przestraszyłam się. Światło zdawało się przygasnąć, a wszędzie wokół panowała ciemność. Chciałam się odsunąć, ale uniemożliwił mi to pas, którym byłam objęta.
- Spokojnie, jesteśmy na miejscu. - Dopiero teraz zaczęłam nawiązywać kontakt z rzeczywistością. Mężczyzna odpiął mój pas, po czym wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z auta i podążałam za nim. Wkrótce znalazłam się we wnętrzu niedużego, ale bardzo stylowego jak na mężczyznę mieszkania.
- Czuj się jak w domu. Zrobię ciepłą herbatę. - Rzekł, ściągając z moich ramion swój czarny płaszcz. Odłożył go na wieszak. Po chwili udał się do niewielkiej kuchni, a ja nie wiedząc, co ze sobą zrobić, podążyłam za nim. Oparłam się o futrynę drzwi i niezauważona przyglądałam się wykonywanej przez mężczyznę czynności. Czułam się bardzo nieswojo przez to, że robię mu kłopot.Najgorsze było poczucie bezradności. Nie mogłam zrobić nic, by pomóc Kacprowi. Co gorsze, nie wiedziałam nic konkretnego o jego obecnym stanie zdrowia.- Ej, głowa do góry. - Gdy profesor zauważył moją obecność, złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę.
- Nie możesz się tak zamartwiać. Obiecuję, że jutro rano zabiorę cię tam i będziesz mogła go zobaczyć. - Powiedział mężczyzna, podając mi kubek pełen gorącej, ciemnej herbaty. Sam zabrał drugie naczynie i poprowadził mnie do salonu, gdzie usiedliśmy na niewielkiej sofie.
- Jeszcze raz panu dziękuję. - Zaczęłam, by przerwać ciszę, która wprawiała mnie w niesamowite zakłopotanie. Czasem zdarzało mi się, że wyrwało mi się nazywać go panem.- Przestań, bo czuje się jak emeryt. - Rzekł z uśmiechem. Nie lubił, gdy mówiono do niego per pan, bo miał zaledwie dwadzieścia cztery lata. Mimo, że dzieliło nas zaledwie pięć lat różnicy, nie potrafiłam zwracać się do niego po imieniu.
- Mogę mieć do ciebie jedną prośbę? - Musiałam o to zapytać. Chciałam wiedzieć, co w tym momencie dzieje się z Kacprem. Musiałam się upewnić, że wszystko jest dobrze.
- Powiedz tylko, czego potrzebujesz. - Mówił z uśmiechem, ogrzewając swe dłonie nad parującą herbatą.- Chciałabym zadzwonić do szpitala, a w pośpiechu zostawiłam telefon w mieszkaniu. - Liczyłam na jego pomoc, której nigdy mi nie odmawiał.
- Jeśli tylko cię to uspokoi, to proszę. Sprawdź tylko numer w przeglądarce. - Mężczyzna podał mi smartfona, po czym udał się do łazienki. Tak jak kazał, znalazłam numer w sieci i zadzwoniłam. Osoba, która odebrała, nie była skora do rozmów. Jedyne czego się dowiedziałam to to, że stan Kacpra nie uległ zmianie i jeszcze nie wybudził się ze śpiączki. Odłożyłam telefon, po czym usiadłam na sofie i myślałam o tym, że chciałabym być blisko Kacpra, kiedy otworzy swe oczy. Nawet nie wiem, w którym momencie moje zaczęły się zamykać.
- Przygotowałem dla ciebie sypialnie, w której będziesz mogła się wyspać i zapewniam, że jest wygodniejsza niż ta kanapa. - Usłyszałam ciepły, męski głos. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się dookoła. Na wprost mnie przykucał Krystian, ubrany w jasnoniebieski szlafrok.- Przepraszam, zasnęłam. - Podniosłam się i usiadłam przed nim.
- Jesteś przemęczona, więc zbieraj się i zasuwaj spać. - Pomógł mi wstać i wskazał drogę do pokoju. Posłusznie udałam się do pomieszczenia, ale zaraz po tym zawróciłam do salonu.
