T'Challa użyczył nam jednego ze swoich statków. Przyjęłam to z ulgą, ponieważ nie zniosłabym kolejnej podróży helikopterem.
Kiedy paręnaście godzin później, rozglądałam się za dogodnym miejscem do lądowania, trzy razy sprawdziłam na mapce, czy na pewno jesteśmy na terenie Andory. Zapewne podziwiałabym urok tego miasta bez końca, jednak nieubłaganie zbliżaliśmy się do naszego celu.
Znalezienie miejsca do lądowania nie sprawiło nam większych trudności, ponieważ otaczający nas z każdej strony las dał należyte schronienie. Postanowiłam przejrzeć nasze zapasy jeszcze raz, gdyż nie lubiłam niespodzianek, a musiałam uwzględnić to, że niedługo nasze grono powiększy się o jeszcze jedną osobę.
— Elizabeth — mruknął James, podchodząc bliżej. Włosy związał w kitkę, a spojrzenie, jakim mnie obdarzył mówiło samo za siebie, że nie miał ochoty robić przeglądu statku. No, cóż, ma tyle dużego pecha, że ze mną nie można dyskutować.
— O, już skończyłeś? — odwróciłam się do niego przodem, posyłając szeroki uśmiech. — Wspaniale! W takim razie mógłbyś...
Nie miałam szansy dokończyć, ponieważ silne dłonie, które wylądowały na moich biodrach, przyciągnęły mnie do torsu bruneta. Jego ciepłe wargi musnęły mój policzek, a gorący oddech uwiał moją twarz.
— A może pojedziemy na zwiad, po którym wypróbujemy miękkość tego dużego łóżka w największej kabinie? — mimowolnie zadrżałam, kiedy jego metalowa dłoń wkradła się pod materiał koszulki, którą miałam na sobie.
Wyrwałam się spod jego uścisku, posyłając mu promienny uśmiech.
— Skarbie — zaakcentowałam to słowo tak bardzo, że aż się skrzywił. — Mamy do zrobienia coś bardzo ważnego. Na leniuchowanie przyjdzie jeszcze czas, a teraz do roboty, żołnierzu.
Kiedy dwie godziny później smażyliśmy się w pełnym słońcu, przeklinałam w duchu swoje wcześniejsze słowa. Zdecydowanie myśli o tym, jak spędzę czas jeszcze bardziej narzucały mi szybsze tempo pracy.
— Hej, tylko spokojnie, okej? — Barnes położył ciepłą dłoń na moim ramieniu. — Poczekam na ciebie tutaj, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że dasz sobie świetnie radę sama.
Zmrużyłam oczy, strącając jego dłoń.
— Jasne — wymruczałam, posyłając mu przelotne spojrzenie, by ponownie wbić wzrok w budynek z logiem klubu strzeleckiego i obrzydliwym, fioletowym kolorem ścian.
— No dobra, masz mnie. Jestem po prostu za leniwy, ale spokojnie, nie jest to jeszcze szczyt moich możliwości.
— Już się boję, co to będzie na starość — oznajmiłam, cmokając go szybko w usta i ruszając w stronę wejścia.
Zmieniłam swoją postać i ruszyłam wąskim korytarzem, nasłuchując. Zapachy i głosy mieszały się ze sobą, na co westchnęłam cicho i zanurzyłam się w świecie kolorowych nici i aur. Szybko odnalazłam charakterystyczne migotanie Blue w jednym z pokoi.
Przeniknęłam przez ścianę i znalazłam się w niewielkim pomieszczeniu, będącego jakimś składzikiem. odnalazłam wzrokiem chłopaka przyciskanego do ściany orzez jakiego osiłka. Przez chwilę oceniałam wzrokiem przeciwnika i po krótkim namyśle stwierdziłam, że lepiej załatwić wszystko po cichu, ponieważ głośne akcje już dawno przeminęły.
Poczułam się staro.
Musnęłam opuszkiem palców tył głowy napastnika, nakazując jego umysłowi zapadnięcie w sen i po chwili wielkie cielsko zwaliło się na jasną posadzkę z charakterystycznym łup. Jasnowłosy zaczął rozglądać się na boki, a kiedy w jego oczach zaczęło pojawiać się przerażenie, ponownie zmieniłam swoją formę.

CZYTASZ
𝐃𝐄𝐀𝐃𝐋𝐘 𝐅𝐀𝐋𝐋
Fanfiction❝ᴛʏʟᴋᴏ ᴍᴀʀᴛᴡɪ ᴡɪᴅᴢɪᴇʟɪ ᴋᴏɴɪᴇᴄ ᴡᴏᴊɴʏ❞ ─ᵖˡᵃᵗᵒⁿ─ 𝐭𝐨𝐦 𝟐 𝐢𝐧𝐯𝐢𝐧𝐢𝐭𝐲 𝐰𝐚𝐫 𝐛𝐮𝐜𝐤𝐲 𝐛𝐚𝐫𝐧𝐞𝐬 𝐜𝐨𝐯𝐞𝐫♡➨ 𝐠𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧𝐢𝐳𝐚𝐜𝐣𝐚