28. Wyjdź za mnie

4.3K 134 38
                                    

Chciałam wyglądać jak najlepiej. Postawiłam na małą czarną. Sukienka była obcisła, posypana mieniącym się brokatem, a sięgała mi do połowy ud. Delikatny dekolt tylko dodawał jej uroku. Precyzyjnie wykonałam makijaż. Podkreśliłam moje oczy wyrazistą kreską i wytuszowałam rzęsy. Na usta nałożyłam matową, jasnoróżową szminkę. Rozpuściłam moje blond włosy, które sięgały mi do żeber i delikatnie podkręciłam je, tworząc drobne fale. Całości dopełniły czarne szpilki, drobna kopertówka i pozłacana biżuteria. Ten wieczór będzie wyjątkowy, bo spędzę go z nim. Będziemy tylko ja i on, a nic innego nie będzie mieć jakiegokolwiek znaczenia. Nie widziałam go od wczoraj. Cały dzień mijaliśmy się, aż do tej chwili. Stresowałam się cholernie, jak gdybym wybierała się na pierwszą w swoim życiu randkę. Może i nie była to pierwsza, ale najważniejsza z nich.
- Mieliśmy wyjść, ale... - Kacper pojawił się w drzwiach mojego pokoju i zaczął mówić. Nie mogłam uwierzyć. Cieszyłam się jak mała dziewczynka, a wszystko zdawało się legnąć w gruzach.
- Ale? - Spojrzałam na niego pytająco, a on podszedł do mnie i patrząc mi w oczy, ułożył dłonie na mojej talii.
- Ale nie zniosę tego, jak inni faceci będą pożerać cię wzrokiem. - Uśmiechnął się pod nosem. Poczułam ulgę i zaczęłam się rumienić, jak przy każdym jego komplencie.
- Wyglądasz cholernie seksownie. - Powiedział już ciszej, drżącym głosem. Mogłabym powiedzieć o nim to samo. Miał na sobie granatowy garnitur, a pod nim białą koszulę opinającą mięśnie jego brzucha i klatki piersiowej. Podchodząc bliżej, coraz bardziej upajałam się wonią jego intensywnych, wyrazistych perfum.

Znaleźliśmy się przed lokalem na uboczu miasta. Nigdy jeszcze tutaj nie byłam, ale wiele słyszałam o tym miejscu. Cieszyło się dosyć dużą popularnością, zresztą nic dziwnego. Od razu przy wejściu, podszedł do nas mężczyzna i zaprosił do zarezerwowanego na nazwisko Kacpra stolika, który był raczej oddalony od innych, w nieco odosobnionym miejscu. Wnętrze było eleganckie, a zarazem przytulne. Mimo luźnej atmosfery, restauracja wciąż zachowywała pełną klasę. Zaraz po tym jak Kacper pomógł mi ściągnąć płaszcz, odsunął moje krzesło, bym mogła zająć miejsce przy ślicznym stoliku, przybranym w róże i świece. Zaraz po mojej prawej stronie rozciągało się ogromne okno z widokiem na panoramę pięknie oświetlonego o tej porze miasta. Natomiast spoglądając w lewo, widziałam głąb restauracji i nieduży bar, który wcale nie ujmował elegancji temu miejscu.

Kacper rozpiął dolny guzik marynarki i zajął miejsce naprzeciw mnie z uśmiechem. Ciągle uważnie mi się przyglądał, co jeszcze bardziej mnie stresowało. Bałam się, że zachowam się niezgodnie z obyczajami tego miejsca lub zrobię coś głupiego. Dla niego kolacja w takiej restauracji była naturalną rzeczą.
- Podoba ci się? - Uśmiechnął się do mnie, gdy zauważył, że jestem nieobecna.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
- Na pewno nie tak bardzo jak ty mi. - Zawadiacko uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko. Cholernie mnie peszył i chyba zrobiłabym się cała czerwona, gdyby po chwili nie pojawił się kelner, który przyniósł nam wino i karty dań. Gdy odszedł, a ja sięgnęłam po jedną z nich, poczułam jak moją dłoń oplata silna dłoń Kacpra.
- Nie bój się. Przy mnie nie masz czego. - Zapewnił mnie.
- Nie bywam w takich miejscach zbyt często. - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Po prostu bądź sobą, taka jesteś najpiękniejsza. - Ciągle mocno ściskał moją dłoń. Dawał mi wiele spokoju i sprawiał, że czułam się bezpiecznie i komfortowo. Wspólnie wybraliśmy dania, które po chwili nam zaserwowano. Zarówno one jak i wino było przepyszne. Nie szczędziliśmy sobie alkoholu, który powodował, że po napiętej atmosferze nie było już śladu.
- Cholernie mi cię brakowało. - Ponownie zaczął przyjeżdżać swoją dłonią po mojej.
- Nie wiem, co takiego masz w sobie, ale potrzebuje cię. - Cudownie się uśmiechał i czułam, że jest szczery.
- Ja ciebie też. - Wino sprawiło, że stałam się bardziej śmiała i nie bałam się mówić o tym co czuje. Powoli podniósł się i zbliżył do mnie. Wyciągnął prawą dłoń i zaprosił mnie do tańca. Delikatnie kołysaliśmy się w rytm spokojnej muzyki. Jego dłonie objęły moją talię, a podczas tańca delikatnie wędrowały po moich plecach.
- Okropnie tęskniłam. - Zebrałam się na odwagę, by mu to powiedzieć.
- Wytłumacz mi jedną rzecz. - Spojrzał mi w oczy, jak gdyby miał z nich coś wyczytać.
- Dlaczego nigdy nie byliśmy razem? - Przyciągnął mnie do siebie.
- Nigdy cię nie pocałowałem? - Zbliżył swe usta do moich. Czekałam na tę chwilę z utęsknieniem, a kiedy nasze usta dzieliły milimetry, usłyszeliśmy głośne odliczanie.
- Dziesięć, dziewięć, osiem... - Ludzie odliczali kolejno sekunda po sekundzie, kiedy on złapał za moją dłoń i wyciągnął na niewielki taras na zewnątrz. Ponownie objął mnie w talii i spojrzał mi w oczy. Nad naszymi głowami znajdowało się niebo pokryte milionami gwiazd. Z sali dochodziły dźwięki radosnego odliczania. Każdy z niecierpliwością czekał, aby przywitać nowy rok.
- Masz jakieś życzenie? - Uśmiechnął się, przyciągając mnie do siebie.
- Mam, ale nie powiem bo się nie spełni. - Oboje roześmialiśmy się, nie odrywając od siebie wzroku.
- A ty masz jakieś życzenia? - Zadałam pytanie, słysząc że głośne odliczanie dobiegające z sali zbliża się do końca.
- Mam. - Powiedział szeptem i wpił się w moje usta, kiedy na całym niebie rozproszyły się cudowne światła fajerwerków.
- Właśnie się spełnia. - Szepnął odrywając się od mych ust, a potem znów delikatnie zaczął muskać moje wargi. To była cudowna chwila. Chciałam, żeby nigdy nie kończyła. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, a jego usta całowały niesamowicie. Nic się nie zmieniło. On się nie zmienił, jego uczucia także nie mogły się zmienić. Nad nami błyskało tysiące kolorowych świateł, a on z sekundy na sekundę obejmował mnie coraz mocniej. Zamknęłam oczy, by nacieszyć się tą chwilą. W końcu oderwaliśmy się od siebie i zapanowała chwila ciszy.
- Ja się w tobie zakochałem. - Wyszeptał.
- Nie potrafię określić jak to się stało, ale czuje, że cię kocham. - Po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Jego słowa sprawiały, że moje serce zaczynało bić szybciej. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Zatańcz ze mną. - Wyszeptałam, łapiąc go za dłoń i pociągnęłam za sobą na parkiet. Uwielbiałam z nim tańczyć, kołysać się i czuć, że jest tuż obok. Piosenka była wolna i romantyczna. Gdy znaleźliśmy się na parkiecie on objął mnie w talii, a moje dłonie spoczęły na jego karku. Wszędzie dookoła było ciemno, tak jakbyśmy byli tam tylko my i muzyka. Jego dłonie obejmowały moją talię, trzymając mnie przy sobie. Czułam na szyi jego ciepły oddech, który przyprawiał mnie o ciarki.
