● 1 ●

2.8K 147 17
                                    


Marcus Karlsen, dwudziestopięcioletni haker gwałtownie otworzył oczy, siadając na posłaniu. Wyraz zaspanej twarzy szybko ustąpił miejsca przerażeniu, kiedy zdał sobie sprawę, że w sypialni jest ktoś jeszcze.

Właśnie ten ktoś przystawiał mu lufę pistoletu do głowy.

— Cześć, synku — odezwał się mężczyzna, zwany Kosiarzem.
Uśmiechnął się ponuro.

Chłopak poruszył wargami, jednak z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.

— To, co tu trzymam to nic nadzwyczajnego. Zwyczajna półautomatyczna trzydziestka ósemka. Wystarczy sam fakt, że działa — mówił spokojnym tonem. — Niezwykłe w tej sytuacji jest to jak blisko siebie znajdują się broń i cel, czyli twój mózg. Jeśli nacisnę spust, nabój eksploduje w komorze i pocisk wystrzeli z lufy, wwiercając się w twoją czaszkę — Kosiarz zacisnął mocniej palce na rękojeści pistoletu. — Odgłos wystrzału zostanie stłumiony, ponieważ wylot lufy przyciskam mocno do twojego czoła, a cały bajzel wsiąknie w poduszkę, pościel i materac.

Tyczkowaty młodzieniec zaczął dygotać, a powietrze w pokoju przesiąkło zapachem moczu.

— Pozwolisz, że zadam ci kilka pytań — ciągnął Kosiarz. — Twoje życie zależy od tego, jakich udzielisz mi odpowiedzi. Wiem kim jesteś i wiem czym się zajmujesz. Chcę odzyskać to, co mi ukradłeś.

— Ale co? Ja nie wiem... Kim pan...

— Jestem gościem, którego nie powinieneś był ruszać. Chcę odzyskać informacje. I moje pieniądze — mężczyzna przycisnął lufę pistoletu do czoła chłopaka, na co ten zaskomlał. — No, jak myślisz, synku? Załatwimy to elegancko? Czy będzie smród?

— Elegancko — zdołał wydyszeć Marcus.

— Zwinąłeś trochę informacji. I trochę forsy. Dwieście patyków.

W pełnych przerażenia oczach coś błysnęło. Nikt nie zapomina o takich pieniądzach. A zwłaszcza taki gnojek, któremu wpadły w ręce przypadkiem .

— Widzę, że zaczynamy nadawać na tych samych falach — mruknął mężczyzna.

— Nie ukradłem pańskich pieniędzy.

— Więc kto to zrobił?

— Nie wiem — głos chłopaka zrobił się bardziej piskliwy. — Nikt!

Jednak jego rozbiegane oczy wyraźnie mówiły, że kłamie.

— Nie chcę cię skrzywdzić, Marcus. Ale to zrobię. Policzę do trzech i pociągnę za spust. Jeden — zaczął odliczać. — Dwa...

— No dobra — Karlsen uniósł drżące i mokre od potu dłonie - Znalazłem je ale ich nie ruszyłem!

— Więc kto? Nazwiska.

— Nie znam. Wiem tylko jaki ma adres mailowy. To marioman, na Yahoo. Jest na moim laptopie. Mam konto Falafel42, a hasło 040124. Tam jest wszystko. Przysięgam — chłopak mówił coraz głośniej.

— Dobrze postąpiłeś, Marcus — Kosiarz zatkał mu usta dłonią w rękawiczce. — Naprawdę dobrze. Dziękuję ci.

Potem wykonał błyskawiczny ruch, skręcając młodzikowi kark, zanim ten chociażby zdążył się zorientować, co się dzieje.
Karlsen zmarł, wydając z siebie zaledwie rzężenie.

Kosiarz z triumfem wymalowanym na twarzy odwrócił się w stronę biurka, na którym leżał laptop. Sięgnął po niego, jednak zamarł w kompletnym bezruchu, czując zimny metal na skroni.

— Nieładnie — usłyszał kobiecy głos przy uchu. — Dziękuję za informacje, chociaż chłopaka mogłeś zachować przy życiu — osoba za nim zacmokała z dezaprobatą. — Na kolana.

Posłusznie wykonał polecenie, w głowie kalkulując czy zdoła chwycić za broń i zabić kobietę, zanim to ona zrobi miazgę z jego mózgu.
Nie było takiej możliwości.

— Myślę, że możemy się dogadać — zaczął swoim ugodowym tonem.

Parsknięcie z tyłu sprawiło, że nieznacznie się skrzywił.

— Zabawne. Laptop połóż po swojej lewej, a następnie ręce unieś nad głowę.

Wykonawszy polecone mu zadania, główkował jakim cudem nie zauważył zakradającej się do niego postaci.

— Ślicznie. Widzisz? Jak umiesz to potrafisz, a teraz słodkich snów.

Kark Kosiarza został błyskawicznie skręcony, dokładnie tak samo jak w przypadku nieszczęsnego Marcusa Karlsena, a jego ciało zostało ułożone przy łóżku chłopaka.

ruszamy z drugą częścią!

𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz