— Odejdź — mruknęłam cicho, przewracając się na drugi bok. Poczułam delikatny uścisk dłoni na ramieniu, więc strzepnęłam ją ręką.
Osoba nade mną westchnęła jedynie ciężko. Po chwili dała sobie ze mną spokój. Zaczęłam zanurzać się w objęcia snu, kiedy poczułam dziwny zapach. Otworzyłam oczy, siadając prosto.
— Smacznego — Sipho podał mi kubek z podejrzaną substancją.
— Czy to jest kisiel? — zmarszczyłam nos, zaglądając do środka.
— Tak, to jest kisiel. Nie wiem o co ci chodzi — niebezpiecznie zmarszczył brwi, rzucając w moją stronę zdezorientowane spojrzenie.
Nie przepadałam za kisielem i przez chwilę miałam ochotę mu to wypomnieć, jednak zauważywszy wory pod jego oczami, zrezygnowałam.
— Dziękuję, Sipho — powiedziałam tylko, zaciskając palce na ciepłym kubku.
— Hm, nie ma za co — jego mina wyrażała czystą dezorientacje, jednak chyba również dał sobie spokój z docinkami i po prostu wyszedł z maszyny.
Z lekkim grymasem na twarzy zaczęłam konsumować substancję, zatrzymując spojrzenie na zawiniętym w koc Blue. Obrazy z wczorajszych wydarzeń zalały mi mózg. Udało się. Tylko to mogłam stwierdzić, patrząc na równy oddech chłopaka. Prawie się uśmiechnęłam. Prawie.
Gdyż pozostała jeszcze jedna rzeczy do zrobienia, a mianowicie musiałam odwieść go w bezpieczne miejsce. Szkocja?
Pokiwałam głową na swój pomysł, uznając, że jeszcze jedną opcją jest Australia. Tylko wtedy mogłam jedynie dać Blue kasę i już się z nim pożegnać. Nie miałam serca go odsyłać, dlatego z dwojga złego lepiej odstawić go do Szkocji, a później znaleźć dobre miejsce do ukrycia się.
— Blue — rzuciłam, mając nadzieję na to, że chłopak zaraz się przebudzi. Kiedy tak się jednak nie stało, podniosłam się z prowizorycznego posłania i podeszłam w jego stronę. — Biały bałwanie, wstawaj, bo zaraz nie będę taka miła — mruknęłam, szturchając go końcem buta.
Blondyn jednak nic sobie z tego nie robił i odwrócił się na drugi bok. Zmarszczyłam brwi, kręcąc głową i zastanawiając się, jakim cudem przeżył w środowisku przestępców tak długo. Musiał mieć cholerne szczęście, albo dobre kontakty, bo nie widziałam innego wytłumaczenia.
— O co chodzi? — spytał Sipho, wchodząc do maszyny. Kiedy jego wzrok wylądował na mnie, uśmiechnął się drwiąco. — Co tam, Elizabeth, nie radzisz sobie z nastolatkiem?
— Zaraz ty sobie ze sobą nie poradzisz — odmruknęłam, kucając przy chłopaku. — Wstawaj, pasożycie, nie mam już dla ciebie czasu tego ranka — rąbnęłam dłonią tył głowy chłopaka, z satysfakcją patrząc, jak ten masuje sobie obolałe miejsce.
Dokończyłam kisiel, starając przy tym za bardzo nie krzywić i potoczyłam wzrokiem po naszym małym obozie. Większość rzeczy była już spakowana i czekała na załadunek, jednak nie zmieniało to faktu, że z cięższymi rzeczami Sipho postanowił na mnie poczekać.
Odłożywszy kubek na bok, podkasałam rękawy czarnej bluzki i zabrałam się za robotę.
✽✽✽
Podczas lotu w kabinie było cholernie duszno, a odpalenie klimatyzacji groziło zapachem plastiku na małej przestrzeni.
— Rzuć mi wodę — Blue szturchnął moją nogę stopą, przeczesując włosy. Bez słowa podałam mu wcześniej wymienioną rzecz, krzywiąc się lekko, kiedy ponownie dotknęłam plecami zimnego metalu.
CZYTASZ
𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋
Fiksi Penggemar❝ᴛʏʟᴋᴏ ᴍᴀʀᴛᴡɪ ᴡɪᴅᴢɪᴇʟɪ ᴋᴏɴɪᴇᴄ ᴡᴏᴊɴʏ❞ ─ᵖˡᵃᵗᵒⁿ─ 𝐭𝐨𝐦 𝟐 𝐢𝐧𝐯𝐢𝐧𝐢𝐭𝐲 𝐰𝐚𝐫 𝐛𝐮𝐜𝐤𝐲 𝐛𝐚𝐫𝐧𝐞𝐬 𝐜𝐨𝐯𝐞𝐫♡➨ 𝐠𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧𝐢𝐳𝐚𝐜𝐣𝐚