— Dobrze się spało? — spytałam, widząc Stephen'a siedzącego na schodach w głównym holu.
Nie odpowiedział, jednak rzucił mi przeciągłe spojrzenie, kiedy zajęłam miejsce obok niego.
— No weź, Steph — szturchnęłam go w ramię.
Cichy chichot wyrwał mi się z ust, kiedy zauważyłam jego ponurą minę.— Nie wyglądasz za dobrze. Może powinieneś zrobić sobie wolne od zajęć? — nie przestawałam go drażnić.
Przyłożyłam mu dłoń do czoła, jednak ciemnowłosy dość szybko ją strącił. Posłałam mu głupkowaty uśmiech, słysząc zbliżające się w naszą stronę kroki.
— Nienawidzę was — oznajmił Wong, stając na dole i opierając o barierkę.
— Nie tylko ty — mruknął Stephen, podnosząc się z miejsca.
Poszłam w jego ślady, stając obok Chińczyka.
— Co wy w nocy wyprawialiście!? Było was słychać na całym piętrze!.
— Powiem później — wyburczał Strange, przecierając dłońmi zmęczoną twarz. — Czy możemy iść na śniadanie? Od tego czekania zrobiłem się głodny — dodał, spoglądając znacząco w stronę Wonga.
Mężczyzna wymamrotał pod nosem ciche przekleństwo, po czym skierowaliśmy się w stronę drzwi. Rozejrzałam się dookoła, marszcząc brwi. Nie rozpoznawałam ulicy, na jakiej się znajdowaliśmy.
— Londyn — oznajmił Wong, przechodząc obok mnie.
— Londyn — powtórzyłam za nim, nie mogąc uwierzyć w irracjonalność tego słowa.
— Nie marszcz czoła — Strange pstryknął mnie w ramię.
Spróbowałam złapać go za rękę, jednak szybko odskoczył.— No co? — spojrzał na mnie. — W knajpce za rogiem robią niesamowitą kawę.
— Strange, zwolnij trochę. Nie jesteś już tak młody jak kiedyś. Nie powinieneś już tak brykać — oznajmiłam ze złośliwym uśmiechem.
Stephen już chciał mi się odgryźć, jednak przerwał mu lekko podminowany Wong.
— Czy dzieci skończyły już zabawę? — spytał, patrząc na nas karcącym wzrokiem. — Idziemy, wycieczko — mówiąc to odwrócił się do nas plecami i skierował się do kawiarenki.
✽✽✽
Kawiarenka była urządzona we wszelkich odcieniach brązu, a w powietrzu unosił się zapach kawy. Przepchnęłam się pomiędzy mężczyznami, szukając wzrokiem wolnego stolika. Szybko w oczy rzucił mi się stojący przy oknie, w rogu pomieszczenia. Popędziłam w jego kierunku, zajmując miejsce.
Jakiś chłopak rzucił mi niechętne spojrzenie, po czym odszedł, ciągnąc za rękę swoją dziewczynę. Wystawiłam język w stronę jego pleców i szybko trzepnęłam Wonga, który przechodząc obok pociągnął mnie lekko za kosmyk włosów.
— Duże dziecko — wyburczał Stephen, zajmując miejsce obok mnie.
— Czep się — odmruknęłam, spoglądając na czekoladowy obrus.
Rozejrzałam się po stoliku i z lekkim bólem zauważyłam, że były tylko dla menu, dwa aktualnie zajęte przez dwóch osobników, siedzących ze mną przy stoliku. Westchnęłam cicho, słysząc jak naradzają się w sprawie śniadania. Odchyliłam się na oparcie krzesła, spoglądając na widok za oknem.
CZYTASZ
𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋
Fanfiction❝ᴛʏʟᴋᴏ ᴍᴀʀᴛᴡɪ ᴡɪᴅᴢɪᴇʟɪ ᴋᴏɴɪᴇᴄ ᴡᴏᴊɴʏ❞ ─ᵖˡᵃᵗᵒⁿ─ 𝐭𝐨𝐦 𝟐 𝐢𝐧𝐯𝐢𝐧𝐢𝐭𝐲 𝐰𝐚𝐫 𝐛𝐮𝐜𝐤𝐲 𝐛𝐚𝐫𝐧𝐞𝐬 𝐜𝐨𝐯𝐞𝐫♡➨ 𝐠𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧𝐢𝐳𝐚𝐜𝐣𝐚