- Przepraszam, a ty? - Dotarło do mnie, że zwolnił dla mnie swoją sypialnię. Mężczyzna właśnie zajmował się rozkładaniem kanapy w salonie.
- Ja przekimam się tutaj. - Uśmiechnął się.
- Ale... - Zaczęłam niepewnie. Czułam się okropnie przez to, że przysporzyłam mu kłopotów i musiał sobie zawracać mną głowę.- Ale ja już nic nie słyszę, a ty kładziesz się spać. - Starał się być zaborczy, ale demaskował go jego miły uśmiech. Podszedł do mnie i wskazał drogę do sypialni niczym ojciec małej, niegrzecznej córce. Widziałam, że czerpał wielką satysfakcję z tego, że mógł mi pomóc. Wydawał się cholernie samotny, jak gdyby bardzo brakowało mu kogoś, kogo będzie mógł obdarzyć swą troską. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku pokrytym białą pościelą. Wokół panowały odcienie ciepłego brązu i delikatnej bieli. Naprzeciwko łóżka stała piękna, drewniana meblościanka, a całe pomieszczenie oświetlała jedynie nieduża lampa usadowiona w kącie pomieszczenia.
- Dobrej nocy życzę. - Powiedział z uśmiechem, po czym zamknął drzwi, zostawiając mnie samą. W sypialni panował miły, charakterystyczny klimat. Mimo zmęczenia nie zamierzałam prędko kłaść się do łóżka. Po dzisiejszych wydarzeniach chyba nie potrafiłabym szybko zasnąć. Usiadłam na zimnym parapecie okna. Z piątego piętra widać było uśpione już miasto i niebo zasypane tysiącami gwiazd.
Parę godzin później:
-Okropne słońce! - Warknęłam, gdy jego jaskrawe promienie oświetliły moją twarz. Leżałam, przeciągając się w milutkiej, aksamitnej pościeli na łóżku. Chwila... Coś tu nie gra! Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się wokoło. Przetarłam oczy, myśląc, co ja do cholery tutaj robię? Jak mogłam zgodzić się na to, żeby pan Krystian zabrał mnie do siebie? Właściwie to nie pan, a Krystian. Bo dlaczego nie możemy się lubić? Jesteśmy w podobnym wieku, z tym że on jest już wykształcony i wykłada na uczelni. To, że nie będę się do niego zwracać per pan, nie oznacza, że nie będę darzyć go szacunkiem. W każdym razie obecna sytuacja nie powinna mieć miejsca. Bardziej widzę w nim starszego brata niż mężczyznę, na którego miano z pewnością zasługuje. I nie mam tutaj na myśli wieku czy budowy ciała, a jego charakter. Zajął się mną i traktował tak jak na gentlemana przystało, a przecież nie miał z tego żadnych korzyści, a jedynie kłopot.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę ósmą.
- Muszę jechać do szpitala! - Pisnęłam, a zaraz po tym szybko wstałam.
Włożyłam na siebie granatową sukienkę na ramiączkach sięgającą do połowy ud. Wybór nie był zbyt trudny, ponieważ tylko ją miałam przy sobie. Rozczochrana otworzyłam drzwi i boso przekroczyłam próg.
- Krystian? - Zapytałam, rozglądając się po mieszkaniu. Boso przemierzałam przedpokój, chcąc znaleźć mężczyznę, a wchodząc do kuchni moim oczom ukazał się niespodziewany obrazek. Zaniemówiłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/81931394-288-k838847.jpg)
CZYTASZ
I tak będę z Tobą (w trakcie edycji)
Romance- Jakim cudem mnie znalazłeś? Co ty tu do cholery robisz? - Zbieram szczenkę z podłogi, gdy dostrzegam, że siada obok. - Siedzę, złotko. Zamiast się bulwersować, przyznaj lepiej, że umierałaś z tęsknoty. - Założył ręce na siebie, szyderczo się uśmie...