Gdy muzyka na chwilę ucichła, Kacper splótł razem nasze dłonie i poprowadził do stolika. Pomógł mi zająć miejsce i usiadł naprzeciw. Patrzył na mnie z uśmiechem swymi błyszczącymi, niebieskimi oczami.
- Nie umiem oderwać od ciebie wzroku. - To, co mówił sprawiało, że czułam motyle w brzuchu. On nieustannie mi się przyglądał i pewnie wciąż by to robił, gdyby nie pojawił się kelner, który przyniósł kolejną butelkę wina. Kacper był już odrobinę wstawiony, bo wypił znacznie więcej. Mimo to nie tracił swojej klasy i elegancji. Przyglądałam się mu. Był cholernie słodki, gdy alkohol zaczynał na niego działać. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechając się do siebie jak głupcy, dopóki moja uwaga nie skupiła się na barze, umiejscowionym w głębi restauracji. Zauważyłam niewielką grupkę mężczyzn, bo było ich czworo. Wszyscy wypijali kolejkę za kolejką, odrobinę się przy tym krzywiąc. Byli roześmiani. Widać było, że dobrze się bawili spędzając sylwestra w męskim gronie przyjaciół. On też bawił się świetnie, dopóki nie wyczuł na sobie mego wzroku. Gdy jego oczy odnalazły moje, momentalnie uszło z niego życie. Jego wzrok stał się smutny, a z jego ust znikł ten cudowny uśmiech. Krystian siedział przy barze w gronie kolegów, ale czułam, że w tym momencie myślami jest przy mnie, tak jak i ja przy nim.
Poczułam jak moją dłoń oplata dłoń Kacpra.
- Pocałuj mnie. - Poprosił, odkładając kieliszek na bok i zbliżył się do moich ust. Mimo, że dzielił nas stolik, był na tyle blisko, że jego usta były tuż moich. Zrobiłabym to. Zrobiłabym to, gdyby nie to, że Krystian jest parę kroków stąd, a moje ciało czuje na sobie jego przenikliwy wzrok.
- Nie mogę. - Wyszeptałam. Marzyłam o tym. Marzyłam by go pocałować, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę Krystiana - człowieka, który dał mi tyle miłości i troski, który jest bezcennym. Nie potrafiłam go ranić. Był tak samo ważny jak Kacper. Oboje byli dla mnie najważniejsi, a wybierając jednego, raniłam drugiego.
- Nie bój się. Kochałem cię - tak czuję, kocham cię - to wiem i kochać będę już zawsze. - Kacper zaszokował mnie, a następnie wpił się w moje usta. Jego pocałunki nic się nie zmieniły. Wciąż zaczynał tak samo delikatne i czułe, robiąc to coraz intensywniej i zawzięcie. Czasem delikatnie przygryzał moją dolną wargę w charakterystyczny dla niego sposób. Gdy mnie całował zapomniałam o całym świecie. Tak było też teraz, bo gdy oderwał się od moich warg, wciąż śledziłam wzrokiem jego pełne usta, będąc pod wpływem jego uroku.
Spojrzałam w stronę baru i od razu znalazłam go wśród mężczyzn. Siedział i patrzył na mnie, a w dłoni trzymał butelkę wódki. Uniósł ją do góry, jak gdyby chciał wznieść toast, po czym wlał całą zawartość butelki do ust. Zraniłam go. Cierpiał, a to była tylko i wyłącznie moja wina. Jego wzrok mówił mi, że mnie nienawidzi, że nigdy w życiu nie chce mnie już widzieć. Potem już nawet na mnie nie patrzył, tylko zwracał się do barmana, który podsuwał mu alkohol. Nie mogłam patrzeć na to, jak bardzo go skrzywdziłam. Przeniosłam swój wzrok na mojego towarzysza. Widać było, że alkohol zaczyna działać, bo stawał się coraz weselszy. Ciągle słodko się uśmiechał i jak zawsze próbował czarować.
-Pójdziemy już? - Nie chciałam dłużej tu zostać, ze względu na Krystiana.
- Jak sobie życzysz, kotku. - Puścił mi oczko, po czym wstał do wyjścia. Kręciło mu się w głowie. Szybko podeszłam i objęłam go w tali, jedną ręką i poprowadziłam do drzwi, a nie było to proste. Był rozbawiony, a z minuty na minutę szeptał mi coś do ucha.
Kiedy udało nam się dostać taksówką do domu, on wciąż był rozbawiony. Dostaliśmy się na klatkę, po czym poprowadziłam go do windy. Stanęłam naprzeciw, a on nieustannie patrzył na mnie. Kiedy drzwi windy zamknęły się, on zbliżył się i wpił się w moje wargi. Poczułam jak rozpływam się pod dotykiem jego ust, które po chwili zaczęły zjeżdżać niżej do mej szyi, a następnie dekoltu. Kiedy jego dłoń wylądowała na moich pośladkach drzwi windy otworzyły się, a on nie odrywając ode mnie swych ust, prowadził mnie do swojego pokoju. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy potykał się o wszystko, a alkohol sprawiał, że tracił równowagę.
- Porobiłeś się. - Wybuchnęłam śmiechem, gdy przeklinał niczego nie winny stolik, na którego wpadł.
- Jestem trzeźwiuteńki. - Uśmiechnął się szeroko, ponownie zbliżając do mnie. Pod wpływem alkoholu był słodki i bardzo zabawny, ale za to zdawał się ważyć dużo więcej niż rzeczywiście. Z trudem rzuciłam go na łóżko, co mocno go rozbawiło.
- Już mi się podoba. - Delikatnie podniósł się i chciał pociągnąć mnie do siebie, ale nie pozwoliłam mu na to.
- Nie ruszaj się stąd. - Poprosiłam, a on przytaknął zrezygnowany. Udałam się do kuchni, by przygotować dla niego filiżankę gorącej, gorzkiej herbaty. Spóźniłam się. Gdy wróciłam, on już smacznie spał. Ściągnęłam jego buty i okryłam go kołdrą. Sama położyłam się obok i patrzyłam jak śpi. Od czasu do czasu uśmiechał się przez sen. Mogłabym tak wgapiać się na niego całą noc, gdyby nie to, że nagle przebudził się i podniósł do pozycji siedzącej. Nawet nie otwierając oczu, rozpiął jednym ruchem dłoni wszystkie guziki, po czym zdjął ją z siebie i gwałtownie padł spowrotem na łóżko. Nie oderwałam wzroku od jego unoszącej się klatki piersiowej. Oddychał głęboko i spokojnie. Po chwili znów podniósł się i zaczął rozpinać pasek swych spodni, którego zaraz po tym pozbył się i rzucił na podłogę. Tak samo jak wcześniej ułożył się na łóżku. Był cholernie słodki i zabawny, gdy rozbierał się przez sen. Gdy pozbył się już przeszkadzających mu części garderoby, znów skupił na sobie mój wzrok. Moje oczy wodziły po jego klatce piersiowej. Już prawie nie pamiętam jak to jest spać tuż obok niego i zasypiać czując woń jego perfum.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, które sprawiło, że zerwałam się z łóżka. Kacper spał słodko jak malutki chłopiec i nic nie było w stanie go zbudzić. Ktoś niecierpliwie, coraz głośniej dobijał się do drzwi. Boso pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. O futrynę drzwi stał oparty Krystian. Czułam jego intensywne perfumy pomieszane z zapachem alkoholu. Spojrzał na mnie, nie mówiąc nic. Widziałam, że jest pijany. Bałam się, tego co zrobi, tego co powie.
- Krystian... - Zbliżyłam się do niego, kiedy on złapał za moją dłoń. Drugą dłonią sięgał po coś do wewnętrznej kieszeni swej marynarki. Uklęknął przede mną, wyjmując niewielkie, czerwone pudełeczko w kształcie serca. Nie wierzyłam w to co się dzieje. Modliłam się, żeby to był cholerny sen. Mężczyzna otworzył pudełeczko, ukazując przy tym śliczny, delikatny pierścionek z drobnym, mieniącym się brylantem. Patrzyłam na Krystiana, nie potrafiąc pojąć, co właśnie się dzieje.
- Kocham cię. Wyjdź za mnie.

I tak będę z Tobą (w trakcie edycji) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz