● 19 ●

1.1K 112 47
                                    

Okej, muszę przyznać bez bicia, że namówienie kampanii na wyjazd z Europy wiele mnie kosztowało. W pewnym momencie miałam ochotę sama zwinąć jakieś latające cacko i wybrać się w odwiedziny Czarnej Pantery.

Znajdując się z największymi marudami na małej przestrzeni, co jakiś czas miałam ochotę przyłożyć w twarz najbliżej znajdującej się osobie. Nie liczyłam, ile razy w przeciągu paru godzin usłyszałam, że marnujemy czas i podróż jest bez sensu.

Całe szczęście moja cierpliwość przetrwała tę ciężką próbę i kiedy wyskoczyłam z samolotu, miałam ochotę ucałować ziemię.

Jako pierwszy na przywitanie wyszedł nam T'Challa, z którym przywitałam się krótkim uściskiem i promiennym uśmiechem, następnie wymieniłam skienienie głowy z królową, a Shuri przybiła mi piątkę. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje poczynania są bacznie obserwowane przez resztę grupy, jednak kiedy zauważyłam Barnes'a, wszystko przestało mieć znaczenie.

Ruszyłam w jego stronę, uśmiechając się jeszcze szerzej. Naprawdę cieszyłam się, że w końcu do niego wróciłam, mimo upływu zaledwie paru dni, stęskniłam się niemiłosiernie.

— James — mruknęłam jedynie w jego ramię, ufnie wtulając się w jego tors. Poczułam jego silne ramiona, oplatające moje ciało i, muszę przyznać, poczułam się jak w siódmym niebie.

— Przysięgam, na kolejną wycieczkę zabierasz mnie że sobą i nie przyjmuję żadnych wymówek — odparł, składając czuły pocałunek na mojej skroni.

W oddali słyszałam jak grupa Avengers wita się z członkami rodziny królewskiej, a kiedy odnaleźli wzrokiem naszą dwójkę, z ust Steve'a wydobyło się jakże inteligentne stwierdzenie:

— O, Bucky i Eli? A wy tak razem to długo?

James wyprostował plecy, napinając mięśnie, jakby będąc gotowym do ataku. Pogładziłam uspokajająco jego ramię, wiedząc, że nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji. Zapewne nie był do końca przygotowany na przybycie Steve'a.

— Spokojnie — oznajmiłam cicho, stając na palcach, by sięgnąć do jego ucha. — Przywitaj się z nim, James. Stęsknił się za tobą — dodałam, widząc zawahanie na jego twarzy.

Wyplątałam się z jego uścisku, dając przestrzeń. Z rosnącym uśmiechem na twarzy, patrzyłam, jak wita się z przyjacielem. Widziałam, że poczuł się dzięki temu lżej. 

— Jak tam, Buck? — Kapitan podszedł bliżej, klepiąc go po plecach.

— Nieźle. Jak na koniec świata — odparł brunet, uśmiechając się szeroko.

Westchnęłam cicho, rozglądając się po twarzach pozostałych osób. T'Challa zaczął prowadzić grupę do pałacu, więc nie myśląc wiele szturchnęłam Jamesa w ramię i skinieniem głowy wskazałam na odchodzącego władcę. Brunet oderwał wzrok od Steve'a, objął mnie w talii i poprowadził za znikającym tłumikiem.

— To jaki jest plan? — Spytałam, kiedy doszliśmy do niewielkiej, w porównaniu z całym pałacem, sali konferencyjnej.

— Cóż, jest tak prosty, że zaczynam się obawiać, czy aby nie za banalny — odparł czarnoskóry, podchodząc do okna, dającego widok na piękne krajobrazy. — Shuri zaraz zacznie próbę wyjęcia kamienia bez uszkodzenia Vision'a, a my będziemy odpierać ataki wroga, starając się nie wpuścić go do pałacu.

Zmarszczyłam brwi na tę odpowiedź. Szukałam wzrokiem Shuri już od dłuższego czasu, by móc z nią porozmawiać, jednak dopiero teraz doszło do mnie, jak mało czasu nam zostało. Z opowieści Banner'a mogłam jedynie spekulować, że reszta drużyny znajduje się na obcej planecie, gdzie walczy z potężnym tytanem, pragnącym zgładzić połowę populacji.

𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz