● 10 ●

1.5K 149 26
                                    

Niesprawdzony

Sypialnia, która została mi przydzielona, była urządzona w iście królewskim stylu. Onieśmielał mnie wszechobecny przepych i fakt, że wszystko było aż naszpikowane technologią.

Najbardziej interesującą częścią pokoju, były ściany. Szare, jednak znajdowały się na nich fioletowe hologramy, ukazujące motywy zwierząt. Wyglądało to niesamowicie i kiedy pierwszy raz je zobaczyłam — dość długo nie mogłam oderwać od nich wzroku.

Dwa dni po przyjeździe do Wakandy, zaczynałam się powoli niecierpliwić. Nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długie zwlekanie, ponieważ miałam coraz mniej czasu, a obowiązki wcale nie zmniejszały swoich rozmiarów, a wręcz przeciwnie — miałam wrażenie, że do mojej listy cały czas dochodziły nowe, nieplanowane rzeczy.

Podrapałam się po łokciu, czując swędzenie, spowodowane przylegającym materiałem sukienki, którą miałam na sobie.

— Nie drap się — Shuri pacnęła moją dłoń, rzucając mi przeciągłe spojrzenie.

Siostrę T'Challi poznałam przy kolacji, pierwszego dnia pobytu w kraju. Młoda jest dość żywiołowa, co jest dużym kontrastem w stosunku do mojej powściągliwości, przez co kiedy tylko znajduję się w jej otoczeniu — od razu szukam wzrokiem drogi ucieczki.

— Czemu daliście mi akurat taką kieckę? — pytam, przewracając oczami, dalej drapiąc się po łokciu, kątem oka widząc jak nastolatka kręci głową. — Nienawidzę sukienek — marudzę dalej, spoglądając na swoją kreację.

Zielona, przylegająca sukienka z wijącymi się wzorami. Była bardzo ładna.
Jednakże jako zwolenniczka praktycznych spodni, byłam przeciwna jej założeniu.

Jak widzicie moje słowo sprzeciwu zostało bardzo szybko zagłuszone przez wrzaski moich gospodarzy.
Pałac i rodzina królewska działają na mnie dziwnie uspokajająco. To z kolei usypiało moją czujność, co z kolei przyprawiało mnie o gęsią skórkę, ponieważ nie mogłam sobie wyobrazić, że przez rodzinną atmosferę żołnierz doskonały staje się mało skupiony i nieostrożny.

— Gdzie mnie właściwie prowadzisz? — spytałam, opuszczając ręce wzdłuż tułowia.

— Do T'Challi, który pokaże ci, jak używać poszczególnych rzeczy, mających pomóc odnaleźć Białego Wilka — oznajmiła, wyprzedzając mnie na schodach.

— Kim jest Biały Wilk? — spytałam, marszcząc brwi. — Nie, nie. Zaszła pomyłka. Przyleciałam znaleźć Barnes'a — wydłużyłam krok, aby zrównać się z brunetką. Nastolatka nie odpowiedziała na moje pytanie, pchając szklane drzwi i po chwili znalazłyśmy się w pomieszczeniu, które można by nazwać warsztatem.

— Bucky jest Białym Wilkiem — usłyszałam, zanim czarnoskóry powitał nas ciepłym uśmiechem.

— Elizabeth, pięknie wyglądasz — powiedział T'Challa, taksując spojrzeniem moją sylwetkę.

— Dziękuję — odpowiedziałam, rozglądając się po pomieszczeniu. — Co dla mnie macie? — spytałam, prostując plecy, a złote tęczówki przenosząc na władcę.

— Dość łatwy w obsłudze pojazd, broń i prowiant — wyliczał, kolejno wskazując mi dłonią poszczególne rzeczy.

— Po co mi broń? — spytałam, obrzucając go pytającym spojrzeniem.

— Powiedzmy, że kiedy ostatni raz widzieliśmy James'a, jego zachowanie było dosyć nerwowe...

— Żeby nie powiedzieć agresywne — wtrąciła stojąca za nami Shuri.

Trochę przeraziła mnie ta informacja, ponieważ okazałoby się, że moje wcześniejsze starania poszły na marne. Poza tym nie chciałam stracić James'a. Był chyba jedyną osobą, która przeszła tyle co ja.

𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz